fotel, czyli spontaniczny powrót przygody z fotografią

Mam słabość do pięknych przedmiotów. Szczególnie zachwycają mnie elementy wystroju wnętrz: oryginalne meble, dobrze dobrane oświetlenie, tworzące klimat dekoracje. Gdy pierwszy raz zobaczyłam dwa niewielkie, urocze fotele, w kolorze soczystej pomarańczy na tle beżowej ściany – popadłam w zachwyt. Niebawem, ku mojemu przerażeniu, usłyszałam o pomyśle zmiany pomarańczowego obicia na bardziej stonowane. Już wiedziałam – trzeba zdążyć uwiecznić to cudo na fotografii.

fot. Petelski Studio PhotographusO początkach mojej współpracy z Andrzejem wspominałam już w poście „moc fotografii” – kto ma ochotę, niechaj zajrzy. To pierwsze studyjne spotkanie znalazło swój ciąg dalszy w postaci kolejnych sesji – początkowo realizowanych sprzętem cyfrowym, następnie „analogami”. Jednak, jak to w życiu bywa, po pewnym czasie, euforię towarzyszącą pierwszym fotograficznym spotkaniom, zastąpiło zmęczenie. To tak, jak z podróżami – jeśli wyjeżdżasz co jakiś czas, każda wyprawa jest wydarzeniem, czekasz na nią z niecierpliwością, zbierasz cenne doświadczenia, zachowujesz w sobie obrazy, cieszysz się każdą chwilą, jeśli jednak całe życie spędzasz na walizkach, piękne widoki przestają cieszyć, a ty marzysz o choćby kilku dniach we własnym domu.

Taka przerwa była mi potrzebna, bym mogła sobie przypomnieć ile radości potrafi sprawić bycie obiektem fotografowanym. Kiedy mija moment skrępowania (No bez przesady! Ja mam się wyginać jak idiotka na tym fotelu?!), zaczynam bawić się tym, co robię (A jednak się powyginam! A co?!).

Nie bez znaczenia jest kwestia ubioru, makijażu i fryzury. Szansa na to, by spotkać mnie na co dzień w stroju biznesowym, wymalowaną i ufryzowaną jest… nikła. Garniturów nie noszę wcale, buty na obcasie wkładam, gdy muszę, pełny makijaż mam na sobie jedynie, gdy moja praca wymaga pokazania się przed kamerą.

fot. Petelski Studio PhotographusFotografia to forma teatru, pozwala na oszukanie odbiorcy, przedstawienie alternatywnej wizji świata. Fotografia pozwala mi stać się na chwilę kimś innym, a może po prostu odkryć inną wersję mnie samej…

Każda sesja to dla mnie przede wszystkim spotkanie ze sobą i szansa, by wreszcie dobrze się poczuć we własnej skórze. Oczywiście pokazanie zdjęć światu zawsze naraża fotografa i fotografowanego/fotografowaną na falę krytyki, ale zdradzę wam maleńki sekret – to naprawdę nie ma znaczenia.

Jestem dziś zupełnie inną kobietą niż kilka lat temu, gdy powstawała pierwsza sesja w szortach i szpilkach. Każde kolejne zdjęcie to rejestracja procesu zmian, jakie się we mnie dokonywały. Każda fotografia, z której jestem zadowolona, była krokiem naprzód w odbudowywaniu poczucia własnej wartości i wiary w siebie. Dziś ze zdjęć, zrobionych podczas spontanicznej, fotelowej sesji patrzy na mnie nie zastraszona dziewczynka, ale silna kobieta.

CAŁĄ SESJĘ MOŻECIE OBEJRZEĆ TUTAJ.

foto: Petelski Studio Photographus

3 comments

  • Pasujesz do 'stroju biznesowego’. Nie determinuje od zachowania, ale podkreśla Twoje zaangażowanie.
    Spokój i dyskretna elegancja. I nie wiem skąd ta niechęć do szpilek, choć trampki są wygodniejsze, to prawda.
    Txt i zdjęcia są idealnie dopasowane.

  • Justyno…ta fotka,na ktorej uczepilas sie
    swych blond kosmykow-to subtelna i wyrafinowana pornografia najwyzszych lotow.
    Zawladnela moim umyslem na dobrych kilkanascie minut.
    Odslonilas na niej cala dusze,jestes naga,odarta ze wszystkiego…
    o i ten niepokojacy spokoj…,jak dla mnie bomba!
    bardzo dobra fotografia,
    fascynujaca…

    • Wow! Ja na kilkanaście minut zastygłam po przeczytaniu tego komentarza – dziękuję 🙂 A co do foty – …bo to dobry fotograf był… ;)Pozdrawiam ciepło.

Join the discussion

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *