#modneczytanie 7

To był początek tej złotej, polskiej jesieni – zieleń mieszała się z żółcią, promienie słońca igrały na ścianach budynków i w koronach drzew, a liście tańczyły nad naszymi głowami. Niby wszystko było OK., ale w rzeczywistości wszystko było nie tak. Wiatr smagał lodowatym podmuchem, a obecność ludzi w naszej pierwotnej lokalizacji sprawiła, że jedyne na co miałam ochotę, to ukryć się z książką pod kocem, w czterech ścianach mieszkania. Fotograf znosił moje pofukiwania ze stoickim spokojem. I tak nam wyszła parkowa sesyjka z fochem w tle.

To naprawdę kiepski pomysł, żeby brać się za sesję fotograficzną, gdy jest ci potwornie zimno, a przy okazji cierpi się chwilowo na ludziowstręt. Tak, jest coś takiego. Jako jedynaczka cierpię na to regularnie, gdy tylko znajdę się w tłumie lub nie mam czasu, by pobyć sam na sam ze swoimi myślami. Staję się wtedy niemożliwa i trzeba niezwykłej cierpliwości, by jakoś to przetrwać.

Na szczęście, mój fotograf to człowiek, który znosi to wszystko ze stoickim spokojem. Chyba już wie, że należy przeczekać kryzys, choć mój podły humor potrafi zepsuć całą koncepcję zdjęć. Tak było tym razem.

Jako lekturę, którą chciałabym Wam serdecznie polecić, wybrałam „Czas Budzika” Jana Kamińskiego ( o moich wrażeniach z lektury tej książki możecie przeczytać TUTAJ). To powieść, której akcja dzieje się w Czarnym, do złudzenia przypominającym Białystok. Za naturalny wybór miejsca realizacji sesji,  uznaliśmy Rynek Kościuszki i plac przy pomniku marszałka Piłsudskiego. Niestety. Ciągle byłam niezadowolona z kadrów, wszystko mnie rozpraszało, a do tego prześladował nas pan, czyszczący chodniki przy pomocy wielce specjalistycznego sprzętu, wytwarzającego mnóstwo hałasu i zostawiającego za sobą chmurę kurzu. Powiedziałam sobie – dość! Albo szybko się stąd ewakuujemy, albo ta sesja w ogóle nie dojdzie do skutku.

Ewakuacja nastąpiła do Parku Centralnego (co bardziej mi się kojarzyło z „Białymstokiem…” Marcina Kąckiego niż z „Czasem Budzika”), ale… cóż było począć? Jedyną nadzieją były te resztki zieleni, która zazwyczaj działa na mnie uspokajająco.

Zadziałała i tym razem.

A na spacer z „Czasem Budzika” wybrałam czarny golf, brudnożółtą, rozszerzaną spódnicę przed kolano i szary płaszcz. Do tego ciepłe rajstopy w delikatny wzór i czarne botki z ażurową cholewką. Jeśli chodzi o torebkę – możecie ją kojarzyć z poprzedniej sesji, to moja ulubiona, nieco workowata, przewieszana przez ramię i bardzo pojemna. Biżuterię ograniczyłam do minimum – tym razem to drobniutkie kolczyki w kształcie kwiatka, w kolorze starego złota.

Ten strój sprawdzi się w różnych sytuacjach – na spacerze, na randce, na uczelni, a nawet w pracy, o ile nie macie sztywnego regulaminu, dotyczącego ubioru.

Jesienią lubię zaakcentować jeden element stroju przy pomocy koloru, kojarzącego mi się z tą porą roku. W tym wypadku była to brudnożółta spódnica, ale różne odcienie pomarańczowego, czerwonego, brązu czy fioletu aż czekają, by sięgnąć po nie właśnie teraz.

#modneczytanie7

czarny golf, żółta spódnica (Mohito), szary płaszcz (Camaieu), botki z ażurowymi cholewkami (CCC), torebka (Fashion Bags), rajstopy i kolczyki – wygrzebane z czeluści szafy własnej   

 

#modneczytanie 7
#modneczytanie 7
#modneczytanie 7
#modneczytanie 7
#modneczytanie 7
#modneczytanie 7
#modneczytanie 7
#modneczytanie 7

Join the discussion

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *