Pamiętam czasy szkolne, gdy jedna z koleżanek, patrząc na moją bluzkę (w której byłam poprzedniego dnia w szkole) z grymasem, który dziś zinterpretowałabym jako rodzaj wyniosłości połączonej z obrzydzeniem, stwierdziła, że nie wyobraża sobie chodzenia dwa dni pod rząd w tych samych ciuchach. Beztrosko odparłam wówczas, że – pomijając bieliznę – nie mam z tym problemu. Wspomnienie tej sytuacji wróciło do mnie ostatnio, po przesłuchaniu kolejnego odcinka podcastu „Odpowiedzialna moda” Katarzyny Zajączkowskiej. Uświadomiłam sobie, że mimo upływu lat, podejście części osób do kwestii posiadania i użytkowania (nie tylko) ubrań, się nie zmieniło.
A zmiany są konieczne. Świadczą o tym raporty, dotyczące wpływu branży odzieżowej na środowisko i nasze zdrowie. Nie bez znaczenia są też, czające się tuż za rogiem (lub trwające) kryzysy – oprócz klimatycznego, także energetyczny i ekonomiczny. Wskazuję te trzy „argumenty”, ponieważ w większym lub mniejszym stopniu, dotyczą nas wszystkich, ale też ze względu na to, że minimalizm może być poniekąd odpowiedzią na każdy z nich.
Tak, jak w latach 90., moszczący się wygodnie w polskiej rzeczywistości kapitalizm, zachęcał do posiadania „czym więcej, tym lepiej”, tak początek drugiej dekady XXI wieku „sugeruje” nam zwrot w przeciwnym kierunku. Choć w wielu środowiskach: odpowiednia metka na ubraniu, drogie auto, okazały dom i wczasy „All inclusive” kilka razy w roku nadal postrzegane są jako potwierdzenie statusu społecznego i ekonomicznego, coraz częściej ich zamiennikami stają się: odzież z drugiego obiegu, elektryczne auta, niewielkie domy przyjazne środowisku i wyjazdy pozbawione luksusów, ale zapewniające bliski kontakt z naturą.
Nasze szafy, siłą rzeczy, dostosowujemy do tych trendów. Mniejszy dom oznacza nie tylko niższe koszty utrzymania, ale też mniej przestrzeni na przechowywanie, a więc konieczność ograniczenia ilości posiadanych ubrań. To z kolei skłania do skomponowania garderoby kapsułowej, gdzie większość elementów można ze sobą swobodnie łączyć, tworząc maksimum zestawów na różne okazje. Dzięki temu kończą się problemy z pakowaniem – w jednej walizce spokojnie zmieścimy rzeczy na (co najmniej) tygodniowy wyjazd. A skoro zmniejszamy ilość ubrań w naszych szafach, chcemy by te, które w niej zostały były jak najlepszej jakości i jak najbardziej funkcjonalne. Ograniczając zakupy, oszczędzamy środki, które możemy przeznaczyć na edukację, podróże, aktywne uczestnictwo w kulturze, a jeśli jest taka potrzeba – na lepszej jakości ubrania. Bo nie ma co się oszukiwać, za naturalne materiały z certyfikatami i polską produkcję, trzeba zapłacić. Jeden porządny, biały t-shirt, który mimo intensywnej eksploatacji jest w stanie spokojnie przetrwać kilka sezonów, kosztuje często tyle co 4-6 kiepskiej jakości koszulek z sieciówki, jedna, świetnie skrojona marynarka z lnu czy wełny to równowartość 3-5 poliestrowych marynarek itd. Choć początkowo ta cena może odstraszać, w dłuższej perspektywie taka inwestycja się kalkuluje – nosimy te rzeczy dłużej, komfort użytkowania jest nieporównywalnie wyższy, a przy okazji produkujemy mniej śmieci.
