Zima, temperatury spadające do -50 stopni Celsjusza, zamarznięta Kołyma – jedna z największych syberyjskich rzek i człowiek, który w na nartach, ciągnąc za sobą ciężkie sanie przeszedł korytem tejże rzeki blisko 560 km. Dokonał tego białostoczanin Krzysztof Suchowierski, a jego relację ze wspomnianej podróży znajdziecie w książce „Na nartach przez mrozy Syberii”.
Krzysztofa Suchowierskiego poznałam lata temu, gdy ukazała się jego książka „Rowerem przez mrozy Jakucji”, będąca relacją z wyprawy, podczas której autor wraz z dwoma rosyjskimi przyjaciółmi przejechał rowerem Jakucję z południa na północ, pokonując 3700 km zimą, gdy najniższe odnotowane przez nich temperatury dochodziły do – 55 stopni Celsjusza. Już wówczas wiedziałam, że jest to człowiek niezwykły – odważny, zdeterminowany, konsekwentny w działaniu, a jednocześnie mający w sobie niespotykane dziś pokłady skromności, wrażliwości, życzliwości i pokory. Ta mieszanka cech sprawia, że Krzysztof w naturalny sposób zjednuje sobie ludzi – nie tylko tych, których spotyka na podróżniczym szlaku.
Nie jest to pierwszy przypadek, gdy dzielę się refleksjami po lekturze książki autora, którego miałam okazję poznać osobiście. Żeby uniknąć nieprzyjemnych sytuacji, stosuję w takich przypadkach prostą zasadę – jeśli publikację uznam za naprawdę kiepską, po prostu o niej nie mówię, by nie „robić czarnego PR-u”. Podobnie jest w przypadku autorów, którzy sami się do mnie odzywają z propozycją zrecenzowania ich książki. Wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś zadaje sobie trud napisania do mnie, złożenia propozycji i przesłania publikacji, to nie zasługuje na wystawienie mu koszmarnej recenzji. Żeby była jasność – taka sytuacja zdarzyła mi się raptem kilka razy.
Nie oznacza to, że znajomi pisarze czy wydawnictwa proponujące przesłanie swojej książki mogą liczyć na jakąkolwiek ulgę. Ci, którzy mnie znają, doskonale wiedzą, że bywam dość bezwzględna, szczera do bólu, choć zawsze staram się przekazać swoje uwagi w sposób kulturalny. Jeśli jednak widzę niedostatki danej publikacji – mówię o nich tak samo, jak mówię o jej plusach. To kwestia szczerości i odpowiedzialności za słowa, pod którymi podpisuję się własnym nazwiskiem. Kończąc przydługą dygresję – każdy, kto wysyła mi książkę do recenzji bierze na siebie ryzyko przeczytania/usłyszenia kilku niepochlebnych słów na jej temat, gdyż nie zajmuję się tworzeniem treści/filmów reklamowych (przynajmniej na razie).
I tak, okrężną drogą, docieramy do książki Krzysztofa Suchowierskiego „Na nartach przez mrozy Syberii” – książki, którą otrzymałam w prezencie i której autora miałam okazję poznać.
Zacznijmy od formy – to nie jest reportaż, ale relacja. Dość „surowe” opisy kolejnych dni, wykonywanych czynności, widzianych krajobrazów, spotkanych osób, myśli spisane pierwotnie w dzienniku podróży. Jeśli szukacie porywającej historii i pięknych, poetyckich fraz, to ta książka Was rozczaruje. Krzysztof Suchowierski nie ubarwia bowiem rzeczywistości – choć potrafi zachwycić się zorzą polarną, częściej znajdziecie tu codzienną rutynę, trud i zmęczenie. Wszystko napisane prostym językiem – bez zbędnych metafor.
Głównego bohatera i narratora zarazem „poznajemy” w trakcie przygotowań do wyprawy, obejmujących np. spanie zimą na balkonie mieszkania, znajdującego się na czwartym piętrze bloku czy naukę poruszania się na nartach.
Następnie mamy podróż do Rosji, pobyt w Jakucku i Czerskim, załatwianie wszelkich formalności, gościnność tamtejszych ludzi, okazywaną przez nich niemal na każdym kroku pomoc, ale też siłę znajomości.
Pamiętajmy, że to rok 2016, czyli czas już po aneksji Krymu, ale sporo przed inwazją Rosji na Ukrainę w 2022 roku. Wspominam o tym, bo nie wiem czy dzisiaj również białostocki podróżnik spotkałby się z tak przychylnym nastawieniem, faktem jednak jest, że wówczas doświadczył ogromu życzliwości na każdym etapie podróży. Co do sytuacji geopolitycznej – wątek ów Krzysztof Suchowierski skutecznie pomija, znalazłam jedynie wzmiankę o tym, że od jego poprzedniej wizyty w Jakucji, w 2014 roku, zmieniło się tyle, że granice są ściśle kontrolowane.
