Podobnie jak w ubiegłym roku, z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, przygotowałam dla Was zestawienie dziesięciu literackich propozycji, które – moim zdaniem – idealnie sprawdzą się jako prezenty.


Moja pierwsza tegoroczna propozycja to saga drozdowska Katarzyny Drogiej. Składa się z dwóch tomów: „Dama do towarzystwa” oraz „Dziedziczka łez”. Inspiracją do jej stworzenia były losy słynnej rodziny Lutosławskich oraz pamiętniki Wacławy Lignowskiej – kobiety, która ponad 120 lat temu przyjechała do dworu w Drozdowie k. Łomży, by objąć posadę damy do towarzystwa dziedziczki, pani Pauliny Lutosławskiej.
Śmiem podejrzewać, iż Wacława Lignowska nawet nie podejrzewała, że stanie się pierwowzorem postaci literackiej – trzydziestokilkuletniej wdowy, Konstancji Korczycowej – tytułowej bohaterki pierwszego tomu sagi drozdowskiej, która po śmierci męża zmuszona jest podjąć pracę.
Warto dodać, że przełom XIX i początek XX wieku to nie były czasy łatwe dla kobiet, bo choć panie coraz odważniej upominały się o swoje prawa (m.in. do edukacji i pracy), patriarchat miał się dobrze, a tradycyjne, chrześcijańskie pojmowanie roli kobiet w społeczeństwie nie pomagało w przecieraniu nowych ścieżek.
To zderzenie „starego” z „nowym”, „tradycjonalizmu” z „nowoczesnością” widać w obu tomach sagi, choć tom drugi jest już opowieścią o kolejnym, młodym pokoleniu, żyjącym w zrujnowanej wojną, ale nareszcie niepodległej Ojczyźnie.
Mieszają się w powieściach Drogiej: miłość, patriotyzm i wiara. Bohaterowie mierzą się z ograniczającymi konwenansami, zmuszeni są dokonywać trudnych wyborów. W tle mamy, jak zawsze u tej autorki, odnośniki do historii Polski i świata, ale też – zaczerpnięte ze wspomnianych pamiętników Wacławy – opisy tego jak funkcjonował polski dwór ziemiański.
Nie chciałabym, żeby opis tej pozycji wydał się Wam patetyczny. Katarzyna Droga ma bowiem niezwykłą zdolność – nawet o sprawach poważnych potrafi pisać z niezwykłą lekkością i wciągająco. Jeśli więc macie wśród swoich bliskich lub znajomych osoby lubiące powieści obyczajowe z wątkami romantycznymi i historią w tle, to saga drozdowska może się okazać właśnie tym, czego szukacie.

To mi się naprawdę rzadko zdarza, by w jednym zestawieniu – jakimkolwiek – pojawiały się dwie pozycje tej samej autorki, a jednak „Czarne lato” Katarzyny Drogiej spodobało mi się tak bardzo, że nie mogło go zabraknąć w propozycjach prezentowych, zwłaszcza że przygotowując dzisiejszy odcinek uwzględniłam te tytuły, które sama mam zamiar podarować moim bliskim i znajomym oraz takie, które już podarowałam.
Jest to – w mojej opinii – najlepsza, spośród przeczytanych przeze mnie do tej pory książek tej autorki (a przeczytałam ich sporo). Opowieść o epidemii ospy prawdziwej we Wrocławiu, w 1963 roku. Choć to powieść fabularna, opiera się na faktach, a część bohaterów wzorowana jest na prawdziwych osobach, wśród nich m.in. dr Alicja Surowiec – kobieta, która stanęła na czele specjalnie utworzonego szpitala dla chorych na ospę w Szczodrem.
Dr Surowiec jest jedną z głównych bohaterek – w powieści opisana jest jej heroiczna walka z chorobą, zbierającą śmiertelne żniwo wśród pacjentów, ale też perturbacje w życiu prywatnym. Mamy tu więc silne kobiety, miłość i medycynę.
W tle natomiast obraz fasadowego państwa i mechanizmy działania władzy w PRL, cenzurę ograniczającą dostęp do informacji oraz kreatywnych obywateli, kombinujących jak by tu uciec z odciętego od świata szpitala, organizujących sobie w nim życie towarzyskie albo próbujących udawać chorych, byle tylko zyskać na kilka dni dach nad głową i darmowe wyżywienie. Krótko mówiąc – okraszony humorem, solidny kawałek powieści obyczajowej. W dodatku mówiącej o wydarzeniach, o której spora część polskiego społeczeństwa po prostu nie wie. Polecam.

