7 wieszaków #56: Kupiłam, bo… czyli 7 zakupowych wymówek (wideo)

Zdarza Wam się kupować rzeczy zbędne? Takie, bez których moglibyście się obejść lub z których nie korzystacie, a ich jedyną funkcją jest zajmowanie miejsca w Waszym domu/mieszkaniu/pokoju/garażu/piwnicy itp.? Jak tłumaczycie/uzasadniacie takie zakupy? Oto 7 popularnych zakupowych wymówek, przyjrzyjmy się im bliżej.

  1. Bo było tanie

Podoba nam się to czy też nie, dla ogromnej rzeszy konsumentów cena wciąż jest najważniejszym kryterium przy wyborze produktów. Niestety, w przypadku branży odzieżowej (i nie tylko), nie wróży to dobrze. W większości przypadków za niską ceną idzie niska jakość – sztuczne materiały, niechlujne wykończenie, źle uszyte ubrania. No i ekonomii nie oszukamy – niska cena produktu zazwyczaj oznacza niską płacę dla osoby, która go wykonała. Oczywiście są też second handy, gdzie możemy za śmieszne pieniądze złowić prawdziwe perełki, ale i tu czyha na nas pokusa w postaci niskiej ceny, bo skoro tanie, to dlaczego nie wziąć?

Ano dlatego właśnie, że w ten sposób staniemy się posiadaczami rzeczy, z których korzystamy sporadycznie bądź nie nosimy ich wcale. Zagracamy więc swoją szafę i wydajemy pieniądze, które moglibyśmy przeznaczyć na coś innego.

  1. Bo było w promocji

Są rzeczy, których potrzebujemy, ale w regularnej cenie są dla nas niedostępne – to chyba jedyny argument, który przemawia do mnie, jeśli chodzi o kupowanie czegokolwiek „w promocji”. Jeśli obniżona cena zbiegnie się w czasie z momentem, gdy na mojej liście zakupowej pojawi się dany produkt, to jak najbardziej korzystam, ale nie kupuję rzeczy, których nie potrzebuję, choćby były dostępne za bezcen.

Całkowicie odrębną kwestią i tematem na oddzielną pogadankę jest to czy promocje faktycznie oznaczają niższą cenę czy tylko czerwoną metkę, „krzyczącą” że coś jest 20, 50 czy 70% tańsze. Jeśli naprawdę chcemy mieć pewność, że korzystamy z okazji, przeglądając ofertę sklepu zanotujmy sobie pierwotną cenę interesującego nas produktu, by sprawdzić jak duża jest obniżka i czy w ogóle jest.

Nie dajmy się też złapać na hasła typu: „drugi produkt 50% taniej”, „3 za 2” itp. W wielopakach to ja sobie kupuję skarpetki, bo dziwnym trafem zazwyczaj kilka par przeciera mi się w tym samym czasie. Mam też kolegę, który korzysta z tego typu ofert przy zakupie koszuli, ponieważ chodzi w nich codziennie i co jakiś czas musi wymienić zniszczone egzemplarze, ale nie znajduję żadnego uzasadnienia dla zakupu dodatkowych ubrań, butów czy dodatków, jeśli ich nie potrzebuję. Choćby były o połowę tańsze niż zazwyczaj.

  1. Bo może się przyda

Mam wrażenie, że w niemal każdym domu jest szafka lub szuflada z tzw. „przydasiami” – rzeczami, z których nie korzystamy, ale szkoda się ich pozbyć, bo „może się przydadzą”. Nasze szafy i garderoby podlegają tym samym zasadom, co reszta domu. Czy naprawdę chcemy zagracać je rzeczami, w których nie chodzimy albo które nakładamy raz na kilka lat? I nie mówię tu o czymś, co ma wartość sentymentalną. Mam w szafie sukienkę, w której moja mam brała ślub cywilny. Nie chodzę w niej na co dzień, ale wiem, że to coś, czego nigdy nie wyrzucę. Grunt, żeby te wyjątkowe rzeczy nie zajmowały nam połowy półek i wieszaków. A wracając do zakupów – jeśli nie mamy czegoś na liście, to znaczy że tego nie potrzebujemy. Szansa, że przypadkowo kupiony sweterek lub wieczorowa sukienka naprawdę się przyda, jest na tyle mała, że szkoda na to naszych ciężko zarobionych złotówek.

