Tak – jestem z Podlasia i nie – nie przeczytałam wszystkich książek Katarzyny Bondy, która upodobała sobie północno-wschodnią Polskę, jako miejsce akcji powieści kryminalnych. Kto mnie zna, ten wie, że gdy czytają coś wszyscy, ja zazwyczaj sięgam po coś zupełnie innego. Właśnie dlatego „Florystka” trafiła w moje ręce z takim opóźnieniem. Prawdopodobnie zyskałam dzięki temu ponad dwa lata spokoju, bo ta powieść sprawiła, że straciłam dla Bondy głowę…
Już dawno czytanie powieści kryminalnej nie sprawiło mi takiej radości. Niestety, należy wziąć pod uwagę, że jest to opinia całkowicie nieobiektywna i podszyta emocjami, gdyż akcja trzeciej części przygód znanego psychologa śledczego Huberta Meyera, w znacznej mierze rozgrywa się w moim rodzinnym Białymstoku.
Meyer „liże rany” po nieudanym śledztwie. Po tym, jak zdecydował się odejść z policji, zaszywa się w chatce, odziedziczonej po rodzicach, w okolicy wsi Jakunówko. Fundusze Huberta szybko się kurczą, a on sam nie wie co zrobić ze swoim życiem. Wkrótce pojawia się propozycja współpracy przy sprawie zaginięcia dziewczynki w Białymstoku. Nie zastanawiając się zbyt długo, profiler przyjmuje ofertę starego przyjaciela i wyrusza do stolicy Podlasia.
Podejrzaną w sprawie zaginięcia dziewięcioletniej Zosi Sochackiej jest jej matka i to właśnie z nią ma porozmawiać Meyer. Im więcej danych udaje mu się zebrać, tym częściej trafia na tropy, prowadzące do głośnej sprawy sprzed lat – morderstwa jedenastoletniego Amadeusza, syna znanej w Białymstoku florystyki Aleksandry Jekel. Kiedy ciało Zosi zostaje znalezione na cmentarzu, na którym pochowany jest Amadeusz, śledczy zaczynają podejrzewać matkę chłopca.
Dobrze skrojona, doskonale napisana, wielowątkowa i nieco zagmatwana powieść. Autorka całkiem sprawnie porusza się po Białymstoku, przywołując m. in. osiedle Dziesięciny czy Las Wisielców. Pojawiają się też, znane w stolicy Podlasia nazwiska, jak: Lech Pilecki (przedsiębiorca) czy Maciej Biernacki (radny), choć w książce Bondy personalia te przypisane są bohaterom, zajmującym się zupełnie czym innym (zbieg okoliczności?).
Niezwykle interesujący wydał mi się wątek matki, która nie potrafi pogodzić się ze stratą dziecka. Ucieka we wspomnienia, wierzy w zjawiska nadprzyrodzone i kontakt z duchem syna, zatracając jednocześnie kontakt z rzeczywistością. Pogrążona w żalu i smutku florystyka, wypiera fakt, że Amadeusz nie żyje. Wegetuje, balansuje na granicy obłędu, rozpaczliwie pragnąc śmierci, jednak raz uratowana po próbie samobójczej, nie potrafi ponownie „przekroczyć granicy”.
Oprócz tego, że sporo dzieje się w śledztwie, atrakcji dostarcza też prywatne życie Huberta Meyera – bliskie (czasami zbyt bliskie) kontakty z – jak się niebawem okazuje – koleżanką z pracy, wścibska pani profesor ze stacji badawczej jako sąsiadka w Jakunówku, w końcu podpalenie domu rodziców profilera. Krótko mówiąc – nie ma czasu się nudzić.
A ponieważ długie jesienno-zimowe wieczory bywają nudne, „Florystkę” gorąco polecam.
Opis wydawcy:
Hubert Meyer popełnił błąd w profilu i porzucił pracę w policji. Stary przyjaciel prosi go o pomoc w przesłuchaniu młodej kobiety, w związku z zaginięciem jej 9-letniej córki. Policjanci próbują łączyć tę sprawę z bestialskim zabójstwem 11-letniego Amadeusza, którego matka jest szanowaną w mieście florystką. Okazuje się, że była ona ostatnią osobą, która widziała Zosię żywą.
Florystka początkowo pomaga w poszukiwaniach, ale gdy ciało dziecka odnajduje się na tym samym cmentarzu, gdzie pochowano Amadeusza, staje się główną podejrzaną.
Tytuł: Florystka
Autor: Katarzyna Bonda
Wydawca: Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA
Rok wydania: 2015 (wydanie kieszonkowe)
Oprawa: broszurowa
Ilość stron: 576
ISBN: 978-83-7758-961-8