Nic nie ma sensu, dopóki sami go nie nadamy – słowom, wydarzeniom, uczuciom, spotkaniom… Wartościujemy wszystko i decydujemy, jaka będzie nasza reakcja na to, co nas spotyka. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu, ale mamy wpływ na to, czy kolejne doświadczenie będzie dla nas jedynie czasem straconym czy może cenną lekcją.
Prawdę powiedziawszy, ogarnia mnie przerażenie, gdy kolejny raz słyszę historię młodego człowieka, który się załamał. Nerwica, depresja, stany lękowe – oto cywilizacyjne choroby XXI wieku.
Kult pieniądza, potrzeba bycia idealnym i społeczna presja sprawiają, że wiele osób nie radzi sobie z problemami. W świecie, gdzie każdy goni za sukcesem, porażka urasta do rangi katastrofy. Ulegamy złudzeniom, wytrwale tworzonym na portalach społecznościowych, gdzie nikt nie opowiada o ciężkim dniu w pracy, niemiłej koleżance, zdradzającym mężu czy biznesie, który nie wypalił. A my właśnie mieliśmy stłuczkę, nie zdążyliśmy na przedstawienie syna i toniemy w długach. Mamy wrażenie, że nieważne, jak bardzo się staramy, nic nam nie wychodzi. Zmęczeni, zrezygnowani, sfrustrowani, samotni zaczynamy myśleć, że jesteśmy do niczego, że nasze życie to pasmo niepowodzeń, że nic nie ma sensu…
I rzeczywiście, nic, co nam się przydarza, samo w sobie nie ma sensu – to my nadajemy sens poszczególnym wydarzeniom, zjawiskom, słowom, spotkaniom, gestom.
Mówię to ja – osoba, która jeszcze kilka lat temu „upadała” po każdym niepowodzeniu, która nie widziała przed sobą celu i której nic nie cieszyło. Byłam tak skupiona na tym, co negatywne, że nie zauważałam rzeczy pozytywnych. Dopiero pomoc dobrych ludzi i całkowita zmiana sposobu myślenia, pozwoliły mi wyrwać się z marazmu.
Przestałam snuć wielkie plany, wybiegałam jedynie krok naprzód, skupiałam się na tym, co dzieje się tu i teraz, i jak mantrę powtarzałam sobie w myślach hasło: „Wszystko, co nas spotyka, jest po coś”. Ta wiara w sens pozwoliła mi przetrwać kolejne dni, miesiące, a w końcu lata. Nauczyłam się we wszystkim dostrzegać pierwiastek dobra, każdą sekundę życia traktować jak najcenniejszy dar, każdy dzień postrzegać jako lekcję. Im uważniej przyglądałam się otoczeniu, tym więcej możliwości rozwoju widziałam, tym więcej dróg, którymi mogłabym pójść. Wystarczyło… podjąć decyzję, obrać kierunek i nadać życiu sens.
Nieważne, ile porażek w życiu ponieśliście – każda była szansą od losu, byście mogli się czegoś nauczyć, była lekcją pokory i drogowskazem. Każde niepowodzenie sprawia, że stajemy się silniejsi, a jeśli jakieś urasta w naszej głowie do rangi katastrofy, to tylko dlatego, że sami nadaliśmy mu taką wartość.
Zastanawialiście się kiedyś, co trzyma ludzi przy życiu? Pasja, cel, który pragną osiągnąć, poczucie obowiązku lub inni ludzie. A co sprawia, że podejmujemy działanie? Wiara, że to, co robimy ma sens. Zamiast więc twierdzić, że nie masz po co wstać z łóżka, wykonaj jeden, mały gest… i nadaj mu sens.
Foto: unsplash.com (https://unsplash.com/@seteales )