Całe życie borykałam się z brakiem wiary w siebie. Ciągle wydawało mi się, że za mało wiem, za mało potrafię, nie jestem dość dobra, nie zasługuję na… (wstawcie cokolwiek). Nie pomaga też mój wygląd – chuda blondynka dla jednych jest idiotką, dla innych „kruszynką”, wymagającą pomocy i opieki. Jeśli jednak wydaje Ci się, że jestem zbyt słaba, by sprostać kolejnym, stawianym przez życie wyzwaniom, wiedz że dam radę. Co lepsze – Ty również.
Pomijając beztroski okres dzieciństwa, całe życie byłam pesymistką. Podejmując się czegokolwiek, tworzyłam w głowie czarny scenariusz na wypadek, gdyby się nie udało – żebym nie musiała przeżywać rozczarowania. Lata ciężkiej pracy nad sobą i kolejne doświadczenia pozwoliły mi na transformację z pesymistki w realistkę z domieszką umiarkowanego optymizmu.
Nie było to łatwe zadanie. Brakowało mi pewności siebie, bo całe życie od otaczających mnie ludzi słyszałam, że jestem za słaba fizycznie, mam za małe doświadczenie, że to zbyt niebezpieczne, by się tego podjąć, że sobie nie poradzę. Moje marzenia postrzegane były przez innych jako mrzonki, moje plany wydawały im się nie do zrealizowania. Kąśliwe uwagi i złośliwe komentarze skutecznie studziły mój zapał do działania.
Jako otoczona troskliwą opieką jedynaczka, nie musiałam nigdy o nic walczyć, nie nauczono mnie przepychać się łokciami. Dziś wiem, że przez lata żyłam pod kloszem, chroniącym mnie co prawda przed goryczą porażek, ale też uniemożliwiającym rozwój, naukę na własnych błędach i wykształcenie w sobie umiejętności stawiania czoła problemom.
Tak naprawdę szkołą życia była dla mnie dopiero pierwsza praca. Nagle okazało się, że zupełnie nie umiem sobie radzić z krytyką i stresem. Nie potrafiłam wyciągać wniosków i popełniałam wciąż te same błędy. Szybko nabrałam przekonania, że jestem beznadziejna i do niczego się nie nadaję.
Zmieniłam pracę, ale moje poczucie własnej wartości zostało skutecznie zdeptane. Przemykałam firmowymi korytarzami, starając się jak najlepiej wykonywać powierzone mi obowiązki, nie rzucając się przy tym w oczy. Dopiero konieczność zmierzenia się z wyzwaniem, od którego zależało moje dalsze „być lub nie być” w owej instytucji, uruchomiło we mnie proces zmiany myślenia o samej sobie.
Zadanie, które otrzymałam, wydawało mi się niewykonalne. Nigdy wcześniej nie robiłam tego, czego ode mnie oczekiwano, nie miałam w tej materii żadnego doświadczenia i doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że kierownictwo podejmuje ryzyko proponując mi prowadzenie projektu, którego efekty miały szansę dotrzeć do tysięcy odbiorców. Z drugiej strony to był pierwszy, tak znaczący przejaw wiary innej osoby w moje umiejętności. Ktoś uwierzył we mnie, zanim ja uwierzyłam w siebie.
Przyjęłam tę propozycję, ale każdy kolejny etap pracy nad projektem był przede wszystkim walką z samą sobą. Zmaganie się z własnymi obawami i niepewnością oznaczało w praktyce potworny stres i hektolitry wylanych łez. Czy się opłacało? Tak. Zdecydowanie. Nic tak nie kształtuje charakteru i nie wzmacnia psychicznie, jak konieczność zmierzenia się ze swoimi największymi lękami.
Po pierwszym projekcie, pojawiły się kolejne wyzwania. Często wymagały przyswojenia dodatkowej wiedzy, nabycia nowych umiejętności i za każdym razem przekonania siebie, że mogę to zrobić. Dotyczyło to zarówno pracy, jak i życia prywatnego. Zaczęłam wierzyć, że skoro poradziłam sobie z czymś, co do tej pory funkcjonowało w mojej głowie jako nieosiągalne marzenie, jestem w stanie poradzić sobie z innymi rzeczami.
Nie znaczy to, że nie zdaję sobie sprawy z ograniczeń. Owszem nie mam mięśni księżniczki Xeny i nie potrafię wnieść na drugie piętro lodówki, ale – wbrew pozorom (chuda blondynka) – mam mózg, a dotychczasowe doświadczenia pokazały, że potrafię sprostać wyzwaniom, poradzić sobie w trudnych sytuacjach, ale przede wszystkim podnieść się po porażkach.
Nie ma cudownego lekarstwa na brak wiary w siebie. Poczucie własnej wartości to w dużej mierze suma naszych doświadczeń. Chcąc smakować życia w pełni, jesteśmy zmuszeni przeżywać wzloty i upadki, radości i smutki, euforię i ból. Doświadczymy rzeczy takich jak: poniżenie, upokorzenie, niemoc, cierpienie i rozczarowanie. Może nam się przydarzyć utrata pracy, choroba, odejście bliskiej osoby, nieudany związek. Każda decyzja, jaką podejmujemy, obarczona jest ryzykiem, ale największą zbrodnią jest go nie podjąć.
Photo by Heidi Sandstrom. on Unsplash
Brawo 😀