Czasami wszystko nam się udaje, sprawy idą po naszej myśli, wiedza, doświadczenie, umiejętność analizy sytuacji, a niekiedy po prostu przeczucia pomagają nam podejmować słuszne decyzje. Gdy jest nam dobrze, bezpiecznie, wygodnie czujemy się silni i niejednokrotnie poddajemy się złudzeniu, że ze wszystkim poradzimy sobie sami. Kiedy jednak świat zaczyna nagle się walić, mamy problemy ze zdrowiem, ukochana osoba odchodzi, a w pracy idzie raczej kiepsko, dobrze jest wiedzieć, że są ludzie, na których można liczyć niezależnie od okoliczności – nasza własna grupa wsparcia.
Grupa wsparcia to po prostu przyjaciele, ludzie, do których można wpaść z niezapowiedzianą wizytą lub zadzwonić w środku nocy. To ci, którzy nie muszą się z nami zgadzać, ale będą lojalnie stać u naszego boku. To ci, którzy zadzwonią, gdy długo się nie odzywasz, by sprawdzić czy wszystko u Ciebie w porządku i czy masz z kim spędzić święta. Nie oceniają Cię na podstawie tego, jak wyglądasz (ja z lubością pokazuję się ludziom bez makijażu i w starych, powyciąganych swetrach), jakie ciuchy nosisz, do jakich knajp chodzisz i ile masz na koncie. Są jak anioły – czasami milczą latami, by pojawić się dokładnie wtedy, gdy ich potrzebujesz.
Rzecz w tym, że Twoja prywatna grupa wsparcia nie stworzy się ot tak sobie, z niczego. Relacje, o które nie dbamy, umierają śmiercią naturalną. Warto o tym pamiętać płynąc na fali sukcesu. Nie musimy dzwonić do siebie trzy razy dziennie ani umawiać się na kawę co tydzień – ja moją „mentalną siostrę” widuję raz na kilka lat, ale obie wiemy, że gdyby coś się działo – możemy na siebie liczyć. I chyba o to w tym wszystkim chodzi – o świadomość, że nie jesteśmy sami, że jest ktoś, kto otworzy nam drzwi w środku nocy, wysłucha, zrobi herbatę, przytuli, pocieszy… Jeśli jednak my sami nie jesteśmy gotowi, by okazać troskę i zainteresowanie drugiemu człowiekowi, nie liczmy na to, że ktoś okaże je nam. W codziennej bieganinie łatwo jest zapomnieć o innych. Zwłaszcza gdy nam się powodzi, trudno jest na chwilę przestać błyszczeć i wpaść do przyjaciółki, której trzeba pomóc ogarnąć mieszkanie, bo dzieci chorują, a mąż pracuje całymi dniami, by utrzymać rodzinę.
Inna sprawa to umiejętność rozróżnienia, kto w tym tłumie, który nas otacza, rzeczywiście wart jest naszego czasu i uwagi. Może dlatego moja grupa wsparcia to ludzie, których znam co najmniej od kilku lat, tacy, którzy widzieli mnie w różnych okolicznościach i o których mogę rzeczywiście powiedzieć, iż wiem na pewno, że mogę na nich liczyć. A Ty, masz swoją grupę wsparcia?
Foto: unsplash.com (https://unsplash.com/tfox )