Oto ona! Książka, której przeczytanie zajęło mi niemal 10 miesięcy. Lekturę każdego kolejnego rozdziału „Inżyniera dusz” rozpoczynałam modlitwą o szybki koniec tej udręki. Jedna z najbardziej wyczerpujących opowieści, jakie zdarzyło mi się czytać…
Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek doświadczę tak intensywnego uczucia niechęci na sam widok czytanej książki. Zdarzyło mi się to do tej pory tylko raz, w piątej klasie podstawówki, gdy musiałam przebrnąć przez „W pustyni i w puszczy” niejakiego Henia Sienkiewicza. Dziś mam więcej aniżeli 12 lat, mogłabym więc „rzucić w diabły” tego całego „Inżyniera…”, ale moja wierność zasadzie „jeśli zaczęłam, czytam do końca” mi na to nie pozwoliła.
Książka opowiada o życiu Niclasa – niepozornego mężczyzny, tanatokosmetologa. Rzecz w tym, że Niclas wcale nie jest taki zwyczajny, o czym czytelnik przekonuje się wysłuchując czegoś na kształt spowiedzi. Główny bohater opowiada psychologowi o tym, czego doświadczył, jakich ludzi spotkał na swojej drodze i kim się stał w wyniku tego, co przeżył. A przeżył tyle, że można by tym obdzielić co najmniej kilka osób. Pewnie dlatego ciągnie się to przez 540 stron…
Niclas to postać wyjątkowo niespójna, rozchwiana emocjonalnie. Jego biografia brzmi jakby składała się z fragmentów życiorysów co najmniej kilku osób. Jest mordercą i wybawcą zarazem, katem i ofiarą. Porusza się w świecie pełnym przemocy i seksu, w świecie, w którym śmierć jest naturalnym, wszechobecnym elementem, a znaczenie słowa człowieczeństwo zostało już dawno zapomniane.
Pierwszoosobowa narracja, wydała mi się niezwykle irytująca stylistycznie. Mimo, że książka ma ponad 500 stron, nie udało mi się do niej przyzwyczaić, ale trudno to uznać za błąd – raczej jest to kwestia gustu. Tekst jest tak naszpikowany emocjami, że brakuje tu miejsca na oddech, wymagane jest całkowite skupienie, co sprawia, że całość czyta się trudno. Ja odczuwałam notoryczne zmęczenie. Autorce udaje się wzbudzić pewne zainteresowanie losami Niclasa, ale z każdą kolejną stroną ta opowieść wydawała się coraz mniej wiarygodna. Rzecz w tym, że w moim przekonaniu, warunkiem sukcesu danej historii jest przekonanie czytelnika, by w nią uwierzył. I nie mówię tu o tym, że podróże w czasie wydają się mniej wiarygodne niż zbiorowa orgia, połączona z gwałtem i torturami. Harry Potter i seria Uniwersum Metro 2033 sprzedały się, bo ludzie uwierzyli w te historie. Choć w „Inżynierze dusz” nie ma ani magii, ani mutantów, jako czytelnik zupełnie „nie kupuję” historii Niclasa.
Podsumowując – nie polecam, choć przyznać muszę, że jest w tym pisaniu pewien potencjał.
Wydawca o książce:
Niclas opowiada psychologowi całe swoje życie. Sprawia wrażenie zwykłego, uprzejmego, z pozoru niczym nieodznaczającego się mężczyzny. Wyróżnia go jednak nietypowa praca – jest tanatokosmetologiem – makijażystą zmarłych.
Wynajmuje pokój u państwa Bursche. Jest z nimi w dobrych kontaktach, podobnie jak z ich nieletnią córką. Jednak gdy trzynastoletnia Amanda umiera w nietypowy sposób, a jej rodzice giną wskutek zbrodni doskonałej, Niclas musi opuścić miejsce swojego pobytu. Każde kolejne miejsce, w którym przebywa, jest naznaczone śmiercią…
Inżynier dusz zawiera ponadczasowe prawdy dotyczące zmienności i fałszywości ludzkiej, dążeniu do celu za wszelką cenę, a także miłości i nienawiści. To powieść pełna pożądania, cierpienia, przepełniona śmiercią i wyuzdanym seksem.
Tytuł: Inżynier dusz
Autor: Magdalena Flera
Wydawca: Novae Res
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 544
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-7942-512-9