„(…) jedynym sposobem na uwolnienie się od codzienności jest przybranie maski (…)”
„To, co wyjątkowe, staje się powszechne, to, co nienormalne, normalne.”
(Craig Russell „Mistrz karnawału”)
Współczesny świat jest jak jeden, wielki karnawał. Cały system wartości wywrócił się do góry nogami, priorytety to dziś: pieniądze, kariera, sława i władza. Nie twierdzę, że dawniej ludzie tego nie pragnęli, ale mam wrażenie, że XXI wiek niebezpiecznie nasilił te żądze.
Niemal wszyscy wokół noszą maski, nieliczni potrafią pozostać sobą w każdej sytuacji. Ludzie masowo boją się ośmieszenia i wykluczenia, dlatego tak często milczą, choć w rzeczywistości chcą zaprotestować, pokornie podążają za tłumem, choć w głębi serca wiedzą, że powinni iść w przeciwną stronę.
Co gorsza, współczesny człowiek to prawdziwy mistrz – aktor i reżyser w jednym. Potrafi od zera stworzyć głównego bohatera, w którego następnie sam się wciela, by codziennie perfekcyjnie odgrywać przygotowane wcześniej dialogi. Pilnuje się na każdym kroku, by koronkowa sieć pozorów była wystarczająco autentyczna. Ów mistrz karnawału dba o najdrobniejsze szczegóły – odpowiedni wygląd, gestykulację, a nawet sposób mówienia. Potrafi robić to latami, aż w końcu sam już nie odróżnia co jest prawdą, a co mistyfikacją.
Nie da się jednak bezkarnie przeżyć życia, fundując sobie non-stop rozdwojenie jaźni. Zazwyczaj przychodzi taki moment, gdy „dzielny aktor” nieopatrznie odsłoni swe prawdziwe oblicze i nic już nie będzie takie, jak było.
Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego tak łatwo podporządkowujemy swoje życie, plany, marzenia pogoni za pozycją i mamoną? W końcu zaczęłam przyglądać się ludziom i okazało się, że prawda jest banalna. Hierarchia społeczna to potężna siła – wznosi na wyżyny lub spycha na dno. Ci, którzy budują swoją wartość w oparciu o opinie innych, potrzebują sławy, bogactw i władzy, by upewnić się, że coś znaczą. Czują się dobrze sami ze sobą dopiero wówczas, gdy przejrzą się w oczach innych, gdy dostrzegą tam podziw i aprobatę. Wkładają więc maskę, stanowiącą odpowiedź na potrzeby otoczenia. To maska zapewnia im szacunek i wygodne miejsce w społeczeństwie.
Co jednak się stanie, gdy zrzucą kamuflaż? Na taki krok decyduje się niewielu, bo zrzucenie maski zbyt często oznacza odrzucenie pozycji, którą zapewniała. Bez swej maski aktorzy są nadzy i bezbronni.
To ważne, by być reżyserem, gdy chodzi o własne życie, ale warto realizować scenariusz w oparciu o to, jacy naprawdę jesteśmy. Ktoś mądry, powiedział kiedyś, że jest wiele dróg, prowadzących do celu. Wiele jest sposobów na osiągnięcie w życiu tego, czego naprawdę chcemy. Są i takie, które nie wymagają wyrzeczenia się samego siebie.
To, jakim jesteśmy człowiekiem zależy tylko od nas. Inni ludzie to kiepski fundament dla budowania poczucia własnej wartości – gdy odejdą, pozostanie pustka. Życzę więc Wam i sobie – odwagi, by przejść przez życie z podniesioną głową. Bez maski.
Fot. Andrzej Petelski