Pora nadrobić blogowe zaległości. A tych nazbierało się całkiem sporo – seria nieopisanych, letnio-jesiennych wyjazdów, przysypana została nawałem pracy i codziennością. Czas więc odgrzebać wspomnienia i podzielić się z Wami jednym z naszych podróżniczych odkryć – oto Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej.
Jeśli zastanawiacie się, gdzie u licha leży Kolbuszowa, spieszę donieść, że w województwie podkarpackim, nad rzeką… Nil. Tak, to nie pomyłka. Jeśli marzy Wam się wyprawa nad Nil, to nie ma doprawdy konieczności kupowania biletów lotniczych do Egiptu, zwłaszcza że nad naszym polskim Nilem widoki też są „niczego sobie”, choć sama rzeczka przypomina raczej rów z wodą.
Skłamałabym jednak mówiąc, że przygnało nas do Kolbuszowej pragnienie ujrzenia tego „wodnego cudu”, jego istnienie odkryliśmy bowiem będąc już na miejscu. Naszym celem był tamtejszy skansen – nie zawiedliśmy się. Na około 30 hektarach zobaczyć można ponad 80 różnego rodzaju obiektów: domów, zabudowań gospodarskich, wiatraków, kapliczek itp. Są też takie perełki, jak: szkoła, karczma czy kościół. Ten pod wezwaniem św. Marka Ewangelisty jest chyba najokazalszym budynkiem w całym skansenie. Na mnie jednak największe wrażenie zrobiła dawna pasieka oraz przepiękne, przydomowe ogrody.
Poruszanie się po parku ułatwia plan, który można dostać w budynku, w którym znajdują się kasy, ciekawskim polecam audioprzewodnik (do wypożyczenia na miejscu), choć trzeba przyznać, że tempo opowiadania o poszczególnych zabytkach wydało się żółwie nawet nam – stałym gościom wszelkich muzeów.
Na terenie parku etnograficznego spędzić można cały dzień. Z dala od miejskiego zgiełku, wśród zieleni i starych domów (a chwilami domowego ptactwa) lub nad stawem, którego brzegi malowniczo porastają trzciny i tatarak. Idealne miejsce dla miłośników historii i architektury oraz wszystkich zainteresowanych etnografią. Polecam bardzo!
Więcej informacji na stronie: http://www.muzeumkolbuszowa.pl