  1. Bo mi się podoba

Gdybym kupowała wszystko, co mi się podoba, już dawno nie miałabym centymetra wolnego miejsca w mieszkaniu, nie mówiąc już o bankructwie. Jestem wrażliwa na modę, potrafię zachwycić się ubraniami, które widzę w sklepie, w Internecie oraz na ulicy, gdy noszą je inni ludzie, jednak już lata temu nauczyłam się, że: mam ograniczoną przestrzeń do przechowywania, to że coś wygląda dobrze na kimś innym nie znaczy że będzie dobrze wyglądało na mnie, to że coś jest  ładne nie znaczy że jest dobrej jakości (dobrze skrojone, z naturalnych materiałów, dobrze uszyte). Rozumiem estetyczne zachwyty, ale apeluję o wyciszenie emocji i włączenie zdrowego rozsądku zanim, tak jak ja lata temu, staniecie się posiadaczkami poliestrowej sukienki na lato (na zdjęciach wyglądała pięknie, ale nie sprawdziłam z czego jest wykonana).

  1. Bo zasłużyłam/-em

Jestem gorącą zwolenniczką nagradzania samej siebie. Uważam, że pracujemy, by mieć coś z życia, ale jestem też zdania, że piękne wspomnienia i wyjątkowe doświadczenia są dużo lepszą nagrodą niż rzeczy materialne. Oczywiście nie ma niczego złego w tym, by taką nagrodą był np. wełniany płaszcz, o kupieniu którego myślimy od pół roku i nie mamy wątpliwości, że będziemy go nosić. Jeśli natomiast nagrodą ma być kupienie czegokolwiek, tylko dlatego że uważamy, iż zasłużyliśmy na nagrodę, to pora się zastanowić czy nie czas na wizytę u psychoterapeuty. Zakupy uzależniają, miejmy tego świadomość, więc jeśli cieszy nas nie rzecz, którą kupujemy czy jej użytkowanie, ale sam proces zakupów, to jest to sygnał niepokojący.

  1. Bo chcę poprawić sobie humor

Jak już wspominałam – zakupy uzależniają, dlatego traktowanie ich jako sposobu na poprawę humoru to wyjątkowo kiepski pomysł. Jest to mechanizm zaobserwowany u osób cierpiących na zakupoholizm. Nabywanie niepotrzebnych produktów wprawia w dobry nastrój, lecz tylko na chwilę, następnie pojawiają się wyrzuty sumienia, którym często towarzyszą stany depresyjne, co znowu powoduje chęć udania się na zakupy, by zwalczyć smutek, lęk czy frustrację. Mówię o tym dlatego, że będąc studentką sama odreagowywałam stres w ten sposób, choć nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że mam objawy zakupoholizmu. Dlatego też przestrzegam przed tą wymówką. Jeśli chcemy poprawić sobie humor, lepiej pójdźmy do kina na jakąś komedię, spotkajmy się ze znajomymi przy planszówkach albo poćwiczmy – aktywności fizycznej towarzyszy wytwarzanie endorfin, czyli hormonów szczęścia.

  1. Bo inni już to mają

Zawsze kiedy słyszę ten argument, zastanawiam się jak bardzo samoocena człowieka, który to mówi lub myśli, uzależniona jest od innych ludzi. I jak niskie trzeba mieć poczucie własnej wartości lub jak bardzo pragnąć akceptacji, by kupować sobie coś tylko dlatego, że mają to inni. A co się stanie jeśli nie stać Was będzie na kupienie jakiegoś przedmiotu? A jeśli Wasza przynależność do jakiejś grupy lub znajomość z drugim człowiekiem uzależniona jest od posiadania rzeczy materialnych, to jaką wartość ma taka relacja? Jeśli zdarza Wam się używać tego argumentu, dla uzasadnienia zakupów, proponuję zastanowić się nad własną samooceną i nad tym, czy ci, ze względu na których wspomnianych zakupów dokonujecie, naprawdę są tego warci.

Zanim pójdziemy na zakupy, zadajmy sobie pytanie czy naprawdę potrzebujemy tej rzeczy, czy będziemy ją nosić i czy mamy ją z czym połączyć. Sprawdzajmy z jakich materiałów jest uszyta, czy dobrze leży, czy jest starannie wykończona. Niech w naszych szafach będą rzeczy, w których czujemy się sobą i których noszenie sprawia nam niezmiennie radość. Trzymajcie się ciepło, bawcie się modą i kupujcie mądrze.

 

Join the discussion

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *