„Węgry. W objęciach Dunaju” Kingi Piotrowiak-Junkiert to druga, po „Słowenii. Małym kraju wielkich odległości” Zuzanny Cichockiej, pozycja wydana w Serii Podróżniczej Wydawnictwa Poznańskiego, po jaką sięgnęłam. Skusiła mnie nadzieja na nieschematyczną, osobistą opowieść o kraju, którego właściwie nie znam, a o którym chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej niż suche fakty z turystycznych przewodników.
Kinga Piotrowiak-Junkiert – filolożka polska i węgierska, badaczka literatury oraz tłumaczka zaprasza czytelników w podróż na Węgry, do kraju który pokochała już jako mała dziewczynka i który po latach odkryła na nowo. Stworzyła osobistą, ciepłą, czułą narrację o krainie, leżącej w objęciach Dunaju.
Autorka przyznaje, że to państwo ma szczególne miejsce w jej sercu – co widać w momentami idealizowanej opowieści, ale też w trosce wyrażonej niepokojem o polityczny kurs współczesnych Węgier. Piotrowiak-Junkiert nie unika trudnych tematów, jak odradzający się skrajny nacjonalizm czy przerażające statystyki dotyczące przemocy wobec kobiet. Jednocześnie pokazuje nam niemal magiczną przestrzeń – kraj widziany jej oczami, przez pryzmat jej zainteresowań (odniesienia do literatury i kultury zdają się być wspólnym mianownikiem, niezależnie od tego czy czytamy: o romantycznym Budapeszcie, zachwycającej przyrodzie – w tym Dunaju, o regionalnej kuchni, wyjątkowości węgierskiego języka, trudnej historii tego państwa czy ogromnym szacunku Węgrów do folkloru i rękodzieła).
Te literackie tropy mogą być zarówno atutem, jak i wadą – myślę, że to kwestia osobistych upodobań. Mnie owa lekcja literatury węgierskiej wydała się na tyle ciekawa, by zachęcić do uzupełnienia wiedzy w tym zakresie.
Największym atutem omawianej publikacji jest jej prywatny wymiar – ta historia nabiera barw, przemyca smaki, zapachy i zachwyty, dzięki temu, że nie jest kolejną, folderową opowiastką dla turystów, ale bazuje na osobistych wspomnieniach i doświadczeniach. Oczywiście trudno w takiej sytuacji oczekiwać się obiektywizmu, ale też w żadnym momencie autorka nie przyznaje sobie statusu niezaangażowanego narratora. Wręcz przeciwnie – otwarcie się do tegoż zaangażowania przyznaje.
Lektura „Węgier…” była niezmiernie ciekawym doświadczeniem czytelniczym, bo pozwoliła mi spojrzeć na kraj, którego nie znam i który – jak mi się wydawało – nie ma zbyt wiele do zaoferowania, oczami kogoś, kto jest nim zauroczony, kto ma tam swoje ulubione miejsca i potrawy, kto pokazuje jego bogactwo kulturowe, a przy tym zdaje się być do tego w pełni uprawniony – nie tylko z racji wykształcenia, ale też dlatego, że jeździ tam od 40 lat, uznając to miejsce za swoją drugą ojczyznę.
Ta książka jest też rodzajem zapisu bolesnego zderzenia Węgier z dzieciństwa – krainy niemal bajkowej, z aktualnym, mocno niepokojącym obrazem tego państwa.
Ponadto znajdziecie w niej sporo ciekawostek. Jeśli chcecie wiedzieć: kto stworzył pierwszą regularną i opłacaną żołdem armię europejską, dlaczego w Budapeszcie nad Dunajem stoją buty, gdzie znajduje się druga pod względem wielkości synagoga na świecie i dlaczego bez Węgrów nie wypilibyśmy włoskiego espresso, to powinniście przeczytać tę książkę. A także dlatego, że świat to suma naszych osobistych historii i opowieści. Oto jedna z nich.
Wydawca o książce:
Co wspólnego ma średniowieczna mniszka z mostem na Dunaju?
Dlaczego w Budapeszcie dzielnice noszą imiona konkretnych ludzi?
Czemu Freddy Mercury śpiewał węgierską piosenkę ludową?
Podobno Węgrzy wymyślili prawie wszystko, bez czego trudno żyć: długopis, Excela i kolorowy telewizor. Bez nich nie ułożylibyśmy kostki Rubika, nie zjedlibyśmy marcepanowej świnki i nie wypilibyśmy włoskiego espresso. Węgierska egzystencja opiera się na animuszu i namiętności. Nie trzeba szukać daleko, wystarczy spojrzeć na barwną i burzliwą historię kraju, którego mieszkańcy żyją w ciągłym rozdarciu pomiędzy tęsknotą za wielkim światem a miłością do prowincji i tradycji.
Ta książka to zaproszenie do wędrówki uliczkami Budapesztu – miasta, które potrafi śnić się latami, i na węgierską wieś, do krainy niekończących się pól słoneczników. Nie zabraknie też słynnego Balatonu, gorących źródeł, wpadającej w ucho muzyki ludowej, która sprawia, że na Węgrzech śpiew i taniec są niczym sport narodowy, oraz papryki, bo przecież węgierska kuchnia to najlepszy dowód na to, że Węgry docierają do serca przez… żołądek.
Tytuł: Węgry. W objęciach Dunaju
Autor: Kinga Piotrowiak-Junkiert
Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie
Seria: Seria Podróżnicza Wydawnictwa Poznańskiego
Oprawa: twarda
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2024
ISBN: 978-83-68263-19-0