Warszawa zawsze kojarzyła mi się źle – brudna, zatłoczona, betonowa dżungla, w której mieszkają ludzie „zombie”, codziennie uczestniczący w wyścigu szczurów. Kiedy odwiedziłam to miasto po dłuuuugiej nieobecności, okazało się nie takie straszne, jakim je zapamiętałam. Pewnej lipcowej soboty, wraz z przyjaciółką, postanowiłyśmy odkryć Warszawę na nowo – nadal jest tam tłoczno i betonowo, ale wśród „zombie” żyją cudowni, sympatyczni, uśmiechnięci ludzie, a z asfaltu, w najmniej spodziewanym momencie, potrafią wyrosnąć urocze, zielone oazy.
