…biegnę…

Biegła od pięciu lat. Na początku niezdarnie, chemicznie odurzona, z trudem stawiając stopy na niepewnym gruncie, z czasem – coraz szybciej, wybierając bezpieczne kępy traw i całe, nieuszkodzone przez wandali, płytki chodnikowe. Omijała kałuże, przeskakiwała przez papierki po cudzych cukierkach. Czasami zatracała się w biegu tak bardzo, że nie mogła złapać tchu. Dobrze jej z tym było, wiatr osuszał łzy, wywiewał wspomnienia z głowy i tęsknotę z tego miejsca, które niektórzy – zwłaszcza młodzi – nazywali sercem.

Biegła, unikając spojrzeń innych ludzi. Męskich spojrzeń. Tych spojrzeń, które z zaciekawieniem śledziły jej cień.

Nauczyła się biec w bezruchu, zatykając, gotowe do krzyku usta, białą pastylką, popijając wodą niepamięć – niech się łatwiej wchłania, dobrze przyswoi, przecież w telewizyjnych reklamach ciągle mówią, że łatwa przyswajalność jest najważniejsza. Nauczyła się nie słyszeć tego rozdzierającego wrzasku, którego źródło już dawno powinno było wyschnąć, nie smakować emocjonalnie skorelowanych potraw, nie wdychać zapachów, jak klucze otwierających szufladę, która i tak z jakiegoś powodu nie dawała się do końca zamknąć.

Otoczyła swoje życie słupkami drogowymi i policyjną taśmą. Miało być bezpiecznie. Miało być. Zaczęła pragnąć niebytu.

Przyjaciele, rodzina i współpracownicy nie podejrzewali jej o takie pragnienia. Kiedyś chciała być aktorką – teraz grała swoją największą rolę. I biegła. Wciąż biegła.

Zaczęła nawet odczuwać swego rodzaju przyjemność płynącą z poczucia nietrwałości, przemijalności… Popadała w bezczas, bezmiar i bezsens.

Nikt nie może ciągle biec. Kiedyś trzeba się zatrzymać, złapać oddech, pozwolić mięśniom odpocząć. Po pięciu latach przyszło wyczerpanie. Nie była w stanie zrobić kroku. Usiadła nad jeziorem i przesypując złoty piasek udawała, że nie słyszy odgłosu kroków i ciężkiego oddechu. Zamknęła oczy. – Ależ się zmachałam! Powinnaś wystartować w maratonie! – obok wygodnie rozsiadała się przeszłość.

Foto: archiwum okiem wariata

2 comments

  • Pieknie napisane, mam nadzieje ze bieg sie skonczyl i przeszlosc na dobre odpoczywa gdzies tam sobie 😉

    • Cóż… wielu ludzi ucieka przed przeszłością, choć jedynym sposobem, by sobie z nią poradzić jest zaakceptowanie tego, co się wydarzyło oraz zmian, które następują w naszym życiu. Wiele osób, zwłaszcza tych, które mnie znają, czyta posty z działu „Moja szuflada” jak wyznania, choć to nieprawda. Inspiruje mnie życie, to co widzę wokół, czasami rzeczywiście to, czego sama doświadczam, ale raczej staram się budować teksty uniwersalne na tyle, by inni mogli w nich odnaleźć cząstkę siebie… Tak więc, co do biegu… również mam nadzieję, że ci, którzy biegną w końcu zdołają się zatrzymać, zmierzyć z tym, co było i poczuć jak smakuje spokój… Dziękuję za wizytę i pozdrawiam ciepło 🙂

Join the discussion

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *