Ci, którzy znają mnie od lat, wiedzą, że nie jestem typową „kobietką”. Nie za bardzo znam się na zakupach, choć moda mnie fascynuje, szpilki zakładam bardzo rzadko, a kosmetyczne nowinki omijam z daleka. Rzecz w tym, że moja praca to często kontakt z ludźmi i, choć po domu biegam w dresie i bez makijażu, na spotkaniu jakoś wyglądać trzeba, dlatego przygotowałam dziś dla Was listę sprawdzonych, kolorowych kosmetyków, których używam od lat do wykonania codziennego makijażu w sezonie jesienno-zimowo-wiosennym.
Poniżej znajdziecie listę kolorowych kosmetyków, których używam najczęściej i najchętniej przez większą część roku (zmiany wprowadzam tylko latem – część kosmetyków zamieniam na „lżejsze” wersje). Nie zawsze używam wszystkich produktów, czasami całkowicie rezygnuję z cieni, a błyszczyk i szminkę stosuję wymiennie. Wszystkie kosmetyki są dostępne w zwykłych drogeriach i – co ważne – nie kosztują majątek. Aha! Ten wpis nie był sponsorowany.
PODKŁAD
Na co dzień nie stosuję żadnych baz pod makijaż. Używam za to dwóch odcieni tego samego podkładu LASTING FINISH 25H COMFORT SERUM firmy Rimmel. Odcień 100 Ivory nakładam pod oczy – maskuje sińce, na resztę twarzy nakładam odcień 203 True Beige. Podkład ładnie wyrównuje koloryt skóry, choć na niedoskonałości sugeruję użyć też korektora – żadnego nie polecam, ponieważ wciąż szukam tego idealnego.
ROZŚWIETLACZ/KOREKTOR
To jedno z moich najnowszych odkryć – MODELING ILUMINATOR marki KOBO. Rzecz, której nie używam codziennie, a w tak zwane „gorsze dni”. Pomaga zamaskować cienie pod oczami i drobne zmarszczki, rozświetla, dzięki czemu znika wrażenie „zmęczonej twarzy”. Mała, ale całkiem przydatna rzecz.
PUDER
Jesienią, zimową i wiosną, od lat niezmiennie sięgam po puder matujący firmy KOBO. Chwilę mi zajęło dobranie odpowiedniego odcienia, przetestowałam kilka, w końcu wybór padł na 307 Sand Beige. Dobrze się trzyma przez większość dnia, ale jeśli macie katar albo planujecie wyjście po pracy, wrzućcie go do torebki, by poprawić makijaż.
TUSZ DO RZĘS
Cóż… moje poszukiwania idealnego tuszu do rzęs to niekończąca się opowieść. Ostatnio używam mascary Scandaleyes w wersji wodoodpornej marki Rimmel, ale nadal nie jest to produkt, jakiego szukam. Jeśli więc macie jakieś czarne, wydłużające i niesklejające rzęs propozycje – chętnie przetestuję.
KREDKA DO OCZU
Czasami przychodzi mi do głowy, żeby użyć kredki do oczu. Przyznaję – nie codziennie, ale co jakiś czas i owszem. Wybrałam produkt firmy Maybeline, Colorama Khol 100 Ultra Black. To miękka kredka, a wiem, że nie wszyscy takowe lubią. Ja powodów do narzekań nie mam, chyba, że w kwestii temperówki do kredek – muszę w końcu w jakąś porządną się zaopatrzyć.
CIENIE DO POWIEK
Jako osoba, która kompletnie nie potrafi malować oczu, wybrałam zachowawcze beże i brązy (mniejsze prawdopodobieństwo, że się skrzywdzę takim make-upem). Korzystam z trzech cieni z paletki Rimmel. Glam Eyes 016 Urban Flower (oprócz zielonego) oraz cienia KOBO Luminous Baked Colour w odcieniu 309 Cinnamon. To bardzo bezpieczny zestaw, ale wystarczający, by subtelnie podkreślić oko.
KREDKA DO BRWI
Przez lata nie miałam pojęcia, że coś takiego w ogóle istnieje i prawdę powiedziawszy nadal zdarza mi się zapomnieć o tym elemencie w mojej kosmetyczce. Rzecz w tym, że oprószone pudrem i w zestawieniu z podkładem, moje brwi znikają. By nie zniknęły całkowicie, podkreślam je delikatnie kredką firmy KOBO w odcieniu 301 Black.
RÓŻ
Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek miała jakiś inny niż Catrice Defining Blush w odcieniu 050 (mat i błysk w jednym produkcie). No dobra, mam go… eee… wieki i nie jest już dostępny na stronie producenta, są za to paletki do cieniowania Blush Artist.
POMADKA/BŁYSZCZYK
Chociaż bardzo mi się podobają usta w soczystych kolorach, sama nie mam odwagi, by nosić szminki w intensywnych odcieniach. Mam takową, to prawda, ale za każdym razem, zanim jej użyję, muszę przeprowadzić wewnętrzną walkę z szarą myszką, która we mnie siedzi. Na co dzień używam więc pomadki KOBO Colour Trends 302 Natural Beauty. A żeby jeszcze „złagodzić” kolor i błysnąć można na szminkę nałożyć błyszczyk w jasnobeżowym odcieniu (sprawdzonego nie mam, więc nie polecam).
Jak łatwo zauważyć – mam swoje ulubione marki, jestem bowiem klientem wracającym – jeśli jakiś produkt spełnia moje oczekiwania, sięgam po inne tego samego producenta. Co nie znaczy, że zamykam się na nowości, tak więc…
Kochane, jeśli macie jakieś sprawdzone produkty, które możecie z czystym sumieniem polecić – dajcie znać w komentarzach. Chętnie przetestuję przy okazji kolejnych zakupów.