Oglądaliście film „Diabeł ubiera się u Prady”? Ja go uwielbiam. To obowiązkowa pozycja w moim filmowym pakiecie na naprawdę podły dzień. Ilekroć widzę rewelacyjną Meryl Streep – konam ze śmiechu. Jakiś czas temu usłyszałam, że film jest ekranizacją powieściowego debiutu Lauren Weisberger, kiedy więc na wyprzedaży zobaczyłam książkę z tym właśnie nazwiskiem na okładce, bez wahania wrzuciłam do koszyka. I był to jeden z największych błędów w moim życiu. Jeśli literatura kobieca ma tak fatalną opinię wśród krytyków, to właśnie dlatego, że powstają takie… nieporozumienia jak „W pogoni za Harrym Winstonem”. Już dawno nie widziałam takiej ilości tandety, blichtru i głupoty, zgromadzonych na kartach jednej powieści.
Leigh bez przekonania stuknęła się z nimi kieliszkiem.
– Za nas.
Emmy nachyliła się i oświadczyła to scenicznym szeptem:
– Jesteśmy całkowicie, zdecydowanie i po królewsku popieprzone.
Adriana odrzuciła głowę do tyłu, częściowo z zadowolenia, a częściowo z przyzwyczajenia, dla efektu.
– W stu procentach jebnięte – roześmiała się.
[L. Weisberger, W pogoni za Harrym Winstonem, Albatros, 2010, s. 62]
Bohaterkami tego… nieporozumienia są trzy dobiegające trzydziestki przyjaciółki: Emmy, Leigh i Adriana. Emmy w ramach pracy podróżuje po świecie i odwiedza dobre restauracje, poszukuje kulinarnych inspiracji i ciekawych smaków, właśnie rzucił ją ukochany. Ją – marzącą o małżeństwie i dzieciach! Leigh – ma wymarzoną pracę w wydawnictwie i idealnego mężczyznę u boku, a mimo to… jest nieszczęśliwa. Adriana – leży i pachnie, nie robi nic dzięki bogatym rodzicom, którzy wspierają ją finansowo. Ach! Przepraszam! Adriana zalicza niemal wszystko co jest płci przeciwnej i spełnia jej kryteria. Dziewczyny żyją w świecie… zupełnie abstrakcyjnym, wręcz bajkowym. Może nie idealnym, bo przecież książka o relacjach damsko-męskich winna obfitować w przeróżne niespodziewane i kompletnie niewiarygodne wydarzenia z tym związane, ale… poza tym wszystko przypomina bardziej fikcję aniżeli rzeczywistość. W książce Lauren Weisberger nie istnieje np. ubóstwo, problemy ze zdrowiem czy jakiekolwiek problemy społeczne, natomiast poziom głupoty i narcyzmu zdaje się osiągać apogeum. Gdyby streścić to w kilku słowach to książka jest o plotkowaniu, analizowaniu kolejnych związków każdej z bohaterek, ich uczuciowych rozterkach i niespotykanych nigdzie na świecie dawkach szczęścia, jakie regularnie każda z nich otrzymuje od losu. Szok!
Jeżeli kiedykolwiek, jakikolwiek mężczyzna sięgnie z czystej ciekawości po to… nieporozumienie, to otrzyma informację, że kobiety to słodkie idiotki, których głównym zajęciem w życiu jest mówienie o facetach lub ich zaliczanie. Zapomniałam dodać o „najwybitniejszym” chyba wątku tej powieści. Otóż trzy główne bohaterki spotykają się pewnego razu, by w oparach alkoholu zawrzeć układ, w efekcie którego Emmy rozpoczyna Tour de Dziwka, Adriana poznaje znaczenie słowa monogamia, a Leigh kończy swój idealny związek.
Prawdę powiedziawszy czuję się zażenowana tym, że ktoś to w ogóle wydał. Nie mam nic przeciwko głupkowatym komediom w stylu „Seksu w wielkim mieście” – sama się z nich śmieję, ale „W pogoni za Harrym Winstonem” to najlepszy dowód na to, że niektóre historie powinny powstać WYŁĄCZNIE w wersji filmowej.
Jeden z rozdziałów tej książki nosi tytuł „Gdyby nie było to tak cholernie urocze, można by się porzygać”. Cóż… uroku tu raczej brak, ale porzygać się i owszem – można.
Tytuł: W pogoni za Harrym Winstonem
Autor: Lauren Weisberger
Tytuł oryginału: Chasing Harry Winston
Wydawnictwo: Albatros
Wydanie: III
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 430
Oprawa: miękka ze skrzydełkami