Każdego dnia spotykamy dziesiątki ludzi, spora część z nich wyróżnia się: wyglądem, profesjonalizmem, kreatywnością, empatią czy pracowitością. Każdego dnia widzimy setki efektów ludzkich działań – w znacznej mierze pozytywnych. Dlaczego więc tak rzadko chwalimy i komplementujemy inne osoby? Nie doceniając siły pochwały i komplementu, nie doceniamy jednej z najskuteczniejszych i najtańszych metod motywacji.
Od kilku lat pracuję w branży medialnej. To specyficzne środowisko, często postrzegane jako plotkarskie, zawistne i zazdrosne, choć zdecydowana większość moich kolegów „po fachu” to sympatyczni i życzliwi ludzie. Pamiętam jednak doskonale w jakie osłupienie wprawiła mnie swego czasu starsza, doświadczona koleżanka, chwaląc mój występ przed kamerą. Uświadomiłam sobie wtedy, że nigdy wcześniej z ust moich współpracowników niczego takiego nie usłyszałam. Pochwały i komplementy stanowiły w redakcji „towar deficytowy”.
Tę dziwaczną „przypadłość” obserwuję nie tylko w relacjach zawodowych, ale i prywatnych. Z jakąż łatwością przychodzi ludziom krytykowanie się nawzajem, a jak trudno im wykrztusić z siebie kilka słów uznania. A przecież obie te czynności wymagają podobnego zaangażowania i wysiłku…
Konstruktywna krytyka to świetne narzędzie, przy pomocy którego możemy korygować błędy, ale to pochwała czy komplement odbierane są jako potwierdzenie tego, że obraliśmy właściwy kierunek, podjęliśmy słuszną decyzję, dobrze wykonujemy swoją pracę. Dlatego tak dziwi mnie „skąpstwo” w kwestii chwalenia innych. Zupełnie jakbyśmy się bali, że owych pochwał zabraknie dla nas lub że umniejszy to w jakiś sposób nasze dokonania czy podważy kompetencje.
Tymczasem pochwała to doskonałe narzędzie motywacyjne. Uznanie ze strony przełożonego, kolegi, bliskiej osoby, człowieka, którego podziwiamy i cenimy jest nieraz ważniejsze niż premie czy inne, materialne nagrody, motywuje i daje energię do dalszej pracy. Warunek – musi to być pochwała szczera i zasłużona.
Szczera, bo tylko taka ma jakikolwiek sens. Nie chcemy przecież utrwalać złych wzorców przez komplementowanie niechlujnego wyglądu koleżanki, braku umiejętności pracy w zespole czy fatalnego sposobu zarządzania. Zasłużona, bo codzienne komplementy szybko spowszednieją, a częste, przyznawane za drobnostki pochwały, przestaną mieć znaczenie.
Poza tym znacznie przyjemniej buduje się relacje (nie tylko zawodowe), dając wyraźny sygnał, że doceniamy starania i umiejętności drugiego człowieka. Nie oznacza to, że mamy ignorować problemy – wręcz przeciwnie! Te, należy jak najszybciej omówić i poszukać rozwiązania. Rzecz w tym, by być wobec siebie odrobinę życzliwszym.
Czy naprawdę komukolwiek spadnie z głowy korona, gdy przyzna, że znajoma pięknie dziś wygląda, kolega doskonale się spisał przy realizacji projektu, a książkę autorstwa sąsiada świetnie się czyta? Nie sądzę… Wiem natomiast, że nasze słowa mogą „sprowadzić na ziemię”, ale i uskrzydlać. Zamiast więc stale myśleć nad wadami innych i wytykać im niedociągnięcia, zwróćmy uwagę na ich zalety, by to, co robią, starali się robić najlepiej jak potrafią.
Photo by rawpixel.com on Unsplash