Kiedy autorka książki „Nadzieja aż po horyzont” jako dziecko słuchała opowieści swojej babci, prawdopodobnie nie podejrzewała nawet, że po latach staną się one impulsem do napisania powieści o losach „bieżeńców” – mieszkańców m.in. Podlasia, którzy gnani strachem przed zbliżającym się frontem, masowo uciekali w głąb rosyjskiego imperium. Są jednak historie, które raz usłyszane, zapadają w naszą pamięć, domagając się przekazania ich dalej… Oto jedna z nich.
Choć jestem Podlasianką, w domach moich dziadków nigdy nie słyszałam określenia „bieżeństwo”. Co prawda zdarzały się opowieści o dalekiej Rosji, Białorusi czy Ukrainie, gdzie dziwnym trafem znaleźli się jacyś kuzyni czy znajomi, ale o wielkiej wędrówce milionów ludzi w głąb rosyjskiego imperium w 1915 roku, dowiedziałam się tak naprawdę kilka lat temu, gdy zaczęły się ukazywać publikacje, poświęcone „bieżeńcom”.
Jako takie wyobrażenie o tym, co przeżywały tłumy migrantów, dała mi znakomita książka-reportaż Anety Prymaki-Oniszk „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”, natomiast historia rodziny Filipiuków ze wsi Mokre, opowiedziana przez Barbarę Goralczuk wywołała w wielu czytelnikach (również we mnie) silne emocje. Piszę o tym, ponieważ te dwie publikacje bardzo często są ze sobą zestawiane i porównywane. To błąd, gdyż każda z nich ma inną formę i skierowana jest do innego odbiorcy.
Barbara Goralczuk opowiada o losach prostych ludzi, przez lata tułających się po obcym kraju, by ostatecznie powrócić do rodzinnej miejscowości. To opis niezwykłej siły i ogromnej tęsknoty za swoim miejscem na ziemi. To historia uszyta z radości i smutku, żalu i szczęścia, strachu i spokoju. Jej tło to z jednej strony znajome do bólu podlaskie krajobrazy, z drugiej – dzika, nieznana i nie zawsze przyjazna Rosja. To także opowieść o spotkaniach człowieka z człowiekiem i nadziei… aż po horyzont.
Autorka używa prostej formy i takiego też języka, dzięki czemu książka rzeczywiście stanowi spójną całość, a historia Filipiuków trafia, przede wszystkim, do serc prostych mieszkańców Podlasia, którzy podobne opowieści znają z przekazów swoich rodziców, dziadków czy pradziadków. Czytelnicy śmieją się i płaczą wraz z bohaterami powieści Barbary Goralczuk, a lektura „Nadziei aż po horyzont” przywołuje we wspomnieniach tych, którzy tę wyczerpującą podróż odbyli oraz tych, którzy nigdy z „bieżeństwa” nie powrócili.
Tak, jak poruszają mnie proste wiersze Wiktora Szweda, porusza mnie powieść Barbary Goralczuk. Dlaczego? Bo nawet jeśli ich twórczość nie jest literackim majstersztykiem, oboje piszą o Podlasiu, o ludziach stąd, a tym samym piszą o mojej historii, o mnie… Ja nie tylko czytam, ja to po prostu czuję…
Opis wydawcy:
Nadzieja aż po horyzont jest opowieścią o ludziach, których spotkała wojna. Nic o wojnie nie wiedzą, nie chcą wojny i się jej boją. Nagle, w jednej chwili, zmusza ich ona do pozostawienia całego znanego świata i wyruszenia w nieznane…
Główna bohaterka na tułaczce doświadcza głodu, strachu, niepewności, ale też spotyka wielu ludzi, widzi nowe krajobrazy, doświadcza wiele miłości, która pozwala jej przetrwać te tragiczne wydarzenia. Miłość pcha ludzi ku sobie. Jednoczy ich w trudnych chwilach. Daje nadzieję na to, że jak się ta tułaczka skończy, to będą mogli żyć ze sobą szczęśliwie. Tęsknota za domem rodzinnym – do którego bohaterka wraca – okazuje się silniejsza od wszystkich rozgrywek politycznych, które toczą ze sobą wrogie mocarstwa. I chociaż to, co zastaje powala ją na kolana, to mimo to podnosi się i musi żyć dalej.
Nadzieja aż po horyzont to opowieść o wojennym piekle na ziemi, jakie tylko ludzie mogą ludziom stworzyć. Ale to także – a może przede wszystkim – napisana sugestywnym, przepięknym językiem opowieść o wędrówce i miłości, dzięki której, wydaje nam się, że wszystko tracimy, a jednak – tak wiele zyskujemy.
Autor: Barbara Goralczuk
Tytuł: Nadzieja aż po horyzont
Wydawca: Fundacja Sąsiedzi
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 240
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-64505-25-6