Jak wygląda Wasza szuflada\szkatułka\pudełko z biżuterią? W moim „biżuteryjnym koszyczku” jest… niemal wszystko. Jedno i wielokolorowe, srebrne, złote, plastikowe i metalowe – głównie wisiorki i kolczyki, rzadziej pierścionki i bransoletki. Zgromadziłam tego tyle, że trudno znaleźć cokolwiek. Przyszła więc pora na wiosenne porządki.
Czytałam ostatnio książkę „Chcieć mniej. Minimalizm w praktyce” Katarzyny Kędzierskiej, autorki bloga Simplicite i pomyślałam, że w niektórych dziedzinach mojego życia przydałyby się solidne porządki. Najłatwiej jest zacząć od tego, co materialne, dlatego rozejrzałam się szybciutko wokół, szukając wzrokiem zabałaganionej przestrzeni. Padło na koszyk z biżuterią.
Na początek, postanowiłam przeprowadzić prosty eksperyment – przez miesiąc obserwowałam, co noszę na co dzień, które elementy wybieram najchętniej, co pasuje do największej ilości ubrań w mojej szafie. Szybko okazało się, że korzystam z jakichś 10% posiadanej biżuterii. Większość to niewielkie kolczyki i delikatne naszyjniki. W takich nierzucających się w oczy ozdobach, w kolorze srebrnym lub złotym, czuję się najlepiej. Łatwo jest je zestawić z większością ubrań, a przez to, że nie przyciągają uwagi, idealnie sprawdzają się w stylizacjach biznesowych. Doprawdy trudno tu o modową wpadkę, chyba, że obwiesimy się złotem, jak handlarki na bazarze przy ul. Kawaleryjskiej w Białymstoku, w latach 90. ubiegłego wieku (miejscowi wiedzą o czym mowa).
A tak, warto zauważyć, że czasami „mniej znaczy więcej”. Dyskretny naszyjnik i kolczyki potrafią sprawić, że wyglądamy elegancko, ale wystarczy dodać do tego kilka pierścionków, zegarek, bransolety i… wyglądamy jak choinka, przykład totalnego bezguścia lub co gorsza ktoś, komu zależy na tym, by za wszelką cenę pokazać swój status materialny.
Jeśli jednak lubicie okazałą biżuterię, pamiętajcie o tym, że wymaga ona odpowiedniego wyeksponowania i niekoniecznie mam tu na myśli dekolt sięgający pępka. Wymyślna biżuteria pięknie się prezentuje w zestawieniu z prostymi w formie ubraniami, należy też uważać na wzory – potrafią przyćmić „jubilerskie dzieło sztuki”. Pamiętajmy też o rozmiarze – duży naszyjnik może wydawać się „zbyt ciężki” przy drobnej sylwetce, podobnie jak cieniutki łańcuszek może zupełnie „zginąć”, gdy założy go kobieta o pełniejszych kształtach.
Daleka jestem od sztywnego trzymania się jakichkolwiek reguł, a już zwłaszcza tych, związanych z modą. Uważam, że moda jest po to, by się nią bawić, podkreślać nasze atuty i czuć się ze sobą dobrze. Nie bójcie się więc eksperymentować, testujcie różne opcje, by sprawdzić, co jest najlepsze dla Was. Jeśli Wasza artystyczna dusza domaga się oprawy w postaci plastikowych kolczyków, wielkiej kolii lub drewnianych, ciężkich bransolet – OK., wszystko jest dla ludzi – byle z umiarem.