szum oceanu

Czuła, że odpływa. Zostawia za sobą całą tę złość, cały strach i rozczarowanie. Nie chciała takiej rzeczywistości. Wolała czuć pod stopami śliskość kamieni, miękkość czarnego piasku i chłód wody. Oczy tęskniły za soczystością zieleni, pochmurnym błękitem nieba i ludzkim uśmiechem. Uszy starały się wyłapać szmer, biegnącej po plaży jaszczurki, szelest liści i szum oceanu. To nie to miejsce. Nie tu powinna być…

Od początku czuła, że ta podróż będzie wyjątkowa. Nie tylko ze względu na odległość od domu czy piękno miejsca, do którego trafiła. Tak naprawdę te tysiące kilometrów, magia powulkanicznych gór i oceanu nie miały znaczenia. Ta podróż odbywała się w niej samej, w jej zagubionym umyśle.

Im dłużej oddychała ciepłym powietrzem, wdychała zapach wawrzynowych lasów i słyszała obco brzmiący język, tym częściej pękały przekonania w jej głowie. Nie, nie myślała źle o mieszkańcach tych ziem, raczej o sobie. Niewiara bliskich upewniała ją w przekonaniu, że do niczego się nie nadaje – niezaradna życiowo, słaba fizycznie i psychicznie – tak o niej mówiono za zamkniętymi drzwiami, świetnie przepuszczającymi dźwięki.

Nie oczekiwała wiele, do szczęścia wystarczyły jej książki i możliwość przelewania myśli na papier, choćby ten wirtualny, po którym bazgrała w programie MS Word. A jednak, zamiast radości, coraz częściej odczuwała frustrację. Zaczęła unikać ludzi, ukrywała się za maską kolejnych zapisanych zdań.

Swoje myśli upubliczniała. To było jak krzyk, którego nikt nigdy nie usłyszał. Całkiem wygodne rozwiązanie – można wyrzucić z siebie negatywne emocje, a sąsiedzi nie skarżą się na hałas.

Decyzja o podróży tak naprawdę nie była jej decyzją. Czuła się zbyt bezpiecznie w swojej, otoczonej czterema ścianami, strefie komfortu, by zdecydować się na wyprawę w nieznane. Jednocześnie wiedziała, że to ostatni moment, by coś zmienić. Ostatni moment, by zacząć wierzyć w siebie… Spakowała plecak, wrzuciła do kieszeni paszport i postanowiła przyjąć to, co przyniesie los.

Drugiego dnia po przylocie poszła na plażę. Wokół – pustka. Czarny piasek i oszlifowane wodą kamienie przywodziły na myśl bezludną wyspę. Ze strachem, ale i dziwną fascynacją obserwowała fale łapczywie zagarniające kolejne płachty przestrzeni, by w końcu dotknąć jej stóp. Zamknęła oczy i wsłuchiwała się w szum oceanu. A więc tak to jest – myślała – tak to jest dotknąć wolności.

Nie wiedziała jeszcze, że takie doświadczenie zmienia wszystko, że od tego momentu jest już tylko jeden kierunek, jedna droga. Pójście nią wymaga zdecydowania i odwagi, odrzucenia swoich lęków i przełamania słabości, opanowania chęci ucieczki i trudnej sztuki podnoszenia się po porażce. Otworzyła oczy i zobaczyła kolory. Otworzyła serce i poczuła emocje.

Wracała, wiedząc czego chce. Znalazła w sobie siłę do działania, motywację do pracy i energię. Rzuciła się w wir codzienności, gotowa na nowe wyzwania. Z uśmiechem na ustach przyjmowała kolejne ciosy. Jeszcze tylko ten jeden raz – myślała – dalej musi być już lepiej. Nie można się ciągle kopać z życiem…

Tego dnia padło o jedno uderzenie za dużo. Ciepła skroń dotknęła zimnego betonu. Czuła, że odpływa. Zostawia za sobą całą tę złość, cały strach i rozczarowanie. Nie chciała takiej rzeczywistości.  To nie to miejsce. Nie tu powinna być. Usłyszała szum oceanu…

 

 

4 comments

Join the discussion

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *