„Szczelina” Jozefa Kariki to jedna z najbardziej hipnotyzujących i tajemniczych opowieści, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Zdobywczyni najważniejszej słowackiej nagrody literackiej Anasoft Litera w kategorii „Nagroda czytelników”. Jestem przekonana, że wielu z nich w procesie lektury zadało sobie to samo pytanie: „Legenda, mistyfikacja czy przerażająca rzeczywistość?”.
Ta książka jest wyjątkowa od pierwszych stron, od przedmowy autora, z której wynika, iż „Szczelina” to zbeletryzowany zapis sześciu spotkań (zarejestrowanych przy pomocy dyktafonu) z niejakim Igorem M., który odezwał się do Jozefa Kariki po przeczytaniu jego poprzedniej książki „Strach”. Mężczyzna twierdził, że opisane tam sceny, w których bohaterowie błąkają się po lesie doświadczając zaburzeń czasu i przestrzeni, przypominają to, czego on sam doświadczył podczas pobytu w górskim paśmie Trybeczu, nazywanego „słowackim trójkątem bermudzkim”.
Karika zastosował w „Szczelinie” narrację pierwszoosobową, oddając głos swojemu bohaterowi. Jego opowieść przypomina zapis mówionej relacji – nie ma tu poetyckich opisów ani okrągłych zdań, jest mowa potoczna, język miejscami dosadny. Sama opowieść chwilami wydaje się nieco chaotyczna, z mnóstwem dygresji, dających czytelnikowi wyobrażenie kim jest Igor M. i jak wygląda jego życie.
A wygląda niezbyt wesoło. Oto młody człowiek, po ukończeniu studiów, staje w obliczu braku pracy. Udaje się do pośredniaka i zostaje skierowany jako robotnik budowlany do wysprzątania starego budynku, w którym inwestor planuje przeprowadzić generalny remont. Szybko okazuje się, że willa z początku XX wieku była niegdyś szpitalem psychiatrycznym.
Podczas pracy Igor znajduje sejf, a w nim dokumentację medyczną i stare płyty gramofonowe z nagranymi spotkaniami lekarza z jednym z pacjentów – Walterem Fischerem.
I tu należy Wam się małe wyjaśnienie – Walter Fischer istniał naprawdę. W styczniu 1939 r. zaginął w paśmie Trybeczu. Został odnaleziony kilka miesięcy później – w maju. Był nieprzytomny, miał liczne rany cięte i oparzenia. Choć obrażenia fizyczne udało się opatrzyć i Fischer ocalił życie, jego stan psychiczny się pogarszał – z tego powodu trafił do zakładu psychiatrycznego.
Przypadek Fischera tak bardzo zainteresował Igora, że ten zaczął szukać informacji o „słowackim trójkącie bermudzkim” i natrafił na artykuł, opisujący dziwne zniknięcia, do jakich doszło na małym, górskim obszarze, na przestrzeni kilku dziesięcioleci. Tu autor ponownie sięga po prawdziwe wydarzenia, a my – czytelnicy dajemy się wciągnąć w tę mroczną historię.
Igor M. hobbystycznie prowadzi bloga, postanawia więc napisać artykuł na temat swojego odkrycia i tajemniczych gór. Wśród komentarzy odnajduje treści pasujące do „bełkotu szaleńca” – jak postrzegał nagrania z zarejestrowanym głosem Fischera. Poznaje też dwóch kolejnych – oprócz niego samego i jego dziewczyny Mii – bohaterów tej fabuły: sceptyka Davida, przekonanego, że opowieści o górach, w których od lat bywa, są zmyślone oraz Andreja, pewnego że w Trybeczu dzieje się coś dziwnego. Wkrótce cała czwórka postanawia odwiedzić miejsca wcześniejszych zaginięć, by przekonać się jaka jest prawda.
Cała powieść dzieli się na trzy części, a wraz z każdą kolejną wzrasta napięcie i uczucie niepokoju. Punkt kulminacyjny przypada – tu bez niespodzianek – na część ostatnią, w której bohaterowie doświadczają rzeczy przerażających i niewytłumaczalnych. Czegoś, co odciśnie trwałe piętno na ich życiu.
Podczas lektury nasunęły mi się skojarzenia z reportażem Alice Lugen „Tragedia na Przełęczy Diatłowa”, który uważam za jedną z lepszych, przeczytanych przeze mnie książek – przedstawicielek literatury non-fiction. O ile jednak w przypadku Lugen nie ma wątpliwości, że czytamy o faktach, o tyle w przypadku Kariki rodzi się pytanie czy mamy tu do czynienia z legendą, mistyfikacją, efektem wyobraźni autora, doskonałym chwytem marketingowym czy przerażającą prawdą.
Niezależnie od tego jaka jest odpowiedź, „Szczelinę” czyta się znakomicie, nie mogąc się oderwać i doczekać finału, który wciąż pozostawia spore pole do interpretacji. Nie dostaniecie tu jednoznacznych odpowiedzi, ale właśnie w niepewności, przekształcającej się w lęk, tkwi moc tej historii.
Ponadto Karika, oddając głos Igorowi M., stworzył postać rozchwianego emocjonalnie człowieka, który doświadczył traumy i który temu, co przeżył, próbuje nadać sens. Mężczyzna zmaga się też z poczuciem winy, choć warto zaznaczyć, że jest to bohater wielowymiarowy, a kolejne, odsłaniane przed czytelnikami fakty, wpływają na to jak ostatecznie go oceniamy.
Autor „Szczeliny” pokazuje co potrafi uczynić z umysłem strach i do czego zdolny jest człowiek w ekstremalnych warunkach, gdy priorytetem staje się walka o życie. Mamy tu fascynujący przekrój ludzkich reakcji, z których wyłania się również obraz ciemnej strony natury człowieka.
Znakomity horror, w którym prawda miesza się z fikcją. Polecam Wam tę publikację gorąco.
PS To było moje pierwsze spotkanie z prozą Kariki, ale z pewnością nie ostatnie.
Wydawca o książce:
Legenda, mistyfikacja czy przerażająca rzeczywistość?
Trybecz, pasmo górskie na Słowacji. Od dziesięcioleci krążą o nim legendy z powodu tajemniczych zaginięć. Niektóre ofiary zostały znalezione martwe. Niektóre zniknęły bez śladu. A jeszcze inne powróciły – ranne i niezdolne do życia.
Igor zdobył tytuł magistra. Po pięciu latach wreszcie może zacząć karierę jako… robotnik budowlany. Na swojej pierwszej budowie odkrywa tajemniczy sejf. Znajduje w nim płyty gramofonowe sprzed kilkudziesięciu lat. Słyszy na nich głos człowieka, który przez ponad trzy miesiące błąkał się w górach Trybecza.
Świetna powieść najpopularniejszego słowackiego pisarza. Jozef Karika staje twarzą w twarz z legendą Trybecza.
„Szczelina” zdobyła najważniejszą słowacką nagrodę literacką Anasoft litera w kategorii nagroda czytelników!
Tytuł: Szczelina
Autor: Jozef Karika
Wydawca: Wydawnictwo Stara Szkoła
Tytuł oryginału: Trhlina
Tłumaczenie: Joanna Betlej
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 412
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-66013-10-0