Udało się! Tegoroczny urlop spędziłam częściowo w Zakopanem. A właściwie nie tyle w Zakopanem, co w górach, za którymi, mieszkając na Podlasiu, tęsknię przez cały rok. Niestety, ostatnie tygodnie przed urlopem były tak intensywne, że zmęczenie dało w końcu o sobie znać. O całodziennych wyprawach nie było mowy, ale… nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Miałam świetną towarzyszkę podróży, dzięki której udało nam się opracować cztery krótkie trasy dla niezbyt wytrawnych wędrowców.
Założenie było proste – trasy miały być przede wszystkim kilkugodzinne, a nie całodniowe ze względu na nasze możliwości fizyczne. Zależało nam też na tym, by do każdego wyjścia na szlak można było dotrzeć pieszo. Najbliżej miałyśmy do wyjścia z Kuźnic i tej części Zakopanego się trzymałyśmy. Udało nam się znaleźć cztery, całkowicie różne, piękne trasy. Owszem, zdarzały się strome podejścia, ale dość krótkie. Nie miałyśmy wielkiej wprawy w chodzeniu po górach, a mimo to poradziłyśmy sobie, jeśli więc mowa o stopniu trudności, to o ile nie spędzacie całych dni na kanapie, a aktywność fizyczna w Waszym przypadku nie ogranicza się jedynie do pójścia do kuchni po kanapkę, myślę że powinniście sobie spokojnie poradzić.
Jeszcze jedna, ważna informacja – nasza mała wyprawa odbywała się w pierwszej połowie września. Było naprawdę ciepło i słonecznie, nie było właściwie potrzeby zabierania kurtek czy rękawiczek. Warunki miałyśmy więc idealne. Pamiętajcie jednak, że góry są wymagające, a bywają też kapryśne i niebezpieczne. Jeśli więc jesteście górskimi „świeżakami”, zanim wybierzecie się na jakikolwiek szlak poczytajcie proszę o zasadach bezpieczeństwa, sprawdźcie warunki pogodowe, zapiszcie numery alarmowe i dowiedzcie się czego nie należy robić na terenie parków narodowych.
Kuźnice – Dolina Jaworzynki – Przełęcz między Kopami – Nosal – Murowanica
Łączny czas przejścia: ok. 4 h
Naszą górską przygodę zaczęłyśmy w Kuźnicach, gdzie ma swój początek żółty szlak. Początkowo biegnie on przez las, następnie wychodzi na Polanę Jaworzynki, skąd roztaczają się piękne widoki. Niebawem ponownie weszłyśmy w las, gdzie czekała nas wspinaczka po kamiennych stopniach. Dojście do Przełęczy między Kopami zajmuje ok. 1h 30 min.
Następnie wkroczyłyśmy na szlak niebieski, prowadzący do Kuźnic przez Boczań. Zeszłyśmy w dół dość szeroką ścieżką, po sypkiej nawierzchni poprzetykanej głazami, po czym znowu zanurzyłyśmy się w tatrzańskim lesie, cały czas podążając łagodnie schodzącą w dół ścieżką. Około godziny zajmuje zejście do miejsca, gdzie łączą się szlaki. My skręciłyśmy w prawo, obierając ten zielony, prowadzący na Nosal (1206 m n.p.m.). Dotarcie na szczyt zajęło ok. 35-40 min. Uważać należy na stromym podejściu przed samym szczytem.
Z Nosala zeszłyśmy drugą stroną, zielonym szlakiem prowadzącym do Murowanicy i wyjścia z Tatrzańskiego Parku Narodowego. To dość strome zejście, prowadzące przez las, jego pokonanie zajmuje ok. 1 h.
Jaszczurówka – Dolina Olczyska – Wielki Kopieniec – Psia Trawka – Brzeziny
Łączny czas przejścia: Ok. 3 h 40 min – 4 h
Kolejna trasa wymogła na nas „zwiedzenie Zakopanego”, czyli przejście spod Ronda Kuźnickiego do zejścia na szlak z Jaszczurówki w Dolinę Olczyską. Powitał nas niezbyt przyjemny krajobraz – wycinka. Okazało się, że kornik to plaga nie tylko w Puszczy Białowieskiej, ale i w Tatrach. Wkrótce jednak szlak skrył się w lesie, a my powoli, mozolnie brnąc pod górę po kamieniach wspięłyśmy się do podnóża Wielkiego Kopieńca, skąd rozciągał się piękny widok na zamglone nieco szczyty.
Niestety, karta pamięci w telefonie spłatała mi figla – z tego dnia pozostała mi jedynie garstka zdjęć, z których żadne nie oddaje uroku trasy, jaką przebyłyśmy. A było na co popatrzeć…
Schodząc z Wielkiego Kopieńca, zdecydowałyśmy się nieco przedłużyć naszą wycieczkę. Dotarłyśmy do miejsca, gdzie zielony szlak (którym szłyśmy do tej pory) łączył się z czerwonym, prowadzącym do Psiej Trawki i ruszyłyśmy dalej, szukając od czasu do czasu czerwonych oznaczeń na pniach drzew i kamieniach. Fragment pomiędzy połączeniem szlaków a Psią Trawką to było jak wejście w zupełnie inną przestrzeń – mchy, paprocie, niska roślinność, pomiędzy którą połyskiwała wąska nitka wody. Coś pięknego, magicznego i niezwykłego. To właśnie wtedy uświadomiłam sobie jak różnorodne są Tatry, jak wiele mają oblicz i jak wielkie pokłady piękna się w nich kryją.
