Ludzie są różni. Z jednymi natychmiast „łapiemy” dobry kontakt, inni wzbudzają w nas niechęć, więc omijamy ich z daleka. Przychodzi moment, gdy umiemy ocenić, które zachowania i cechy charakteru sprawiają, że czujemy się dobrze w czyimś towarzystwie, a które nam przeszkadzają. Mnie np. irytuje wywyższanie się, wynikające z przekonania o pozjadaniu wszystkich rozumów.
Chyba każdy zetknął się kiedyś z osobą, która „wszystko wie lepiej”. Takich Wszechwiedzących można spotkać wszędzie – w pracy, w parku, na ławce przed blokiem, na siłowni i na placu zabaw. Wszechwiedzący dzielą się na dwa rodzaje: chcących pomóc i chcących pokazać innym swoją wyższość. O ile ten pierwszy rodzaj bywa irytujący, ale do zniesienia, o tyle drugi potrafi doprowadzić mnie do szału.
Syndrom Wszechwiedzącego dopada często osoby starsze, z wieloletnim doświadczeniem – babcie z lubością zwracają uwagę młodym matkom, bo lepiej wiedzą jak powinno się wychowywać dzieci, ojcowie strofują synów, gdy ci wybierają inną ścieżkę życiową, aniżeli ta, którą zdążył im zaplanować tata, a pracownikom z wieloletnim stażem nie mieści się w głowie, że nowy w firmie może wykonać jakieś zadanie lepiej niż oni.
Przekonanie o tym, że „wiem lepiej”, wynika często z przeświadczenia, że pewne metody pracy, sposób zachowania czy model życia są jedynymi słusznymi. To oczywiście bzdura. Coś, co jest dobre dla nas, niekoniecznie będzie dobre dla innych. Coś, co doskonale sprawdzało się 20 lat temu, dziś może się okazać przeżytkiem. Rzecz w tym, że Wszechwiedzący zazwyczaj nie słuchają żadnych argumentów, zapominają, że mogą się mylić i nie biorą pod uwagę tego, że inne rozwiązanie może okazać się lepsze, skuteczniejsze, bardziej efektywne. Do tego fatalnie znoszą krytykę i nawet nie podejmują prób zastosowania rozwiązań, zaproponowanych przez innych. A przecież człowiek uczy się całe życie…
Każde doświadczenie, każde spotkanie, każdy, kolejny przeżyty dzień to niepowtarzalna okazja, by poszerzyć swoją wiedzę, nabyć nowe umiejętności, udoskonalić swoje metody pracy. Stojąc na stanowisku „i tak wiem lepiej” pozbawiamy się tej szansy, zamykamy się w skostniałych schematach.
Jeśli macie chcących pomóc Wszechwiedzących w swoim otoczeniu, wiedzcie, że do zmiany opinii mogą ich przekonać jedynie efekty waszych działań. Jeśli Wszechwiedząca, troskliwa mama zobaczy, że chociaż dziecko nie zostało – jak chciała – prawnikiem, a mimo to nie przymiera głodem i jest szczęśliwe, skłonna jest uznać, że się myliła. Jeśli jednak macie styczność z Wszechwiedzącymi, którym zależy jedynie na tym, by udowodnić, że są lepsi niż cała reszta świata, to szkoda czasu na wdawanie się w jałowe dyskusje. Po prostu róbmy swoje i korzystajmy z błogosławieństwa, jakim są codzienne lekcje, fundowane przez życie.
Foto: unsplash.com (https://unsplash.com/@punttim )