Powszechnie znana jest moja niechęć do czytania tego, co czytają wszyscy. A jeśli w dodatku autor zdobył jakąś nagrodę, to omijam ową lekturę szerokim łukiem przez co najmniej dwa lata (chyba, że przeczytać muszę). Taka już moja wywrotowa natura. Podobnie bywa z innymi rzeczami. Pamiętam, że na studiach mieliśmy zajęcia, poświęcone popkulturze. Jednym z tematów były popularne seriale – jako jedyna osoba na sali, nie oglądałam ani jednego z wymienionych. I nie wiem co przerażało mnie bardziej – to, że jestem jedyną, która owych dzieł nie widziała czy to, że widzieli je wszyscy.
Do przeczytania „Drogi 816” zmusiła mnie praca (jeśli ktoś z was nie wie, to wyjaśniam, że moja praca polega m. in. na czytaniu książek i mówieniu o nich). Choć wszyscy wokół się zachwycali, ja pojąć nie mogłam nad czym się tutaj wypada/należy pozachwycać. Z trudem brnęłam przez kolejne strony, by dojść wreszcie do wniosku, że nie ma to najmniejszego sensu, a przynajmniej nie w tych okolicznościach przyrody (zabrałam „Drogę 816” na Maderę).
Czas jednak uciekał, a mnie goniły terminy. Z nieskrywaną niechęcią, temperaturą, bólem mięśni i katarem, uzbrojona w koc i gorącą herbatę, sięgnęłam raz jeszcze po tego cholernego – jak mi się wówczas wydawało – Książka. Zaczęłam czytać i nim się zorientowałam, dałam się wciągnąć. Oderwałam się, gdy… skończył się tekst.
Długo zastanawiałam się na czym polega fenomen tej książki. Jak to możliwe, że jest taka zwyczajna, a jednocześnie tak niezwykła? Oto bowiem narrator podróżuje wzdłuż wschodniej granicy Polski, wzdłuż rzeki Bug, za którą jest magiczny Wschód. Choć tak naprawdę nie wiadomo dokładnie, gdzie się ów Wschód zaczyna, granica jest płynna, jak rzeka…
Pogranicze opisywane przez Książka odarte jest z kolorowej otoczki, serwowanej w folderach reklamowych i przewodnikach turystycznych. Gdy zerwie się tę wierzchnią, idealną warstwę, widać sąsiedzkie spory, konflikty na tle narodowościowym i religijnym, trudną historię, z którą niektórzy do dziś nie mogą się pogodzić. Michał Książek nie ocenia, a obserwuje. Z perspektywy podróżnika, z perspektywy obcego, bez emocjonalnego zaangażowania zdaje się widzieć wszystko wyraźniej, pełniej… Nie ubarwia, nie tłumaczy, syci wzrok krajobrazem.
Bywa dociekliwy, jak wtedy, gdy szuka śladów świata, którego już nie ma. Uważnie przygląda się starym domom i krzyżom, wypatruje pozostałości po żydowskich mieszkańcach pogranicza, pyta o zburzone w 1938 roku cerkwie…
Przy okazji, a może przede wszystkim, opisuje swoją drogę, opisując przyrodę. Obecność konkretnych roślin, ptaków czy owadów – to zapamiętuje narrator-podróżnik. Zna swoje – człowieka – miejsce w szeregu. Życie mrówki czy ślimaka, wcale nie wydaje się być mniej ważne, aniżeli ludzkie…
Kiedy myślę o podróży, w mojej głowie natychmiast tworzy się obraz celu – najczęściej zmierzamy dokądś, tymczasem w przypadku wyprawy, opisanej przez Michała Książka, cel zdaje się nie mieć znaczenia. Celem staje się sama wędrówka. Dokąd prowadzi droga 816? Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam…
Polecam bardzo!
Wydawca o książce:
Michał Książek, autor znakomicie przyjętego debiutanckiego reportażu Jakuck. Słownik miejsca, tym razem „bohaterem” swojej opowieści uczynił nie miasto, lecz… drogę. Tytułowa droga nr 816, zwana również „Nadbużanką”, biegnie z północy na południe, wzdłuż granicy polsko-białoruskiej i polsko-ukraińskiej.
Droga to niezwykła, bowiem za nią jest już tylko Bug, a za Bugiem – mityczny Wschód, Azja, step, który ciągnie się aż do wybrzeży Japonii… Asfaltowa, miejscami dziurawa, wąska droga 816 jest więc nie tylko drogą – jest Granicą, Przedmurzem, Płotem oddzielającym Unię Europejską od nie-Unii, katolicyzm od prawosławia, „nasze” od „ich”, „tam” od „tu”, barbarzyństwo od cywilizacji…
Efektem wędrówki tą drogą jest ta znakomita opowieść o Pograniczu, o splątaniu i nakładaniu się na siebie kultur, kierunków, wyznań oraz znaczeń…
Tytuł: Droga 816
Autor: Michał Książek
Wydawca: Fundacja Sąsiedzi
Rok wydania: 2015
Seria: Literatura faktu
Ilość stron: 175
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-64505-11-9