#namarginesie 3 – wdzięczność

Doszłam ostatnio do wniosku, że najbardziej niedocenianym uczuciem jest wdzięczność. Nie zdajemy sobie sprawy jak wielką ma moc i jaką niezwykłą siłę daje człowiekowi, który ją odczuwa. Bez wdzięczności nie ma szczęścia. To wdzięczność pozwala nam uświadomić sobie jak wiele otrzymaliśmy od losu, stanowi naszą tarczę, chroniącą przed zazdrością, złością i podłością (sporo tych –ości) nieżyczliwych ludzi, jest źródłem dobrej energii, niezbędnej by powstać po upadku.

Wiem, wiem, wiem… jestem do bólu nudna w tym moim gadaniu o wdzięczności. Rzecz w tym, iż jestem też żywym dowodem na to, że jest to niezwykle skuteczne lekarstwo na frustrację i zniechęcenie, dopadające mnie zwłaszcza, gdy mam poczucie, że wkładam serce w to, co robię, a w zamian słyszę jedynie głosy niezadowolenia i wieczne pretensje.

Staram się wówczas wyciszyć mojego wewnętrznego buntownika, bo nikt jeszcze nie znalazł recepty na ludzką podłość, zawiść, mściwość, chorobliwe pragnienie władzy i strach przed jej utratą. Cóż… pozostaje uzbroić się w cierpliwość, podziękować za kolejną lekcję, jaką zesłał nam los, wyciągnąć z niej jak najwięcej dla siebie i… dalej robić swoje najlepiej, jak potrafimy.

Wierzę w to, że nic nie dzieje się bez powodu, że każde zdarzenie i spotkanie jest po coś, jest szansą, by czegoś się nauczyć i poznać lepiej samego siebie. Przypadki i zbiegi okoliczności nie występują w naturze, przydarzają się właśnie nam, byśmy mogli zdobyć doświadczenie, wzmocnić swój charakter, wypracować system obronny.

I tu… wchodzi na scenę ona – wdzięczność. Jeśli we wszystkim, co nas spotyka nauczymy się dostrzegać coś dobrego, zmieni się nasze nastawienie do życia i otaczających nas ludzi. Kiedy patrzę wstecz, widzę wyraźnie, że to te najtrudniejsze momenty stanowią dziś najcenniejsze doświadczenia. Proces odchodzenia i śmierć bliskiej osoby skłoniła mnie do zmiany priorytetów, zawodowe niepowodzenia pozwoliły mi odkryć, ukryte dotąd pokłady determinacji w dążeniu do celu, apodyktyczni przełożeni i wyjątkowo trudni we współpracy koledzy ćwiczyli moją cierpliwość i pokorę, nieoczekiwane i niechciane zadania stały się inspiracją do zdobycia  nowych kompetencji.

Mieszkam w cudownym miejscu, spełniam się zawodowo, realizuję swoje plany i marzenia, kocham i jestem kochana. Niczego nie muszę, ale chcę i mogę – czuć, doświadczać, żyć pełnią życia. I jak tu nie być wdzięcznym?

t-shirt (Camaieu)
szorty (Mohito)
bluza (Bee Dope)
skórzane sandały (CCC/Lasocki)
torebka (Fashion Bags)
biżuteria (wyciągnięte z czeluści szafy)
Fot. Andy X

2 comments

  • Justynko! Dzięki za refleksję odnośnie wdzięczności. Lubię Twoje wpisy. Jesteś piękna, mądra i do twarzy Ci z uśmiechem 🙂

Join the discussion

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *