Wakacje, urlopy, częstsze wyjazdy – o tak! Lato zdecydowanie sprzyja lenistwu. Czas wolny chcemy spędzić przede wszystkim przyjemnie, nic więc dziwnego, że pojawia się ogólne rozprzężenie. Zdarza się, że ograniczamy lub „zawieszamy” na czas wypoczynku aktywność fizyczną, częściej sięgamy po ulubione słodycze i niezdrowe przekąski, a podróżując raczymy się fast foodami i bąbelkowymi napojami z tonami cukru lub innych (nienaturalnych) substancji słodzących. Wstyd się przyznać, ale… nie inaczej było ze mną.
Wakacje się skończyły, a ja poczułam się „zasiedziała”, otępiała, senna i zmęczona. Można to oczywiście wytłumaczyć chroniczną tęsknotą za Maderą, ale prawda jest taka, że brak ruchu i fatalny sposób odżywiania nie pozostają bez znaczenia, dlatego postanowiłam wprowadzić kilka żelaznych zasad, dzięki przestrzeganiu których, mam zamiar wrócić do formy i zyskać więcej energii.
- PICIE WODY
Jestem uzależniona od herbaty. Wypijam jej takie ilości, że dzienną dawką mogłabym obdzielić co najmniej 5 osób. Stara zasada głosi, że wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem, stąd pomysł by ograniczyć ilość wypijanej herbaty do jednego (ale dużego) kubka dziennie. Zamiast herbaty postanowiłam pić wodę. Jeśli wierzyć temu, co się mówi na temat wody, ma ona zbawienny wpływ na stan naszej cery i pomaga wypłukiwać toksyny z organizmu, a jej niedobór sprawia, że czujemy się osłabieni i znużeni. Pijmy więc – na zdrowie!
- UROZMAICONE POSIŁKI
Nigdy nie stosowałam żadnej diety. Jestem zwolenniczką jedzenia wszystkiego na co mamy ochotę (oprócz produktów wysokoprzetworzonych, ale o tym za chwilę), byle byśmy nie przesadzali z ilością (zjedzenie 3 kg śliwek nie jest raczej dobrym pomysłem). Ważne jest też, by na naszym talerzu oprócz tradycyjnego schabowego, znalazło się miejsce na gotowane warzywa lub surówkę. Warto czasami „zdradzić” gotowane ziemniaki na rzecz ryżu, różnego rodzaju kasz czy makaronów. Jeśli nie ma ku temu przeciwwskazań, jedzmy produkty mleczne i nie zapominajmy o owocach.
Aha! Jeszcze jedna istotna kwestia – nauczcie się „słuchać” własnego organizmu. Być może niektóre produkty po prostu Wam nie służą – nie ma sensu upierać się przy ich stosowaniu. Ludzie doskonale sobie radzą nie jedząc mięsa lub rezygnując z produktów mlecznych.
- OGRANICZENIE SPOŻYWANIA PRODUKTÓW WYSOKOPRZETWORZONYCH
Żadnych dań, gotowych po podgrzaniu, gazowanych napojów, chipsów i innych słonych przekąsek, batoników, czekoladowych i chrupiących płatków śniadaniowych, gotowych sosów, chińskich zupek i… kostek rosołowych (chyba, że z naturalnych składników – są już dostępne).
Nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile chemii wprowadzamy codziennie do naszego organizmu. Efektem jest spadek odporności, coraz częściej występujące alergie czy nadwrażliwość na gluten (celiakia). Im mniej przetworzona żywność, tym lepiej. Znajdźmy czas na przygotowanie domowych posiłków, a skutecznie ominiemy sztuczne barwniki i wzmacniacze smaku. Sami decydujmy co chcemy jeść, postawmy na naturalne składniki i dbałość o własne zdrowie.
- KORZYSTANIE Z PRODUKTÓW SEZONOWYCH I WYROBÓW REGIONALNYCH
Zafascynowani kuchnią z innych stron świata, często zapominamy, jakie skarby mamy na własnym podwórku. Korzystajmy z produktów sezonowych – truskawki, ogórki, leśne grzyby, dynie czy jabłka z polskich sadów – wszystko to jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy w odpowiednim momencie udać się na pobliski targ (koniecznie sprawdźcie czy macie taki w okolicy!) lub do osiedlowego warzywniaka. Dostawcami są zazwyczaj polscy rolnicy, więc produkty są świeże i nie „traktuje się” ich przed podróżą tonami konserwantów, środków grzybobójczych i nabłyszczaczy (czego nie można powiedzieć o cytrusach). O ciekawe przepisy nietrudno – zapytajcie mamy, ciocie, wujków lub babcie, a na pewno zdradzą wam jakieś sprawdzone receptury. Możecie się też posiłkować przepisami znalezionymi w Internecie (ja często tak robię).
W wolnej chwili sprawdźcie także listę wyrobów regionalnych – jestem pewna, że w Waszej okolicy produkuje się jakieś przysmaki. Podlasie na przykład słynie z doskonałych miodów, serów korycińskich, babki i kiszki ziemniaczanej, kartaczy, sękaczy czy hajnowskich marcinków. Warto spróbować lokalnych wyrobów i włączyć je do domowego jadłospisu. Przyznaję, że nie zawsze są to najzdrowsze dania (tłuszczyk, cukier, smażona cebulka), ale mój lokalny patriotyzm wygrywa w tej kwestii ze zdrowym rozsądkiem – jak można nie skosztować najlepszej babki ziemniaczanej na Podlasiu, odwiedzając Supraśl?
- REGULARNE POSIŁKI
To chyba najtrudniejszy punkt na mojej liście zasad. Mam dość nieregularny tryb pracy, ale postanowiłam popracować nad regularnością przyjmowania posiłków. Zamiast dwóch obfitych dań, zamierzam przygotować trzy mniejsze posiłki i dwie zdrowe przekąski. Czy się uda? Zobaczymy –mam nadzieję, że starczy mi wytrwałości i konsekwencji.
- AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA TRZY RAZY W TYGODNIU
Po dwóch miesiącach leniuchowania moja kondycja fizyczna pozostawia wiele do życzenia. Przede wszystkim gwałtownie spadła mi wydolność. Przebiegnięcie 5 km po takiej przerwie skończyło się zadyszką i zakwasami (co wcześniej się nie zdarzało!), dlatego postanowiłam wrócić do trybu aktywność fizyczna trzy raz w tygodniu przez min. 30 minut.
W moim wypadku oznacza to przede wszystkim ćwiczenia w domu, najchętniej z małymi ciężarkami, oraz bieganie (minimum 5 km). Oczywiście formę aktywności powinniście dobrać indywidualnie, ważne by sprawiało wam to przyjemność. Nie musicie od razu wydawać na to fortuny, korzystajcie z siłowni pod chmurką, ogólnodostępnych boisk czy po prostu – pobiegnijcie przed siebie.
Mam nadzieję, że tych kilka zasad pozwoli mi szybko wrócić do formy i zapobiegnie jesiennej apatii i zniechęceniu, które dopada mnie zazwyczaj, gdy temperatura się obniża, a słońce chowa się za chmurami. Trzymajcie za mnie kciuki i koniecznie dajcie znać czy i Was dopadło w tym roku letnie rozprzężenie, a jeśli tak, to jakie są Wasze sposoby na zachowanie dobrej kondycji i samopoczucia.