Przychodzi taki moment, gdy rodzi się w człowieku potrzeba trwałości i stabilizacji, gdy zaczyna go męczyć tymczasowość i niepewność. Zaczyna tęsknić za znajomą, oswojoną już przestrzenią, za własnym kubkiem, kocem i ulubionymi książkami, za widokiem znajomych twarzy. Zaczyna szukać swojego miejsca na ziemi, miejsca które mógłby nareszcie nazwać domem… Tylko co to właściwie jest „dom”?
Z czym Wam się kojarzy dom? Dla mnie to przede wszystkim miejsce, w którym czuję się bezpiecznie, gdzie nie muszę niczego i nikogo udawać, gdzie nikt nie ocenia każdego mojego kroku, gdzie czekają na mnie bliscy i życzliwi ludzie, gdzie zawsze mogę wrócić…
Nie każdy ma/miał taki dom. Nie każdy miał mamę, która czekała z ciepłym obiadem na nasz powrót ze szkoły, nie każdy grał w piłkę z tatą lub dziadkiem, piekł drożdżowe bułeczki z babcią albo jeździł na rodzinne wakacje. Są domy, w których zamiast ciepła i miłości, króluje zło i agresja. Są domy pełne niezrozumienia i samotności, zawiści i zdrady. Są domy ubogie i ociekające bogactwem – zdarza się że w obu mieszkają nieszczęśliwi ludzie…
Podobno właśnie z domu wynosimy wzorce zachowań i relacji międzyludzkich. Nic więc dziwnego, że kolejne pokolenia popełniają te same błędy, nie radząc sobie zupełnie z własnymi emocjami. Miliony ludzi na całym świecie nie umieją stworzyć sobie i swoim bliskim domu, o jakim marzą. Niezabliźnione rany i wpajane przez lata schematy kiełkują w głowach, by niezauważalnie zepchnąć ich w te same koleiny, którymi podążali ich rodzice lub opiekunowie.
Może dlatego tak ważne wydaje mi się zdefiniowanie czym jest dla nas dom. By w momencie, gdy pojawi się tęsknota za własnym miejscem na ziemi, mieć świadomość jakie miejsce chcemy stworzyć. Pewność tego, co chcemy osiągnąć, pozwala nam walczyć z własnymi słabościami i ograniczeniami, pozwala obrać właściwy kierunek, jest jak projekt budynku – niezbędny by rozpoczęły się prace budowlane. Postarajmy się, by był to projekt naszego autorstwa…