Wybetonowane place, wycięte drzewa, trawniki – jeśli są – równiutko przystrzyżone przy samej ziemi. Oto „kanon piękna” obowiązujący w wielu polskich miastach. Jan Mencwel nazywa ową „modę” wprost – betonoza i opisuje jak się niszczy polskie miasta.
Nie jestem urbanistą, nie znam się na architekturze krajobrazu, ale widzę jak w ciągu ostatnich 20 lat zmieniła się przestrzeń wokół nas. Postawiono na budowę dróg i nowych mieszkań, tworzenie miejskich placów, powstały też ścieżki rowerowe i siłownie pod chmurką. Teoretycznie, wszystkie te zmiany są dobre, mają służyć mieszkańcom, w praktyce jednak część z nich okazuje się „zabójcza” dla klimatu. O kosztownych błędach, jakie popełniamy, próbując upiększać i ulepszać polskie miasta, pisze w swojej książce „Betonoza” Jan Mencwel. I zwraca uwagę czytelnika na kwestie, których większość z nas na co dzień nie zauważa.
Czy wiecie na czym polega dziś rewitalizacja centrów małych miasteczek? Na wybetonowaniu rynku. Działanie to wyjątkowo bezmyślne w obliczu grożącej nam katastrofy klimatycznej. Bo, żeby coś wybetonować, zazwyczaj trzeba coś wyciąć. Przeważnie są to wieloletnie drzewa i krzewy. Podobnie rzecz się ma przy poszerzaniu dróg czy budowie kolejnych bloków. Tymczasem temperatury są coraz wyższe, a niespodziewane, gwałtowne zjawiska pogodowe, jak trąby powietrzne, ulewy czy gradobicia – coraz powszechniejsze. Co mają do tego miejskie drzewa? Dają cień obniżając temperaturę, oczyszczają powietrze redukując emisję dwutlenku węgla i przechwytują wody deszczowe zapobiegając podtopieniom.
Na świcie zaczyna się dostrzegać korzyści z utrzymywania terenów zielonych. Jako przykład, Jan Mencwel podaje Stany Zjednoczone, gdzie zaczęto wyceniać pracę drzew na rzecz ludzi i środowiska. Niestety, w Polsce wciąż wygrywają interesy branży deweloperskiej, a sami deweloperzy nastawieni są na zysk – im więcej mieszkań na małej powierzchni, tym lepiej. Projektując nowoczesne osiedla, pamiętamy o najnowszych technologiach, bezpieczeństwie mieszkańców, zapewnieniu im dostępu do sklepów, opieki zdrowotnej czy edukacji, ale nikt nie pamięta o potrzebie kontaktu z naturą. Efektem są betonowe przestrzenie, w najlepszym razie z mikrotrawnikiem lub rabatą.
Kolejna kwestia to koszenie trawników „do gołej ziemi”. Jeszcze do niedawna stanowiło to normę. Tyle, że taki trawnik oznacza koszty (konieczność regularnego koszenia) i powoduje przesuszanie się gleby. Rozwiązaniem znacznie korzystniejszym dla przyrody są łąki kwietne, które dłużej utrzymują wilgoć i są domem dla owadów. I tu szczęśliwie widać światełko w tunelu, bo coraz więcej miast decyduje się na takie właśnie rozwiązanie, a przykładem niech będzie choćby mój rodzinny Białystok.
Większość społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy z tego, że Polska jest jednym z najuboższych w wodę krajów europejskich[1]. Jednocześnie urbaniści i architekci krajobrazu nie widzą potrzeby tworzenia w przestrzeni miejskiej sadzawek, oczek wodnych czy zbiorników na deszczówkę. Tymczasem mamy skąd brać przykład, Mencwel przywołuje postać Aliny Scholtz – architektki krajobrazu, biorącej udział w odbudowie stolicy po wojnie. Scholtz projektowała „za pomocą roślin, wody i ukształtowania terenu, z wyjątkową wrażliwością na cykliczność życia natury”[2]. Jej dziełem były m.in. minisadzawki na wodę deszczową, w których rosły rośliny, mające za zadanie oczyszczanie wody, a tworzący się wokół tych zbiorników mikroklimat schładzał otoczenie.
Jednym z naszych największych grzechów jest osuszanie mokradeł, które pochłaniają dwa razy więcej dwutlenku węgla niż wszystkie lasy na Ziemi, choć zajmują dziesięć razy mniejszą powierzchnię[3]. Ludzie jednak z uporem maniaka osuszają tereny podmokłe, budują na terenach zalewowych domy i bloki mieszkalne, a osuszane bagna emitują do atmosfery skumulowane gazy cieplarniane.
Zmiany klimatu to nie wymysł ekologów. Dr Alicja Pawelec w artykule zamieszczonym w „National Geographic Polska” pisze: „Obecnie trwa szóste wielkie wymieranie gatunków. Od 1700 roku utraciliśmy 87% światowych terenów podmokłych. W ciągu ostatnich 50 lat 30% naturalnych ekosystemów wodnych zostało zniszczonych[4]”. Konsekwencji zmian klimatu doświadczamy co roku, mierząc się z niszczycielską siłą żywiołów i pogodowymi anomaliami. Do kwestii ochrony środowiska musimy podejść kompleksowo, zmieniając również sposób myślenia o przestrzeni, w której żyjemy.
„Betonoza” Jana Mencwela powinna być lekturą obowiązkową dla architektów krajobrazu, urbanistów, samorządowców, ale też dla wszystkich mieszkańców miast. Bo optymistycznie zakładając, że ich głos ma znaczenie, powinni móc świadomie dokonać wyboru w jakim otoczeniu chcą żyć.
Wydawca o książce:
Czy Polacy kochają beton i nienawidzą drzew? Można tak pomyśleć, przyglądając się przemianom polskich miast i miasteczek. Kolejne wyspy miejskiej zieleni padają pod piłami drwali, a zamiast śpiewu ptaków słychać ryk kosiarek i pił. Jak długo jeszcze urzędnicy będą powtarzać, że stuletnie drzewa to samosiejki, więc można je po prostu wyciąć? Czy naprawdę zalewanie rynku betonem zasługuje na miano „rewitalizacji”? Czy deweloperzy w końcu zrozumieją, że ludzie potrzebują nie tylko metrów kwadratowych, ale też mieć gdzie wyjść na spacer? A w obliczu zmieniającego się klimatu zieleni w miastach potrzebujemy jak nigdy dotąd.
Jan Mencwel z talentem reportażysty i zaangażowaniem aktywisty docieka, dlaczego kolejne drzewa znikają pod betonowymi placami oraz co – nie tylko można, ale trzeba – z tym zrobić. Betonoza to historia choroby trawiącej polskie miasta, ale też recepta na ich uzdrowienie.
Książka wzbogacona jest zdjęciami autorstwa Jakuba Szafrańskiego.
Autor: Jan Mencwel
Tytuł: Betonoza. Jak się niszczy polskie miasta
Wydawca: Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Rok wydania: 2020
Ilość stron: 343
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-66586-25-3
[1] https://www.national-geographic.pl/artykul/polska-jest-jednym-z-najubozszych-w-wode-krajow-europejskich-pustynnieje-na-naszych-oczach
[2] https://muzeumwarszawy.pl/alina-scholtz-projektantka-warszawskiej-zieleni/
[3] https://bagna.pl/zglebiaj-wiedze/torfowiska-a-klimat
[4] https://www.national-geographic.pl/artykul/polska-jest-jednym-z-najubozszych-w-wode-krajow-europejskich-pustynnieje-na-naszych-oczach