miłość nie umiera

Prawdziwa miłość nigdy nie umiera. Dojrzewa, zmienia się, czasami przeradza w przyjaźń… Prawdziwa miłość zostaje w człowieku na zawsze. Trwa, ukryta głęboko na dnie serca, skurczona, by zrobić miejsce nowym uczuciom, by nie tłumić, nie przeszkadzać… Prawdziwa miłość to siła, każdego dnia pozwalająca wstać z łóżka, by mierzyć się ze światem. I tylko głupiec nie rozumie, że nawet jeśli jest tylko wspomnieniem, stanowi dar. Bezcenny.

Setki szczęśliwych dni i przepłakanych nocy, setki telefonicznych rozmów i spojrzeń, w których czai się czułość, mnóstwo złości, wątpliwości, mnóstwo radości i pewność, że właśnie znalazło się swoją drugą, wymarzoną połówkę…. a później poczucie żalu i ból, nie pozwalający swobodnie oddychać… Wspominała to wszystko, przeglądając stary album ze zdjęciami. Wpadł jej w ręce przy okazji domowych porządków. Otworzyła na „chybił trafił” i zalała ją fala uczuć.

Wszystko na tych zdjęciach wydawało się takie pierwsze, nieśmiałe, nieporadne, a jednocześnie takie ufne… Zastanawiała się jak to możliwe, że na przestrzeni ostatnich lat ową ufność i wiarę w drugiego człowieka, zastąpił strach. Tak silny, by mogła skutecznie odepchnąć każdego, kto choćby spróbował się do niej zbliżyć.

Wspominała ostatnie miesiące walki – o jeden gest, spojrzenie, słowo, jakikolwiek znak, że jest jeszcze nadzieja. Patrzyła w zielone oczy i widziała wojnę w jego głowie. Zrozumiała, że ta walka nie należy do niej, nie ona powinna stoczyć tę bitwę.

Sama sobie wyznaczyła granicę cierpienia. Tym razem nieprzekraczalną. Dotrzymała słowa, pewna, że już nikt nigdy nie zdoła wedrzeć się do jej myśli, a już na pewno nie do jej serca. Bo niby jak, skoro TA miłość wypełniała je aż po brzegi…?

Pan N. pojawił się przypadkiem, wyłonił się z przeszłości niczym duch. Mimo upływu lat, wydawał się kojąco znajomy. Szybko i sprawnie zaczął sobie robić miejsce w jej codzienności. Patrzyła oszołomiona na tę krzątaninę, niezdolna zapanować nad nagłym chaosem. Wywracał jej życie do góry nogami, a ona nic nie mogła na to poradzić.  W końcu znowu zaczęła się śmiać.

Miłość w jej sercu niezauważalnie zmniejszyła swoją objętość. Stała się gęsta niczym miód. Łagodnie przylgnęła do ścianek, wyścieliła dno, jakby chcąc zamortyzować cios, który nie nadchodził. Była niczym ochronna tarcza – słodka i dobra, na wypadek, gdyby pojawiła się gorycz. Była wspomnieniem obecności innego człowieka w jej życiu, choć wydawało się, że już dawno zapomniała jak to jest pozwolić komuś być. Dzięki niej wiedziała, czym jest absolutne oddanie, szczerość i szczęście. Uchylając skrzypiące drzwi, usłyszała: „Śmiało, otwórz szerzej. Zobacz – zrobiłam mu miejsce. No dalej, nie bój się. Jesteś bezpieczna. Ja zawsze tu będę”.

Photo by Aki Tolentino on Unsplash

 

Join the discussion

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *