Sezon wakacyjno-urlopowy trwa. Część z nas wyjedzie na upragnione wczasy, inni odwiedzą rodzinne strony, spotkają się z przyjaciółmi lub postawią na szalone imprezy do białego rana. Są też tacy, którzy poświęcą ten czas na nadrobienie kulturalnych zaległości: wybiorą się do muzeum lub galerii, w końcu przeczytają książki, których stos piętrzy się przy łóżku lub raz jeszcze obejrzą ulubione filmy albo sięgną po to, czego obejrzeć nie zdążyli. Po co sięgnąć warto? Oto moja subiektywna lista 11 wakacyjnych filmów.
Rzymskie wakacje, reż. William Wyler (1953 r.)
Kiedy myślę o wakacyjnych filmach, ten tytuł przychodzi mi do głowy jako pierwszy. To mój ulubiony film z Audrey Hepburn w roli głównej. Rzecz dzieje się oczywiście w… Rzymie. Księżniczka Anna, zmęczona codziennymi obowiązkami, marzy by choć przez chwilę być zwykłą dziewczyną. Pewnego wieczoru wymyka się i spędza noc oraz cały dzień w towarzystwie sprytnego dziennikarza (w tej roli Gregory Peck). Gdy mężczyzna orientuje się kim jest jego towarzyszka, zamierza wykorzystać znajomość z nią, by napisać tekst, mający mu przynieść sławę i pieniądze. Jednak im więcej czasu spędza z Anną, tym bardziej lubi tę niezwykłą dziewczynę.
Wiem, że panowie zapewne nie będą zachwyceni tą propozycją, ale fanki romantycznych opowieści powinny się skusić na wakacyjny wieczór w doskonałym towarzystwie gwiazd światowego formatu.
Listy do Julii, reż. Gary Winick (2010 r.)
Tak, tak, wiem – to kolejna romantyczna opowieść, choć tym razem we współczesnym wydaniu. Sophie i Victor są zaręczeni, wyjeżdżają w przedślubną podróż do Włoch, lecz zamiast cieszyć cię swoim towarzystwem, spędzają czas osobno. On – kucharz, szukając nowych smaków i budując sieć kontaktów, mogącą mu się przydać przy prowadzeniu restauracji, ona – początkująca dziennikarka, pomagając pewnej starszej pani (Vanessa Redgrave) odnaleźć ukochanego z czasów młodości. A że owej starszej pani towarzyszy jej wnuk Charlie (Christopher Egan), wkrótce między nim a Sophie, po zwalczeniu początkowej niechęci, rodzi się uczucie.
Nie łudźcie się, nie jest to filmowy majstersztyk, ale ciepłe, nieco naiwne kino romantyczne. W sam raz na wakacyjny wieczór przy lampce wina.
Dirty Dancing, reż. Emile Ardolino (1987 r.)
Co prawda nadal pozostajemy w temacie mocno romantycznym, ale tym razem uczucie dwojga młodych ludzi okraszone jest… tańcem. Ten film to klasyka. Szesnastoletnia „Baby” (Jennifer Grey) przyjeżdża wraz z rodzicami i siostrą do luksusowego kurortu. Dziewczynę nudzą, oferowane w ośrodku rozrywki, fascynuje natomiast grupa tancerzy, pracujących tam jako instruktorzy. Jej uwagę przyciąga zwłaszcza przystojny Johny (Patrick Swayze). Gdy okazuje się, że partnerka Johny’ego, ze względów zdrowotnych, nie może wziąć udziału w konkursie tanecznym, jej miejsce zajmuje „Baby”. Wkrótce między nią, a Johnym rodzi się uczucie.
Historia miłosna, która podpiła serca widzów na całym świecie, świetna muzyka i układy choreograficzne, które przeszły do historii. Ten film można oglądać bez końca. Zwłaszcza w wakacje.
Podróż za jeden uśmiech, reż. Stanisław Jędryka (1972 r.)
Wiem, wiem… to film dla dzieci i młodzieży, w dodatku staroć, ale słabość mam do tej produkcji niesamowitą! Dwóch kuzynów: „Poldek” (Henryk Gołębiewski) i „Duduś” (Filip Łobodziński) wybierają się na wakacje nad morze, lecz gubią przeznaczone na podróż pieniądze. Chłopcy decydują się więc na jazdę autostopem, poznając po drodze niezwykłych ludzi i przeżywając kolejne przygody.
Warto obejrzeć, zwłaszcza jeśli sami macie dzieci w wieku „Poldka” i „Dudusia”. To może być niesamowita podróż w czasy, gdy o telefonach komórkowych, komputerach i metrze nikt nie słyszał, sposób na pokazanie młodemu pokoleniu zupełnie innej rzeczywistości – nie jestem przekonana czy gorszej.
Stowarzyszenie wędrujących dżinsów, reż. Ken Kwapis (2005 r.)
Tym razem propozycja dla nastolatek. Cztery przyjaciółki, podczas przedwakacyjnych zakupów, znajdują w sklepie parę dżinsów. Choć każda z nich ma inną sylwetkę, spodnie w magiczny sposób, pasują na wszystkie dziewczyny. Lena (Alexis Bledel), Bridget (Blake Lively), Carmen (America Ferrera) i Tibby (Amber Tamblyn) zakładają Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów. W czasie wakacji, każda z nich ma spodnie przez tydzień, po czym przesyła je kolejnej przyjaciółce wraz z listem, w którym relacjonuje, co się w tym czasie wydarzyło. Choć to tylko część garderoby, spodnie stają się sposobem na utrzymanie więzi między nastolatkami.
Żona na niby, reż. Dennis Dugan (2011 r.)
Komedia romantyczna, w dodatku całkiem śmieszna. Chirurg plastyczny, dr Danny Maccabee (Adam Sandler) poznaje na przyjęciu piękną, młodą nauczycielkę Palmer (Brooklyn Decker) z którą spędza noc na plaży. Nad ranem dziewczyna znajduje w kieszeni jego spodni obrączkę ślubną. Danny, nie chcąc przyznać, że do tej pory podrywał dziewczyny na „nieszczęśliwego męża”, zmyśla że właśnie się rozwodzi. Prosi swoją asystentkę Katherine (Jennifer Aniston), by wcieliła się w rolę jego żony. Wkrótce Danny zabiera Palmer oraz Katherine, jej dwoje dzieci (które udają, że są jego dziećmi) oraz wspólnego znajomego (który z kolei udaje partnera Katherine) na wakacje. Jak łatwo się domyśleć, komicznych sytuacji nie sposób uniknąć.
Nie ma zbyt wielu komedii romantycznych, przy których rzeczywiście dobrze się bawiłam, ale „Żona na niby” do nich należy. Polecam.
Pod słońcem Toskanii, reż. Audrey Wells (2003 r. )
Uwielbiam ten film, nie tyle ze względu na historię głównej bohaterki, pisarki Frances (Diane Lane), ile ze względu na cudowne krajobrazy i polski wątek, ale… po kolei. Frances jest szczęśliwą, spełnioną kobietą – do czasu, gdy okazuje się, że mąż ją zdradza, a kochanka szanownego małżonka jest w ciąży. Po rozwodzie kobieta przeżywa kryzys. Przyjaciółka proponuje Frances wycieczkę do Toskanii. Podczas wyjazdu, wiedziona impulsem Frances kupuje zrujnowany dom. W przywróceniu mu blasku pomaga jej ekipa robotników z Polski.
Cudowna, ciepła opowieść o tym, że mimo bólu, poczucia żalu i samotności, można odzyskać radość życia i znów odnajdywać szczęście w codzienności. A reszta… cóż… ułoży się sama. To trzeba zobaczyć.
Dobry rok, reż. Ridley Scott (2006 r.)
Max Skinner (Russell Crowe), bystry, bezwzględny i skuteczny specjalista od obrotu papierami wartościowymi, otrzymuje informację o śmierci wuja Henry’ego (Albert Finney), opuszcza więc Londyn, by udać się do Prowansji, gdzie znajduje się willa wraz z winnicą – spadek, który ma odziedziczyć po wuju.
Choć początkowo trudno mu się odnaleźć w miejscu, gdzie czas płynie znacznie wolniej niż w pełnej zgiełku stolicy Wielkiej Brytanii, do głosu dochodzą wspomnienia z czasów dzieciństwa. Widzowie stopniowo odkrywają wrażliwą stronę Maxa Skinnera, choć jego prawnik Charlie (Tom Hollander) dba, by ambitny bankier – zgodnie z wcześniejszym planem – szybko przejął spadek, po czym sprzedał majątek. Sytuacja komplikuje się, gdy do Prowansji przybywa młoda dziewczyna Christie (Abbie Cornish), twierdząc, że jest córką świętej pamięci Henry’ego. Max tymczasem przypomina sobie czym są uczucia i rozpoczyna walkę o serce pięknej, lecz niedostępnej Fanny Chenal (Marion Cottillard).
Piękna opowieść i przestroga, by nie stracić z oczu tego, co w życiu najważniejsze.
Dziewczyna i chłopak, reż. Stanisław Loth (1980 r. )
Co prawda nie było mnie na świecie, gdy powstał serial „Dziewczyna i chłopak”, a następnie jego wersja kinowa, ale doskonale pamiętam z czasów dzieciństwa książkę Hanny Ożogowskiej „Dziewczyna i chłopak, czyli heca na 14 fajerek”, na podstawie której powstały owe produkcje.
To opowieść o rodzeństwie – Tosi i Tomku, którzy co prawda są do siebie bardzo podobni, ale jeśli chodzi o zachowanie i charakter, stanowią swoje przeciwieństwo. Tosia – spokojna, opanowana, wzorowa uczennica i grzeczna siostra, Tomek – urwis, buntownik, na bakier z historią, uwielbiający za to pływanie. Splot wydarzeń sprawia, że w czasie wakacji zamieniają się rolami. Tosia trafia do wujostwa, mieszkającego w leśniczówce, gdzie towarzyszą jej dwaj kuzyni, Tomek przebrany za siostrę, jedzie do cioci na wieś, gdzie w gospodarstwie są niemal same dziewczyny. Udając kogo innego, oboje przeżywają niesamowite przygody. I to bez udziału komputerów, tabletów, smart fonów i wszystkich nowoczesnych technologii.
Seks w wielkim mieście 2, reż. Michael Patrick King (2010 r.)
Coś dla fanek Carrie Bradshaw (Sarah Jessica Parker) i jej nieokiełznanych przyjaciółek. Tym razem Carrie, Samatha (Kim Cattrall), Charlotte (Kristin Davis) i Miranda (Cynthia Nixon) wyruszają na babską wycieczkę do Abu Zabi, sponsorowaną przez poznanego przypadkowo szejka – właściciela hotelu w tym mieście. Choć pławią się w bogactwie, tak naprawdę zmagają się z własnymi problemami i prowokują serię zabawnych sytuacji. Jeśli więc kochacie „Seks w wielkim mieście” – obejrzyjcie koniecznie.
Najlepsze najgorsze wakacje, reż. Nat Faxon, Jim Rash (2013 r.)
Opowieść dla nastolatków z problemami dorosłych w tle albo opowieść dla rodziców, o tym, jak ich zachowania i problemy wpływają na dorastające dzieci.
Duncan (Liam James) to przeraźliwie nieśmiały nastolatek, z bardzo niskim poczuciem własnej wartości, kompletnie zagubiony w nowej sytuacji – właśnie wyjeżdża na wakacje ze swoja mamą Pam (Toni Collette), jej nowym partnerem Trentem (Steve Carell) oraz jego córką. Nie umiejąc znaleźć dla siebie miejsca, ucieka do Aquaparku, gdzie zaprzyjaźnia się z Owenem (Sam Rockwell) – jednym z tamtejszych pracowników. Owen to przeciwieństwo Duncana – odważny, wygadany, zabawny, wiecznie uśmiechnięty, wkrótce sprawia, że nastolatek zaczyna czuć się szczęśliwy w jego towarzystwie i rozpoczyna pracę w parku wodnym.
W międzyczasie pomiędzy Duncanem, a mieszkającą po sąsiedzku Susanną rodzi się nić porozumienia, młodzi ludzie – oboje zagubieni, mieszkający daleko od swoich ojców – nieświadomie szukają bratniej duszy.
Niesamowita, piękna, poruszająca i dająca do myślenia opowieść. Warto zobaczyć.
Źródło plakatów: www.filmweb.pl