Mój trzeci dzisiejszy wybór – powieść Ałbeny Grabowskiej „Matki i córki” – to propozycja dla osób, które nie boją się trudnych tematów. Mamy tu bowiem cztery pokolenia kobiet mieszkające pod jednym dachem – w domu, w którym nie ma bliskości, ciepła, czułości ani mężczyzn.
Najmłodsza z nich, Lilka, ma problemy z ułożeniem sobie życia. Nie rozumie dlaczego mama, babka i prababka tak rzadko wspominają o mężczyznach w ich rodzinie, nie rozumie też dlaczego są tak zdystansowane wobec siebie nawzajem. Dziewczyna czuje, że pod zdawkowymi wzmiankami na temat przeszłości, kryją się jakieś tajemnice, że od lat jest oszukiwana i postanawia dotrzeć do prawdy.
Powieść Grabowskiej mieści w sobie cztery plany czasowe – losy każdej z bohaterek poznajemy w momencie, gdy ma zostać matką. Prababka – Maria jako młoda dziewczyna z dobrego domu, której obce były jakiekolwiek niewygody, wyjeżdża za mężem zesłańcem na Syberię. Babka – Sabina trafia do obozu koncentracyjnego Ravensbrück, na blok gdzie dokonuje się eksperymentów medycznych na kobietach. Matka – Magdalena traci ukochanego i musi samotnie wychować córkę w niełatwej rzeczywistości PRL. Córka – Lilka obawia się związku z człowiekiem, którego kocha i rozważa usunięcie ciąży. Temu wszystkiemu przyglądamy się my – czytelnicy.
Mocna, poruszająca historia o trudnych relacjach rodzinnych, bolesnych tajemnicach i traumach z przeszłości, determinujących aktualne wybory i kształtujących przyszłość – wbrew naszej woli. Ogromnie Wam tę pozycję polecam, choć – jak wspominałam – nie będzie to tytuł dla każdego.

Czwarta propozycja to prawdziwy miks gatunkowy, bo mamy tu elementy powieści obyczajowej, historycznej, romansu i komedii. A mowa o książce Iwony Menzel „Po wsze czasy”.
Autorka zabiera nas do XIX wieku, do momentu po upadku powstania styczniowego. Miejscem akcji są zachodnie rubieże Imperium Rosyjskiego, a konkretniej tereny znajdujące się dziś w województwie podlaskim.
Główną bohaterką jest, pochodząca z Darmstadt, 16-letnia Augusta, wydana wbrew swojej woli za mąż, za – o trzydzieści lat starszego – fabrykanta, pana Simmonisa. Dziewczyna po ślubie trafia do folwarku Zazulki w Puszczy Knyszyńskiej, niedaleko Białegostoku. Jest zrozpaczona i zdezorientowana, a obcy kraj wydaje jej się złowrogi.
Na naszych oczach z rozkapryszonej, infantylnej, zbuntowanej nastolatki zmienia się w młodą, ciekawą świata, łaknącą miłości kobietę. Coraz lepiej poznaje zasady społecznego współżycia na pograniczu, gdzie obok siebie mieszkają: Niemcy, Rosjanie, Polacy i Żydzi, poznaje historię tych ziem i nabiera szacunku do otaczających ją ludzi, w tym służby, traktowanej do tej pory z pogardą.
„Po wsze czasy” to także pomniejsze fabuły, które – rozbudowane – mogłyby być materiałem na odrębne powieści oraz spora dawka poczucia humoru, skumulowanego w postaci psa Balta.
Powieść, której lektura wywołuje uśmiech, ale też skłania do refleksji, zwłaszcza w kontekście pozycji i roli kobiet w patriarchalnym, XIX-wiecznym świecie.

