Moja szuflada

Biegła od pięciu lat. Na początku niezdarnie, chemicznie odurzona, z trudem stawiając stopy na niepewnym gruncie, z czasem – coraz szybciej, wybierając bezpieczne kępy traw i całe, nieuszkodzone przez wandali, płytki chodnikowe. Omijała kałuże, przeskakiwała przez papierki po cudzych cukierkach. Czasami zatracała się w biegu tak bardzo, że nie mogła złapać tchu. Dobrze jej z tym było, wiatr osuszał łzy, wywiewał wspomnienia z głowy i tęsknotę z tego miejsca, które niektórzy – zwłaszcza młodzi – nazywali sercem.

Continue reading „…biegnę…”