Starzeję się, dziwaczeję i zmieniam upodobania, a może wszystko jednocześnie… Coraz trudniej mi trafić na książkę, która nie znudzi mnie po pięćdziesięciu lub stu stronach. Coraz częściej przerywam lekturę w połowie i próbuję wrócić do niej za jakiś czas. I coraz częściej te powroty okazują się totalnym nieporozumieniem. Kiedy więc trafię w końcu na coś, co wciąga mnie tak bardzo, że tracę kontakt z rzeczywistością, z przyjemnością zarywam noce.
„Szepty zmarłych” to moje pierwsze spotkanie z prozą Simona Becketta i (niestety) trzeci tom przygód Davida Huntera – antropologa sądowego. Wielokrotnie wspominałam, że nie znoszę rozpoczynać lektury od środka serii – trudno ocenić książkę, nie mogąc odnieść się do wcześniejszych części, nie wiedząc czy autor nie powiela swoich pomysłów i czy jego bohaterowie zmieniają się, dojrzewają, przeobrażają…
Mimo tych wszystkich znaków zapytania, powieść czytało się znakomicie. Świetnie zbudowana, zawiła intryga, zaskakujące rozwiązanie kryminalnej zagadki, wzbudzający sympatię główny bohater – to wszystko sprawia, że powieści Becketta cieszą się popularnością na całym świecie.
W tym tomie David Hunter, po traumatycznych przeżyciach (jakich dokładnie okaże się, gdy przeczytam dwie poprzednie części), czuje się zmęczony i wypalony. Praca, którą niegdyś kochał, przestała mu sprawiać radość. Hunter opuszcza więc Anglię i wraca do USA, na tzw. Trupią Farmę, czyli do Ośrodka Badań Antropologicznych przy Uniwersytecie Tennessee, gdzie uczył się zawodu. Tam, pod okiem Toma – dawnego nauczyciela i przyjaciela w jednej osobie, próbuje odzyskać równowagę. W międzyczasie Tom angażuje Davida w pracę nad sprawą zabójstwa. Kolejne odkrycia wskazują na seryjnego mordercę. Gdy znika znany psycholog, mający sporządzić profil poszukiwanego zabójcy, rozpoczyna się wyścig z czasem i z mordercą.
Głównego bohatera czytelnik „widzi” przy pracy, jak i w sytuacjach prywatnych, poznaje jego myśli, lęki i słabości. Dzięki temu David Hunter staje się bardziej „ludzki”, bardziej wiarygodny. Z drugiej jednak strony zupełnie „nie kupuję” Huntera w obliczu utraty przyjaciela – niby odczuwa żal, ale jest przy tym zadziwiająco nijaki, płytki. Jeśli więc chodzi o konstrukcję postaci zdarzają się Beckettowi dobre momenty, ale próżno tu szukać pogłębionej analizy psychologicznej.
Nie przekonuje mnie także – mimo, iż zaskakujące – iście hollywoodzkie zakończenie. Nie chcąc zdradzać szczegółów i odbierać Wam przyjemności z czytania, powiem tylko, że pomysły rodem z amerykańskich filmów sensacyjnych, w przypadku książek zazwyczaj wydają mi się nieco naciągane.
Najlepsze jest jednak to, że chociaż zdaję sobie sprawę ze słabych punktów tej powieści, mnóstwo radochy sprawiło mi czytanie jej. I chyba o to właśnie chodzi – by umieć przestać oczekiwać, że wszystko w życiu będzie z górnej półki. By umieć cieszyć się, gdy zamiast owoców morza, steku z żubra lub trufli, na stole są tylko nieśmiertelne kanapki z mielonką i umieć dobrze się bawić, kiedy zamiast muzyki klasycznej, grają disco-polo.
Bardzo przyjemne, weekendowe czytadło. Polecam.
Opis wydawcy:
David Hunter, który wie o śmierci wszystko – w niespełna rok po kolejnym śledztwie, którego omal nie przypłacił życiem – wraca tam, gdzie uczył się zawodu. Tam, gdzie „wszędzie wokoło leżały ludzkie ciała w różnym stadium rozkładu”, a „wielkie czarne litery na bramie informowały, że to Ośrodek Badań Antropologicznych, lepiej znany pod inną, mniej urzędową nazwą Trupia Farma”. Tam na prośbę swego mentora rozpoczyna dochodzenie w sprawie makabrycznego morderstwa. Dochodzenie, w którym będzie musiał wysłuchać najbardziej przerażających szeptów zmarłych. W miejscu jeszcze straszliwszym i bardziej nieludzkim niż „Trupia Farma”.
Tytuł: Szepty zmarłych
Autor: Simon Beckett
Tytuł oryginału: Whispers of the Dead
Wydawca: Wydawnictwo Amber
Rok wydania: 2009
Oprawa: twarda
Ilość stron: 256
ISBN: 978-83-241-3367-3