Są tacy ludzie, których nazywam sfrustrowanymi starcami, choć wiek nie ma tu nic do rzeczy. Wiecznie niezadowoleni, kreujący się na guru w jakiejś dziedzinie i rozpaczliwie potrzebujący uwagi i akceptacji. Z jednej strony – żal mi ich, z drugiej – nie widzę powodu, dla którego miałabym znosić ich ciągłe zrzędzenie.
W pracy często poznaję nowych ludzi – to lubię w niej najbardziej. Spotykam osoby o różnych zainteresowaniach, różnym statusie społecznym i ekonomicznym, pracujących w różnych miejscach i na różnych stanowiskach. Są sportowcy, naukowcy, politycy, urzędnicy, artyści, podróżnicy, dziennikarze, sprzedawcy, ochroniarze… mogłabym wyliczać w nieskończoność. Nic więc dziwnego, że w takiej masie ludzi, „trafiło się” kilku sfrustrowanych starców.
Początkowo nie zwróciłam na nich szczególnej uwagi – ot, wydali mi się po prostu bardziej absorbującymi rozmówcami. Z czasem zauważyłam, że po każdym spotkaniu z nimi czuję się wyczerpana, a na samą myśl, że muszę do takiego osobnika zadzwonić, robi mi się słabo. Nie mam ochoty na wysłuchiwanie przemówienia na temat tego, jaki świat jest niesprawiedliwy i okrutny, jak niedoceniany jest ich talent i że tylko oni są w stanie wydać jedyny, słuszny i obiektywny sąd w sprawie, jakby mieli monopol na prawdę.
Zaczęłam się zastanawiać skąd w tych ludziach tyle jadu i frustracji? Dlaczego nic ich nie cieszy, nic nie zadowala? I jaką perwersyjną przyjemność znajdują w ciągłym krytykowaniu innych? Myślę, że po latach obserwacji – znalazłam odpowiedź. Wszystkiemu winne są niespełnione marzenia.
Artyści i sportowcy, których geniuszu nikt nie zauważył lub ci, tęskniący za sławą, która przeminęła, dziś walczący rozpaczliwie o jeden rzut dziennikarskiego oka, o kilka sekund na antenie, gotowi w każdej chwili, patrząc z wyższością, łaskawie przyjąć propozycję udziału w programie, by za chwilę móc do woli psioczyć na niewiedzę, nierzetelność, brak kompetencji rozmówców, recenzentów, prowadzących czy wydawców. Przejmować się ich każdą krytyczną uwagą? Próbować się bronić, cokolwiek tłumaczyć? Po co? Im nie zależy na obiektywnej ocenie sytuacji, im zależy na tym, by mieć rację.
Kolejna grupa sfrustrowanych starców wywodzi się spośród tych, którym choroba lub wypadek odebrały fizyczną sprawność, a tym samym możliwość spełnienia marzeń. Nieprzyjemni dla otoczenia, obwiniają ludzi zdrowych o swoje nieszczęście, odpychają tych, którzy chcą pomóc… Dziwić się? Chyba nie należy. Złościć się? Nie ma sensu. Powiedzieć, co się myśli o takim zachowaniu? Przecież nie wypada… Na szczęście, takich przypadków znam niewiele. Ludzie niepełnosprawni to dla mnie wciąż przede wszystkim przykład niesamowitej siły, determinacji i wytrwałości w codziennej walce o, nie tylko normalne, ale i szczęśliwe życie.
Spory procent sfrustrowanych starców, rekrutuje się z grupy rodzicielskiej. Matki i ojcowie, przekonani, że pojawienie się na świecie dziecka zniweczyło ich plany i zaprzepaściło szansę na karierę zawodową to niestety kiepski fundament, dla budowania szczęśliwej rodziny. Na zewnątrz często uśmiechnięci, wewnątrz noszący poczucie krzywdy, mający za złe partnerowi kolejne sukcesy, nie umiejący nawiązać szczerej i głębokiej relacji z własnym dzieckiem, lub pragnący, by owo dziecko – w ramach rekompensaty – spełniło w dorosłym życiu, ich marzenia… To wcale nie takie rzadkie przypadki. Oceniać? Interweniować? A jakie mamy do tego prawo? Pozostaje mieć nadzieję, że ów rodzic znajdzie w końcu poczucie szczęścia i spełnienia, i przestanie postrzegać swoje dziecko jako przeszkodę.
Gdzie jeszcze spotkać można sfrustrowanych starców? Ano wszędzie! Na ulicy, w parku, w metrze, w biurze, na strzelnicy i na plaży. Czasami nie ma konkretnego powodu, dla którego człowiek zmienia się w istotę zgorzkniałą i pełną pretensji do siebie i świata. Nie dzieje się to za sprawą jednego, konkretnego wydarzenia. Czasami ludzi męczy tkwienie w bylejakości i przeciętności, pragną zmian, ale boją się podjąć jakiekolwiek działania lub nie wiedzą, co i jak mogliby zmienić. Owszem, możemy próbować im pomóc, ale dobrze jest przy okazji zachować dystans, by nie dać się wciągnąć w spiralę smutku i frustracji.
Foto: unsplash.com (https://unsplash.com/@forrestcavale )