Nie lubię ciągłego pośpiechu, pędu, robienia czegoś „na pół gwizdka”, bo nie ma kiedy… Lubię spokój, ład, rytm dnia, do którego przywykłam. Ostatnio jednak złapałam się kilkakrotnie na marnotrawieniu czasu – przejrzałam zawartość szafy (z czego nic nie wynikło), obejrzałam głupawy program telewizyjny, odwiedziłam kilka sklepów (choć niczego nie potrzebowałam) i ze zdziwieniem zauważyłam, że uciekł mi tydzień. Nie miałabym pewnie wyrzutów sumienia, gdyby nie to, że ciągle powtarzam, że doba jest za krótka, że się nie wyrabiam na zakrętach, że z trudem wywiązuję się ze zobowiązań.
Stwierdziłam, że czas ucieka, a ja wciąż nie poznałam tylu ludzi, których chcę poznać, nie nauczyłam się tylu rzeczy, których chce się nauczyć, nie zobaczyłam wszystkich tych miejsc, które chcę zobaczyć… Czy moje życie rzeczywiście wygląda tak, jak chciałabym żeby wyglądało? No właśnie… więc na co czekam? Odkładamy, przekładamy, przesuwamy, odsuwamy… byle tylko nie zrobić kompletnie nic ze swoim życiem…
Stwierdziłam, że najwyższa pora lepiej się zorganizować. Procedurę tę powtarzam co jakiś czas, gdy zaczynam zauważać u siebie przejawy rozproszenia, niepewności i spadek motywacji. Jak to zrobić?
- Zastanów się czego tak naprawdę chcesz. Bez tego ani rusz. Jeśli nie zdecydujemy, w którym kierunku chcemy iść, nie zrobimy kroku naprzód. Niezdecydowanie to mój wróg numer jeden – tracę mnóstwo czasu na rozważanie co dalej, co powinnam teraz robić, w którą stronę pójść. Efekt – stoję w miejscu.
- Wyznacz sobie konkretny cel. Ten punkt łączy się właściwie z pierwszym. Gdy już obierzemy kierunek, warto postawić sobie cel, do którego będziemy dążyć. Bez tego trudno będzie nam podjąć jakiekolwiek działania. Co innego deklarować, że chcielibyśmy wybrać się na północ, a co innego wiedzieć, że wycieczka na północ oznacza dla nas zwiedzenie Norwegii.
- Wyznaczony cel zacznij realizować krok po kroku. Ludzie w swoich planach bywają niezwykle śmiali. To dobrze, ale skala wymarzonego przedsięwzięcia, jego rozmach, ilość niezbędnych środków finansowych i czasu bywa przytłaczająca. By plan nie pozostał w sferze marzeń, należy podzielić go na etapy. Skupiamy się wówczas na wykonaniu zadania, stanowiącego jeden z kroków na drodze do realizacji naszego planu, np. chcemy podróżować poza granicami Unii Europejskiej – pierwszym krokiem może być wyrobienie paszportu lub zaplanowanie trasy podróży.
- Przygotuj listę zadań na dany dzień. Ja przygotowuję ją wieczorem dnia poprzedniego. Wiem, że wiele osób twierdzi, że dzienne listy zadań nie zdają egzaminu w ich przypadku. Nic dziwnego – sporządzenie listy, która rzeczywiście pomoże nam wykorzystać sensownie każdą minutę w ciągu dnia to prawdziwa sztuka. Ja uczyłam się tego latami, a wciąż zdarzają mi się „listowe wpadki”. Myślę, że każdy sam musi się nauczyć sporządzać taką listę, ale poniżej wrzucam kilka wskazówek, które sprawdziły się w moim przypadku:
- Budując listę zadań, pamiętaj co jest twoim nadrzędnym celem. Staram się każdego dnia wykonać choćby maleńki kroczek, przybliżający mnie do celu, który sobie wyznaczyłam. Zadanie, będące owym kroczkiem, jest priorytetem na mojej dziennej liście.
- Ułóż zadania według ważności. Zaczynaj od realizacji zadania najważniejszego i przechodź do następnego dopiero, gdy się uporasz z punktem nr 1 na Twojej liście (nawet jeśli będzie to oznaczało, że będzie to jedyne zadanie, jakie uda ci się wykonać tego dnia).
- Nie musisz zrealizować wszystkich zadań. Najczęściej ludzi frustruje to, że nie udaje im się zrealizować wszystkich zadań z listy. Pamiętaj – nie ma takiego przymusu. Zadania, których nie uda ci się wykonać, przenieś na następny dzień.
- Jeśli w ciągu tygodnia nie udaje ci się wykreślić jakiegoś punktu z listy, to znaczy, że nie jest na tyle ważny byś poświęcał mu swój czas i uwagę. Doby nie da się rozciągnąć i nikt z nas nie jest robotem. Jeśli w ciągu 7 dni nie poszłam do drogerii po szminkę, to znaczy, że tejże szminki nie potrzebuję. Wykreślając ten punkt, zyskuję miejsce na np. dodatkową lekcję rosyjskiego.
- Uwzględnij możliwość zmian. Lista nie jest świętością. Jeśli nagle w ciągu dnia okaże się, że macie ważne spotkanie z klientem lub trzeba jechać z dzieckiem do szpitala, to wasza lista automatycznie się zmienia i nie ma w tym nic złego.
- Budując listę, znajdź miejsce na relaks. To ważny, ale bardzo często pomijany punkt na naszej liście zadań. Zmęczenie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne, nie sprzyja efektywnej pracy, warto więc na naszej dziennej liście uwzględnić takie rzeczy jak aktywność fizyczna czy czytanie książek. Przyznaję, że najczęściej nie są to zadania priorytetowe, ale staram się nie przekraczać magicznej liczby 7 dni, po których taki punkt miałby być usunięty z listy. Dzięki temu, nawet w wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach, przynajmniej raz w tygodniu udaje mi się porządnie poćwiczyć.
Pamiętaj – czas ucieka, a ty „codziennie dostajesz od życia 1440 darmowych minut. WYKORZYSTAJ JE, bo niewykorzystane nie przechodzą na następny dzień”.
Kochani! Sporo pomysłów na to jak lepiej zarządzać czasem zaczerpnęłam z książki Petera Bregmana „18 minut” (Burda książki/Rok wydania – 2014/ISBN: 978-83-7778-781-6). Polecam Wam tę lekturę i życzę realizacji celów, które sobie postawiliście.