Z Psiej Trawki ruszyłyśmy do Brzezin – niewielkiej polany, znajdującej się przy drodze Oswalda Balzera łączącej Zakopane z Morskim Okiem. Przemierzając Dolinę Suchej Wody zachwycałyśmy się olbrzymimi głazami, które zdawały się szczelnie wypełniać potok. Z Brzezin do Zakopanego dostałyśmy się busem, wiozącym turystów znad Morskiego Oka.
Kasprowy Wierch – pieszo i kolejką linową
Łączny czas przejścia: ok. 3 h – 3 h 30 min – wspinaczka na Kasprowy Wierch + ok. 20 minut – zjazd kolejką (z przesiadką)
To najbardziej oblężona przez turystów trasa, spośród tych, które zdecydowałyśmy się pokonać. Wybrałyśmy szlak zielony, prowadzący z Kuźnic, przez Myślenickie Turnie, biegnący pod trasą kolejki linowej. Ścieżka biegnie początkowo przez Dolinę Bystrej, prowadzi przez las, łagodnie „wspinając się” w górę – ten fragment nie jest zbyt wymagający. Po ok. 1 h 30 min docieramy do stacji przesiadkowej kolejki linowej.
Od tego momentu zaczyna się dość męczące podejście, ale z pięknymi widokami. Najtrudniejszy fragment to wspinaczka na szczyt – ok. 30 minut solidnego wysiłku. Nie wiem ile razy zatrzymywałyśmy się po drodze, ale… wstydu nie było, niejeden mijany przez nas turysta przysiadł na chwilkę na kamieniu.
Droga powrotna to już czysty relaks – kupiłyśmy bilety i zjechałyśmy w dół kolejką. Piękne krajobrazy, ale i tak wolę zmagania na szlaku – dopiero wtedy naprawdę czuję góry…
Dolina Białego – Sarnia Skała – Wodospad Siklawica – Strążyska Polana – Dolina Strążyska
Łączny czas przejścia: ok. 3h 30 min
By dostać się do odpowiedniej ścieżki musiałyśmy przejść fragment od Ronda Kuźnickiego do skoczni narciarskich, tam weszłyśmy na czarny szlak – Drogę pod Reglami, po 10 minutach skręciłyśmy w lewo na szlak prowadzący przez Dolinę Białego.
Urokliwa trasa wiedzie początkowo nad potokiem, mijałyśmy kolejne drewniane mosty, by dotrzeć do wodospadu, gdzie można chwilę odpocząć. Następnie droga „wspina się” po „kamiennych schodkach” – uwaga! mogą być naprawdę śliskie – i kilkakrotnie zawija.
Tuż przed wejściem na Sarnią Skałę znajduje się Czerwona Przełęcz – doskonałe miejsce na odpoczynek. Skorzystałyśmy z niego chętnie, wygrzewając się we wrześniowym słońcu i nabierając sił przed wspinaczką.
A siły się przydadzą, zwłaszcza na krótkim odcinku przed szczytem. Jest dość stromo i wąsko, należy zachować ostrożność, a nieraz chwilę zaczekać, by zrobić miejsce schodzącym z góry. Trud się jednak opłacał – widoki z Sarniej Skały przepiękne! Aż chciałoby się tam zostać na dłużej.
Droga na Sarnią Skałę z Czerwonej Przełęczy to ok. 10 – 15 min, podobną ilość czasu zajmuje zejście.
Gdy „napasłyśmy oczy” górskim krajobrazem, ruszyłyśmy „w dół” na Polanę Strążyską. Według mapy to ok. 35 min, ale mam wrażenie że pokonanie tego odcinka zajęło nam więcej czasu. Największą trudność stanowiły śliskie kamienie i rozmokłe podłoże.
Przy wejściu na polanę, skręciłyśmy w lewo do Wodospadu Siklawica. Trasa była mocno oblegana przez turystów, a zdjęciom przy samym wodospadzie nie było końca, ale… cóż, decydując się na wyprawę w Tatry w okresie wakacyjno-urlopowym trzeba brać pod uwagę fakt, że na samotną wędrówkę raczej nie ma co liczyć. Owszem, są trasy mniej uczęszczane, ale jako turystki słabo znające góry, trzymałyśmy się tych w miarę popularnych.
Od wodospadu na polanę wraca się tą samą ścieżką, stamtąd już tylko ok. 35 – 40 min zajmuje dotarcie do Drogi pod Reglami, którą można wrócić do Zakopanego.
To nie była moja pierwsza tatrzańska przygoda. Jest w tych górach coś magicznego, co przyciąga mnie, mimo iż poznaję w międzyczasie inne miejsca. Uczucia spokoju i szczęścia, które towarzyszy każdemu wejściu na szlak nie da się porównać z niczym innym. Ja – Podlasianka Wam to mówię. Nie będę nikogo przekonywać, że nasz kraj jest najpiękniejszy. Rozumiem potrzebę eksplorowania innych zakątków świata. Warto jednak pamiętać, że i my, tuż obok mamy prawdziwe cuda natury.