Pora na coś dla miłośników dobrze skrojonych kryminałów. „Podpalacz” Wojciecha Chmielarza to propozycja dla tych, którzy nie znają jeszcze twórczości tego autora albo nie sięgnęli jeszcze po cykl z komisarzem Jakubem Mortką w roli głównej. „Podpalacz” jest pierwszym tomem tej serii. Książka ukazała się na rynku w 2012 roku, ale moim zdaniem nadal czyta się znakomicie. Jest też cały czas dostępna – widziałam wydanie z 2023 roku.
Akcja powieści dzieje się w Warszawie. W jednym z domów w dzielnicy willowej wybucha pożar. Ginie mężczyzna, a jego żona, znana celebrytka, zostaje ciężko ranna. Na miejsce przyjeżdża komisarz Jakub Mortka. Choć sprawa z pozoru wygląda na nieszczęśliwy wypadek, pracujący na pogorzelisku strażak twierdzi, że było to podpalenie, informując jednocześnie o wcześniejszych przypadkach pożarów w tej okolicy. Różnica jest jedna – tym razem zginął człowiek.
Komisarz Mortka wraz z podkomisarzem Dariuszem Kochanem rozpoczynają śledztwo, walcząc przy tym z czasem. Podpalacz bowiem nie próżnuje – wznieca kolejne pożary, giną kolejni ludzie. Policjanci tymczasem próbują znaleźć klucz, według którego działa przestępca.
Komisarza Mortkę polubiłam od razu, choć ta postać nie wyróżnia się szczególnie na tle innych bohaterów tego typu powieści: zmęczony pracą, która stała się przyczyną rozpadu jego małżeństwa, ma w sobie sporo determinacji i instynkt, nie pozwalający mu zignorować kolejnych – bywa, że niewygodnych – tropów.
Autor pisze też wprost o rozpadających się związkach policjantów, ich przesadnym zaangażowaniu w pracę, kontaktach ze światem przestępczym, problemie przemocy domowej i alkoholizmie, jednocześnie wskazując na powszechną papierologię i naciski ze strony przełożonych.
To też pozycja trzymająca w napięciu i oferująca zawiłą intrygę, uniemożliwiającą odkrycie kto stoi za serią zbrodni właściwie do ostatnich stron.

Tym razem znakomity horror „Szczelina” Jozefa Kariki (6). Autor już w przedmowie zaznacza, że to zbeletryzowany zapis, zarejestrowanych przy pomocy dyktafonu, rozmów z Igorem M. – mężczyzną, który odezwał się do Kariki po przeczytaniu jego książki „Strach”, twierdząc, że opisane tam sceny, przypominają to, czego on sam doświadczył podczas pobytu w górskim paśmie Trybeczu.
Igor M. pracujący jako robotnik budowlany na terenie starej willi, będącej niegdyś szpitalem psychiatrycznym, odnajduje sejf, a w nim dokumentację medyczną oraz płyty gramofonowe z zapisem rozmów lekarza z jednym z pacjentów – Walterem Fischerem.
Jeśli wpiszecie w wyszukiwarkę internetową nazwisko Waltera Fischera, dowiecie się, że mężczyzna, wspominany w książce Kariki, istniał naprawdę. W 1939 r. zaginął we wspomnianym paśmie Trybeczu, nazywanym „słowackim trójkątem bermudzkim”. Odnaleziono go po kilku miesiącach, z licznymi ranami ciętymi i oparzeniami w fatalnym stanie psychicznym.
Igora tak zainteresował przypadek Fischera, że zaczął szukać informacji o innych zaginięciach oraz o górach, w których rzekomo dzieją się niewytłumaczalne rzeczy, a finalnie – próbując zgromadzić ciekawy materiał do artykułu na prowadzonego przez siebie bloga – wyruszył w towarzystwie dziewczyny i dwóch swoich czytelników, do miejsc wspomnianych zaginięć, by przekonać się jaka jest prawda o Trybeczu.
Karika buduje fabułę w oparciu o grę z czytelnikiem – nie wiadomo bowiem, czy mamy tu do czynienia z legendą, mistyfikacją, chwytem marketingowym czy może prawdą. I ta niepewność staje się źródłem lęku, licznych interpretacji oraz niezwykłej „mocy” tej historii. Opcja idealna dla tych, którzy lubią się bać.

I jeszcze jedna propozycja z dreszczykiem – thriller psychologiczny „Za zamkniętymi drzwiami” B.A. Paris – poruszająca opowieść o strachu, ukrytym pod maską idealnego małżeństwa.
Grace jest piękną kobietą, ma przystojnego, kochającego męża Jacka – znanego prawnika i okazały dom, którego zazdroszczą im znajomi. Oboje chętnie organizują przyjęcia dla przyjaciół i wyjeżdżają na wakacje, o jakich większość ludzi może jedynie pomarzyć. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia i od tego czasu są nierozłączni. Tyle, że.. to tylko złudzenie.
Całą historię poznajemy z perspektywy Grace, którą mąż “idealny” całkowicie kontroluje i którą zamknął w domu, uniemożliwiając kontakt z kimkolwiek, którą głodzi i zmusza do posłuszeństwa, grożąc skrzywdzeniem jej niepełnosprawnej siostry.
B. A. Paris stworzyła powieść niezwykłą – brutalną, szokującą, do końca trzymającą w napięciu. Przedstawiła relację dwojga ludzi, mieszkających pod tym samym dachem – oprawcy i ofiary. Mocna, wciągająca, skłaniająca do refleksji rzecz. Jeżeli więc wśród osób, które planujecie obdarować książkami są miłośnicy thrillerów psychologicznych – “Za zamkniętymi drzwiami” B.A. Paris polecam bardzo.

