Uwielbiam męskie ubrania. Spodnie co prawda raczej sobie odpuszczam – kiepsko w nich wyglądam , ale wszelkiej maści bluzy, koszule, t-shirty, krawaty, kurtki, czapki i szaliki kocham. Co w nich takiego magicznego? No cóż…
Męskie ubrania kusiły mnie zawsze. Na obozie harcerskim przed zimnem ratowała mnie bluza troskliwego brata, będąc na studiach nosiłam krawaty „pożyczone” z szafy taty, kiedy poszłam do pracy „wydębiłam” dwie męskie chusty – od brata i od kolegi, z którym pracowałam, a teraz z upodobaniem noszę białą, męską koszulę.
Możecie się śmiać, ale w męskich ubraniach czuję się lepiej. Są luźne, więc nic mi nie krępuje ruchów, w każdej sytuacji mam swobodę działania i swobodę noszenia (kobieca wyobraźnia, jeśli chodzi o stylistyczne kombinacje z użyciem męskiej koszuli, nie zna granic). Poza tym ubrania tworzone dla panów często są znacznie trwalsze aniżeli te tworzone z myślą o kobietach (wystarczy porównać bawełniane t-shirty z obu działów tej samej sieciówki – w wielu wypadkach bawełna użyta w ubraniach męskich jest lepsza gatunkowo). To aspekt praktyczny, związany z komfortem fizycznym. Jest jednak kwestia dużo ważniejsza – w męskich ubraniach czuję się po prostu bezpiecznie.
Jest grono kobiet, które ubiera się „po męsku”, dzięki czemu czują się pewniej. Nie podkreślają, a raczej maskują kobiece kształty, chcąc być postrzegane jako profesjonalistki i oceniane przez pryzmat swoich umiejętności, a nie wyglądu. Ja uważam, że profesjonalizm obroni się sam i nie wymaga rezygnacji z noszenia spódnic i butów na obcasie. W moim przypadku nie samo ubranie ma znaczenie, a raczej to, do kogo należało zanim je przechwyciłam. To ubrania mężczyzn, którzy okazują mi troskę, opiekują się mną, dbają o moje bezpieczeństwo.
Gdy idę pobiegać, a na szyi mam chustę mojego brata, wiem, że nie poddam się w połowie trasy, choćby nie wiem co, ponieważ on nigdy się nie poddaje, zawsze walczy do końca. Gdy czeka mnie rozmowa biznesowa lub trudne zadanie do wykonania, lubię mieć na sobie koszulę taty – człowieka upartego, konsekwentnie zmierzającego do celu małymi kroczkami. Te ubrania są jak amulety, nosząc je, pamiętam o tym, czego nauczyli mnie najważniejsi mężczyźni w moim życiu.
I niech nikt mi nie mówi, że dziewczyna w męskich ciuchach nie może wyglądać pięknie, intrygująco i seksownie. Cóż może być bardziej sexy niż kobieta w białej, męskiej koszuli, szpilkach i z czerwienią na ustach?
Zgadzam się z Tobą, że męskie ubrania noszone z wdziękiem przez kobiety dodają niewątpliwie sexapeallu. Mimo, że sama urodziłam się w szpilkach i krotkiej spódnicy, z upodobaniem nieraz sięgam po bluzę męża czy podobnie jak Ty, białą koszulę, tylko nie taty, a … syna 🙂 taka, tak, mój syn jest w takim wieku, że swobodnie moge od niego pozyczać koszule 🙂
Jeśli o mnie chodzi to uwielbiam męskie ubrania. Sama z siebie. Męskich spodni nie noszę, noszę za to damskie szerokie dresy. A, no i rurki damskie. W sklepie wolę kupić szeroką męską bluzę niż dopasowaną damską. Bardziej mi odpowiadają koszulki dla faceta niż dla kobiety. Mam dwie pary butów – adidasy i trampki. Lubię mieć na sobie luźne ubrania, ale jednocześnie dbam o swoją „kobiecą” stronę. Robię tylko i wyłącznie delikatny makijaż – usta, na policzki trochę różu. Czasem samoopalacz. Rzadko maluję paznokcie. Martwię się o jedną rzecz, mianowicie że mój chłopak pewnego dnia zwróci oczy ku jakiejś kobiecej lali, takiej z perfekcyjnym makijażem, perfekt paznokciami, dopasowanym do ciała ubrankiem. Martwi mnie to niezmiernie ale ja nie chcę rezygnować sama z siebie i robić z siebie na siłę kogoś kim nie jestem i nosić czegoś w czym nie czuję się dobrze, np. sukienek ;( Jednocześnie mam świadomość że faceci to wzrokowcy i cenią sobie wygląd płci przeciwnej… Jego mamie się podoba że ja jestem „taka normalna, a nie jakaś lalunia”… ale ja i tak czuję że mogłabym jemu podobać się bardziej. Czasem gdy założę sukienkę i buty na koturnie on jest zachwycony. Ale czy to powód bym chodziła tak na co dzień? Już zresztą widzę siebie w sukience – przygarbiona i smutna, jakbym chciała schować się przed światem i udawać że mnie nie ma. Chyba wolę być pewna siebie i uśmiechnięta w męskiej bluzie. Mam nadzieję że tym samym nie zniszczę swojego związku. Sorry że się tak rozpisałam, ale musiałam się wyżalić a temat postu jest do tego odpowiedni. Pozdrawiam cieplutko, Gaba.
Nie martw się tym, że chłopak może zwrócić uwagę na kogoś innego. Żaden mężczyzna, któremu zależy jedynie na tym, by dziewczyna dobrze się przy nim prezentowała, nie jest wart Twojej uwagi. Zdrowy związek opiera się na zaufaniu – chyba nie chcesz przez całe życie zastanawiać się czy w drodze po zakupy nie zauroczy go jakaś inna kobieta? W ten sposób zadręczysz samą siebie. Zmiany, których dokonujemy w naszym życiu powinny wynikać z naszego przekonania, że tego właśnie chcemy. Nie warto zmieniać się dla kogoś, z powodu presji otoczenia czy po to, by wpisywać się w jakieś standardy. Człowiek wartościowy doceni to jaka jesteś, bardziej będzie mu zależało na Twoim uśmiechu niż na sukience i koturnach.
Bardzo się cieszę, że do mnie zajrzałaś i dziękuję Ci za ten komentarz. Pozdrawiam ciepło 🙂
Ja osobiście uwielbiam męskie Tshirty i bluzy z kapturem. Noszę do nich zazwyczaj dopasowane skinny jeans, podarte na kolanach i adisasy lub nike-i. Najlepszy zestaw do noszenia ever 😀
Bardzo lubię styl ubierania się „basic”, nie lubię za to damskich bluzek w serek, czy z błyszczącymi nadrukami. Jakoś negatywnie mi się kojarzą.
Ja akurat nie mam negatywnych skojarzeń, związanych z ubraniami. Myślę, że wszystko da się interesująco ograć, ale najważniejsze, żebyśmy nosiły to, w czym jesteśmy sobą, w czym czujemy się dobrze. Nie przeszkadza mi jeśli ktoś nosi bluzki z np. dekoltem hiszpańskim, za którym ja nie przepadam, ale nie oznacza to, że sama będę takie nosić.
Co do męskich rzeczy – mimo upływu lat (to dość stary post) – nic się nie zmieniło, z pasją podkradam rzeczy mojej drugiej połówki 🙂
Dzięki za odwiedziny i komentarz, pozdrawiam 🙂