Pora na kolejną odsłonę cyklu #modneczytanie. Tym razem książką, która mnie zainspirowała, było „Szczęście na dzień dobry” Jamie Cat Callan – poradnik, którego główne przesłanie brzmi – nie trzeba mieć fortuny, szafy pełnej drogich ubrań, luksusowego auta i wielkiego domu, by poczuć się szczęśliwą. Kobieta jest piękna, gdy zna swoją wartość i czuje się dobrze sama ze sobą. A że czasami oznacza to rozczochranie i minimum makijażu? Cóż…
Tym razem akcja #modneczytanie wyszła dość… spontanicznie. Kapryśna pogoda sprawiła, że do ostatniej chwili wahałam się, którą książkę wybrać i jak ją zilustrować strojem. Skoro jednak miało być radośnie, postawiłam na… kwiaty. Tak, pora wyznać to głośno – może nie jestem zbyt wielką romantyczką w życiu, ale motywy kwiatowe na ubraniach uwielbiam.
Dzisiejszy zestaw, o ile możecie pozwolić sobie na pewną swobodę w pracy, stanowi idealną propozycję, gdy wprost zza biurka zamierzacie udać się na koncert pod chmurką, spotkanie ze znajomymi czy spacer. Jako podstawę wybrałam letnią sukienkę o długości przed kolano, w drobne szaro-różowe kwiatki. Intensywny róż jest dość odważny (stąd moja uwaga odnośnie swobody wyboru stroju), dlatego całość warto nieco stłumić/przełamać, jeśli mamy w planach „sytuacje” zawodowe. Ponieważ sukienka ma czarne elementy – dodałam krótki żakiet z rękawem ¾, w tym samym kolorze. Zasłaniamy w ten sposób ramiona, unikając „zbyt frywolnego” wyglądu.
Do tego czarne (bardzo wygodne!) baleriny, torebka, która dzięki temu, że jest dość pojemna, a jednocześnie nie ma rozmiarów teczki na dokumenty, może z powodzeniem służyć nam zarówno w ciągu całego dnia pracy, jak i podczas niezobowiązujących wyjść w celach rekreacyjno-wypoczynkowych.
Nie wiem czy zwracacie na to uwagę, ale w moim przypadku wielkim atutem jest możliwość zmiany sposobu noszenia torebki – gdy pędzę gdzieś w ciągu dnia, chętnie przerzucam ją przez ramię, gdy zwalniam bieg – zamieniam ją w plecak, worek czy kuferek. To bardzo praktyczne rozwiązanie, przy pomocy którego możemy zmieniać charakter naszej stylizacji.
Co do biżuterii, zauważyliście zapewne, że noszę jej raczej niewiele i przeważnie dość skromną, ale i mnie zdarza się „zaszaleć”. Przejawem owego szaleństwa są np. czarne kolczyki w kształcie kota – drobiazg, ale potrafiący skutecznie poprawić mi humor. Na rękę założyłam czarno-srebrną bransoletkę – prezent od przyjaciółki.
Jeśli zaś chodzi o to, co mam na głowie (nie mam na myśli okularów)… pozostawmy to może bez komentarza.
sukienka (Carry), żakiet (Reserved), baleriny, torebka (Fashion Bags), bransoletka, kolczyki (kocie oko.pl), okulary przeciwsłoneczne
– wygrzebane z czeluści szafy własnej