Podobno tajemnicą dobrze ubranych kobiet jest solidna (nie znaczy duża) baza ubraniowa. Ekstrawaganckie sukienki, sandały na niebotycznie wysokich obcasach, bogato zdobione bluzki, oryginalne ozdoby do włosów – to wszystko wygląda świetnie, ale… najczęściej nie na co dzień. W codziennej gonitwie potrzebujemy ubrań, dostosowanych do nas i naszego stylu życia, takich które będziemy nosić z przyjemnością, i z których z łatwością skomponujemy strój na każdą okazję.
Nie ma uniwersalnej bazy ubraniowej. Jeśli pracujesz w klubie fitness, koszula i marynarka może Ci się przydać zaledwie kilka razy w roku, za to ubrania sportowe będą stanowiły podstawę Twojej garderoby. Nie dajmy się zwieść autorom wszelkiej maści poradników i zadbajmy o to, by w naszych szafach znalazły się rzeczy, których rzeczywiście potrzebujemy i w których czujemy się dobrze.
Bez jakich elementów garderoby nie wyobrażam sobie mojej szafy? O tym, możecie przeczytać TUTAJ . Dziś ciąg dalszy mojej listy „must have”.
-
Sportowa bluza
Sportowa bluza
Jako dziecko byłam „chłopczycą” – w przedszkolu miałam głównie kolegów, skakałam przez płoty, biegałam z kijami, przedzierałam się przez pokrzywy. Sporo się zmieniło, ale zamiłowanie do sportowych ubrań pozostało. Ciepłe bluzy to niezbędne elementy mojej garderoby, sprawdzają się we wszelkich nieformalnych sytuacjach, gdy zależy mi przede wszystkim na wygodzie. Mam ich kilka (ostatnio najchętniej wybieram te z Koszulkowa), noszę w domu, w pracy, podczas spotkań z rodziną i przyjaciółmi. Zestawiam głównie z dżinsami, tymi prostymi, klasycznymi i typu „rurki”. Do tego trampki lub ciężkie, motocyklowe buty i gotowe!
-
Dżinsowa, krótka kurtka
Dżinsowa krótka kurtka
Moją idealną dżinsową kurteczkę znalazłam kilka lat temu w Orsayu. Zaczynam podejrzewać, że jest niezniszczalna ;). Świetnie sprawdza się latem – z sukienkami, topami, t-shirtami. Zimą pełni rolę sweterka lub żakietu. To zdecydowanie nieformalny element stroju, ale uniwersalny na tyle, że pasuje do większości ubrań w mojej szafie.
-
Chusta/apaszka/szal
Chusta
Nie jestem w stanie policzyć ile chustek/apaszek/szali posiadam. Przyznaję – to moja wielka słabość. Jeśli nie masz pomysłu na prezent dla mnie – kup chustę lub książkę, a zawsze będę zadowolona. Ta na zdjęciu to prezent od mojego brata, dlatego darzę ją szczególnym sentymentem.
Jako wieczny „zmarźlak”, niemal zawsze mam przy sobie coś, czym można osłonić szyję, a często również ramiona. W sezonie letnim noszę chustę, zawiązaną przy torebce – przydaje się w chłodniejsze wieczory. Zimą ciepły szalik to podstawa. Odpowiednio dobrane apaszki czy chusty są świetnym uzupełnieniem stylizacji wszelakich – spróbujcie sami.
-
Trencz
Trencz
Choć preferuję styl sportowy, mój ukochany szary trencz (upolowany kilka lat temu w Camaieu) noszę bardzo często. Znakomicie sprawdza się wiosną i wczesną jesienią. Pasuje do eleganckich stylizacji, ale ja zazwyczaj zestawiam go z dżinsami lub spódnicami, botkami na płaskiej podeszwie i trampkami. Dopóki nie znalazł się w mojej szafie, nie sądziłam, że jest to tak uniwersalny element garderoby. Teraz nie wyobrażam sobie bez niego codziennego funkcjonowania.
-
Płaskie botki
Płaskie botki
Nie umiem i nie lubię nosić butów na obcasach. Moje stopy fatalnie znoszą tego rodzaju wybryki, nawet na imprezach typu wesele mam ze sobą baleriny, w które wskakuję sprytnie około północy. Uwielbiam za to botki na płaskiej podeszwie lub bardzo niskim obcasie. Noszę je nieustannie wiosną i jesienią – do spódnic, spodni i tunik. Te na zdjęciu są z CCC – to zakup sprzed kilku sezonów, ale – jak widać – nadal są w niezłym stanie.
A Wy bez jakich elementów nie wyobrażacie sobie swojej garderoby?
Main photo by Priscilla Du Preez on Unsplash