560 km to wystarczająco dużo, by nie tylko doświadczyć wspomnianej już gościnności, ale też poznać historie spotykanych po drodze rybaków czy myśliwych. Wiedza i doświadczenie to największy kapitał, procentujący bezpieczeństwem w mroźnej Syberii. Tamtejsza przyroda oszałamia i zachwyca, a jednocześnie jest bezlitosna dla ludzkiej niewiedzy, nieuwagi i głupoty. Autor wielokrotnie słyszy, że największym zagrożeniem dla miejscowych jest… alkohol. Mróz nie bierze pijanych jeńców…
Warunki życia są w Jakucji bardzo trudne, a możliwości znalezienia pracy – zwłaszcza dla osób słabo wykształconych – ograniczone. Część przebywających w odwiedzanych przez podróżnika chatynkach, tzw. izbuszkach, przyznaje że doskwiera im samotność i brak perspektyw. Jednocześnie czytelnik ma wrażenie, że wszyscy się tam znają i pomagają sobie wzajemnie. Ta pomoc staje się koniecznością w obliczu surowego klimatu, a często ratuje życie. Dowodem są choćby wspomniane izbuszki – chatki, w których może się schronić i ogrzać strudzony wędrowiec. Zazwyczaj są otwarte, w środku znajduje się piec, łóżko lub ława, jakieś jedzenie, zapałki, a częstokroć również drwa na opał. Osoba, która korzysta z takiej chatki, jeśli ma możliwość powinna ją zostawić w podobnym stanie. Nigdy też nikt nie zamyka drzwi przed wędrowcem – Krzysztof Suchowierski wszędzie przyjmowany był gorącą herbatą i ciepłą strawą, często też kieliszkiem wódki, a jeśli gospodarzy wzywały obowiązki – pozwalali mu zostać w izbie tak długo, jak tego potrzebuje. Odwdzięczając się, podróżnik rąbał drwa na opał lub przygotowywał obiad, a jeśli wyruszał z nimi pomagał np. sprawdzać pułapki zastawione na dziką zwierzynę lub sieci rybackie.
Przez większość podróży (ok. 500 km) towarzyszyła Krzysztofowi suczka rasy husky. Między psem a podróżnikiem powstała szczególna więź. Ona wskazywała mu drogę niewidoczną w zadymce, on opiekował się nią i karmił, a dwa razy ratował jej życie gdy wpadła w sidła. Jak skończyła się ich wspólna przygoda – nie zdradzę nic poza tym, że razem dotarli do celu podróży i że był to taki ciepły, na swój sposób wzruszający akcent w całej tej kołymskiej opowieści.
Gdybyście mnie zapytali o czym jest książka „Na nartach przez mrozy Syberii”, moja pierwsza odpowiedź brzmiałaby: „O podróży”, ale jestem pewna, że za chwilę dodałabym „…i o wierze”. To właśnie wiara pomagała Krzysztofowi Suchowierskiemu w chwilach zwątpienia, to Bogu powierzał podczas wyprawy swoje życie, to Boga prosił o pomoc i Bogu za tę pomoc dziękował. Modlitwa i uczestnictwo w mszy były dla Krzysztofa czymś naturalnym i oczywistym. W Rosji, gdy w pobliżu nie było kościoła, odwiedzał cerkiew, a przed wyprawą uczestniczył także w prawosławnej ceremonii Chrztu Pańskiego, podczas której trzy razy zanurzył się w lodowatej wodzie rzeki Kołymy. A kiedy uświadomimy sobie, że była to ta rzeka, której zamarzniętym korytem przemierzył ponad 500 km, całe wydarzenie nabiera nowego, symbolicznego wymiaru – jakby sama Kołyma udzieliła Krzysztofowi błogosławieństwa na tę drogę.
Dla mnie to też opowieść o spełnianiu marzeń, o tym że chcieć to móc. Krzysztof Suchowierski – zwyczajny chłopak z Białegostoku, przy pomocy własnej siły i determinacji oraz wsparciu dobrych ludzi, pokonał wszelkie możliwe przeszkody i ograniczenia: formalne, finansowe, fizyczne i mentalne, by spełnić swoje marzenie i osiągnąć wyznaczony cel.
„Na nartach przez mrozy Syberii” to także znakomity zapis tego jak wyglądała podróż przez Jakucję w 2016 roku. Minęło osiem lat – to sporo w kwestii nowych zdobyczy technicznych czy wyposażenia turystycznego, a jednocześnie surowy klimat nadal nie jest tam łaskawy dla człowieka. W tej publikacji jest mnóstwo szczegółów dotyczących codziennego funkcjonowania, radzenia sobie z głodem, chłodem i fizjologią, wskazówki – jaki sprzęt zdał egzamin, a jaki nie, jakie błędy popełnił podróżnik, na co zwrócić uwagę. Na końcu książki znajdziecie pełną listę wyposażenia i sugestie autora, dotyczące tego jak dziś przygotowałby się na taką wyprawę.
Fantastycznym uzupełnieniem opowieści są zdjęcia i filmy, do których dostęp uzyskujecie po zeskanowaniu kodów QR, umieszczonych na kartach książki.
Podsumowując – to nie jest rzecz dla miłośników literatury pięknej, ale dla fanów podróży – jak najbardziej. Ta książka jest szczera, osobista i prawdziwa, bez koloryzowania i upiększania. Krzysiek Suchowierski nie sprzedaje Wam bajek, ale dzieli się wyjątkowym fragmentem swojego życia. Polecam.
Wydawca o książce:
Książka zabiera czytelnika w niesamowitą podróż przez mroźne obszary Syberii, gdzie temperatura spada nawet do -50°C.
Autor przemierzył kilkaset kilometrów, by dotrzeć do celu, pokonując lodowatą rzekę Kołymę i przekraczając granice własnych możliwości.
Opowieść o odwadze, determinacji i niezłomnej woli, która pozwoliła mu przejść blisko 560 kilometrów.
To także opowieść o ludziach, którzy mimo ekstremalnych warunków potrafią okazywać serdeczność i przyjaźń.
Daj się porwać tej niezwykłej podróży już dziś.
Tytuł: Na nartach przez mrozy Syberii
Autor: Krzysztof Suchowierski
Wydawca: self-publishing Krzysztof Suchowierski
Rok wydania: 2023
Ilość stron: 252
Oprawa: twarda
Ikonografia: tak, zdjęcia
Materiały dodatkowe: filmy dostępne po zeskanowaniu kodów QR
ISBN: 978-83-969311-0-8