Zanim jednak gromadnie zaczniecie oczyszczać swoje garderoby, by ruszyć na kolejne zakupy – STOP! Priorytetem nie jest napędzanie konsumpcji, a jej ograniczenie. W praktyce oznacza to, że zanim wyjmiecie z portfela swoją kartę płatniczą, sprawdźcie co już macie. Być może „odchudzenie” garderoby nie będzie się wiązało z koniecznością kupowania czegokolwiek – po prostu zostawicie rzeczy, które naprawdę lubicie i chętnie nosicie. A jeśli faktycznie okaże się, że są jakieś braki, niech wasz wzrok w pierwszej chwili skieruje się ku drugiemu obiegowi. I nie mówię tu tylko o aplikacjach typu Vinted, wymianach organizowanych wśród znajomych czy, tak dziś popularnych, second handach. Jeśli tak jak ja, nie lubicie tłumów i nie przepadacie za buszowaniem w halach pełnych ciuchów, polecam zajrzeć do szaf sióstr, braci, mam, ojców, mężów, stryjów, matek chrzestnych, przyjaciółek itp. Tam również można znaleźć prawdziwe perełki i dać im drugie życie.
Drugi obieg to też znakomita opcja dla tych, którzy zmagają się z dylematami etyczno-ekologicznymi, np. nie chcą kupować ubrań ze skór naturalnych. Nie da się jednak ukryć, że skórzana ramoneska będzie lepszym wyborem niż ta z tzw. ekoskóry. Ta druga z ekologią nie ma nic wspólnego, gdyż jest to tkanina poliestrowa – rozkłada się ok. 500 lat (różne źródła wskazują różne liczby), nie oddycha, a po kilku latach potrafi płatami odpadać (to doświadczenie osobiste – dwie kurtki, rękawy w trzeciej, kołnierz w marynarce; od tego czasu nie kupuję ubrań z ekoskóry, „donaszam” jedynie to, co mam). Dlatego właśnie skórzanych kurtek, kamizelek, płaszczy, spodni itp. warto szukać w drugim obiegu. Rezygnując z zakupu nowych rzeczy, nie napędzamy produkcji, pozostając w zgodzie z naszymi przekonaniami.
I tą, wyjątkowo okrężną, drogą dotarłam do początku tego tekstu i tytułu: „Nie bój się powtórzeń”.
W cyklu „Outfit” pojawiają się stylizacje, które powstają na bazie rzeczy z mojej szafy. Nie kupuję nowych elementów, żeby sfotografować stylówkę na bloga. Te same ubrania, buty i dodatki będą się więc pojawiały w różnych zestawach, bo zależy mi na pokazaniu, że nie potrzebujemy dużo. Kluczem jest dobrze skomponowana garderoba, dostosowana do naszych potrzeb.
W dzisiejszym outficie wykorzystałam beżową bluzę, która pojawiła się już w jednej z wcześniejszych stylizacji. Całość jest w stonowanych barwach, postawiłam więc na wzorzysty element w postaci spodni w beżowo-brązową kratę. Dodałam też skórzany, brązowy pasek ze srebrną klamrą.
Karmelowy płaszcz jest ze mną od lat – kolor i krój (kimonowy, bez zapięcia, przewiązywany w talii paskiem) są właściwie ponadczasowe. Czarny, wełniany szalik wykradłam z szafy mamy, a opaska z wełny alpaki to pamiątka przywieziona z Roztocza.
Czarno-beżowa torebka to z kolei mój urodzinowy prezent. Czarne, skórzane botki okazały się chyba zakupem roku – śmigam w nich niemal codziennie.
Jedyny element biżuteryjny w tym zestawie to dość duże, ciężkie kolczyki w brązowo-złotym kolorze. I raczej nie potrzebują towarzystwa.
Dajcie znać czy jesteście zadowoleni z zawartości Waszych szaf, a jeśli nie – z czego to, Waszym zdaniem wynika. Tymczasem trzymajcie się ciepło, bawcie się modą i kupujcie mądrze.