Już po raz czwarty, na kilka dni Białystok stał się polską stolicą mody. Fashionable East 2016 to piętnaście pokazów, pół setki modeli i modelek, fryzjerzy, wizażyści i sztab wolontariuszy. Do tego dziesiątki dziennikarzy, fotografów i blogerów – wszystko w pięknych okolicznościach… architektury, czyli w gmachu Opery i Filharmonii Podlaskiej oraz na terenie kampusu Uniwersytetu w Białymstoku.
Choć oficjalna inauguracja tegorocznej edycji Fashionable East w piątek (5.08), już w czwartek po południu można było poczuć przedsmak tego, co przygotowali dla miłośników mody organizatorzy. W gmachu Opery i Filharmonii Podlaskiej otwarto trzy niezwykłe wystawy: „Torebki Art Deco” Elżbiety Smoleńskiej, „Szkatułki, puzderka, tabakiery” Janiny Demianowicz oraz kolekcję Jerzego Antkowiaka „Polscy projektanci vol. 1”.


Urzekły mnie te misternie zdobione, niewielkie torebeczki i szkatułki – niby zwykłe przedmioty, ale mające swoją historię, same w sobie będące małymi dziełami sztuki.

Choć obie panie bardzo ciekawie mówiły o prezentowanych przedmiotach, król wieczoru był tylko jeden i był nim Jerzy Antkowiak – jak zawsze pełen energii, zabawny, sypiący anegdotami, kolejny raz podbił moje serce.





To już trzecia edycja Fashionable East, podczas której miałam okazję obserwować pana Jerzego i za każdym razem urzeka mnie jego bezpośredniość i luz. Mógłby zachowywać się jak rozkapryszona gwiazda, w końcu to legenda polskiej mody, projektant i szef artystyczny Mody Polskiej, którego do pracy przyjęła słynna „Grabolka” – Jadwiga Grabowska, a jednak Jerzy Antkowiak to człowiek przesympatyczny, dusza towarzystwa z zamiłowaniem do… mówienia. A słuchać można go godzinami.

Wieczór zakończył, pierwszy w tej edycji Fashionable East, pokaz Bondarowski/Marantha. Miała to być przede wszystkim prezentacja przepięknej biżuterii marki Bondarowski, dla której tło stanowić miały projekty Marty Nanowskiej (Marantha). Niestety, pomysł okazał się zupełnie nietrafiony, ponieważ biżuteria zeszła na dalszy plan lub wręcz „ginęła” w zestawieniu z oryginalnymi, bogatymi pod względem formy i kolorowymi projektami Nanowskiej. Szkoda, bo zarówno zaprezentowane kreacje, jak i niezwykła biżuteria, będąca pokazem prawdziwego kunsztu jubilerskiego (naprawdę robi wrażenie!) zasługiwały na to, by wyeksponować je jak najlepiej, tak, by mogły zostać zauważone, a ich piękno docenione przez oglądających.



Bardzo trafnie! Czekam na więcej.