Czas na lekturę niezwykle przyjemną – idealny wybór dla miłośników mody, historii, ale też dla osób, mających szczególny sentyment do czasów PRL-u. Pięknie wydana książka Agnieszki Janas „Dziewczyny. Moda ulicy lat 70. i 80. XX wieku”.
Autorka przeprowadziła kilkanaście rozmów o modzie i młodości z kobietami, które wówczas były zaledwie dziewczętami lub wkraczały w dorosłe życie, m. in. Jolantą Kwaśniewską, Bożeną Walter, Teresą Rosati, Małgorzatą Ostrowską, Marią Szabłowską czy Lidią Popiel. Trzynaście niezwykłych, wypełnionych wspomnieniami opowieści, z których wyłania się obraz lat 70. i 80. w Polsce.
Dla mody był to przede wszystkim czas kreatywności. Gdy nie było niczego, ludzie umieli stworzyć oryginalne kreacje, korzystając z ograniczonych zasobów, przerabiając ubrania po starszym rodzeństwie czy rodzicach. Szanowali to, co mieli, bo mieli niewiele.
Wywiady uzupełniają zdjęcia z prywatnych archiwów bohaterek i ówczesnej prasy. Co ciekawe, książka została zaprojektowana tak, by umożliwić odbiorcy przeczytanie całych artykułów, poświęconych modzie, drukowanych w takich pismach, jak: „Przyjaciółka”, „Przekrój” czy „Kobieta i życie”. Widać tu dbałość zarówno o warstwę tekstową, jak i graficzną. Pozycja obowiązkowa na półce każdej wielbicielki czy wielbiciela mody.

Pozostajemy w nurcie literatury non-fiction. Tym razem tytuł z mojego lokalnego podwórka „Podlaska mozaika. Reportaże z raju – krainy błota i mgły” Ewy Zwierzyńskiej – zbiór tekstów, będących efektem dekady wędrówek autorki po Podlasiu.
Książka, której lektura była dla mnie niczym podróż w czasie, bo odnalazłam w niej Podlasie, jakie pamiętam z czasów mojego dzieciństwa i młodości, a jakiego dziś już właściwie nie ma. Ewa Zwierzyńska zbacza z utartych ścieżek, przy pomocy słowa pisanego i aparatu fotograficznego rejestruje krajobraz i zachodzące w nim zmiany, rozmowy z mieszkańcami, lokalne opowieści, miejscowe tradycje i obyczaje.
Widać tu fascynację pograniczem – miejscem styku i wzajemnego przenikania się: kultur, religii, narodów. Każdy kolejny tekst jest jak kadr z życia, pocztówka „stąd”. Każdy opatrzony jest datą i uzupełniony zdjęciami. Każdy inny. Nie ma co liczyć na jednorodność formy, bo te – tak różne od siebie – historie odzwierciedlają różnorodność miejsca, w którym powstawały.
Jeśli wśród Waszych bliskich jest ktoś, komu Podlasie jest w jakiś sposób bliskie lub jeśli jest to region, który ta osoba chciałaby poznać – nie od strony turystycznych przewodników, ale zanurzając się w piękną, poetycką opowieść, oddającą wyjątkowy klimat i niedookreśloność tej części Polski, to „Podlaską mozaikę” gorąco Wam polecam.

A na koniec „Szczęścia można się nauczyć”, czyli znakomita psycholożka Ewa Woydyłło w rozmowie z dziennikarką Agnieszką Radomską. Tę pozycję na księgarskich półkach znajdziecie w dziale psychologia, przy czym warto podkreślić, że to nie jest poradnik, w którym autor podrzuca Wam jakieś tezy czy gotowe rozwiązania Waszych problemów. To rozmowa, mająca być inspiracją do przyjrzenia się bliżej samemu sobie i zrozumienia jak nasze podejście do świata i drugiego człowieka wpływa na komfort naszego życia.
Woydyłło i Radomska rozmawiają m.in. o tym czym jest szczęście i że poczucie szczęścia lub nieszczęścia może być nawykiem wyniesionym z domu, o pułapce myślenia o szczęściu jako o stanie idealnym, o akceptacji tego na co nie mamy wpływu czy o umiejętności wybaczania.
To także książka o miłości i przyjaźni, o rodzinie i podejściu do pracy, o tym jak budować wartościowe relacje z innymi ludźmi, dbając przy tym o własne potrzeby.
Jedna z najlepszych książek z zakresu psychologii, jakie przeczytałam kiedykolwiek. Napisana bardzo przystępnym językiem, bez moralizowania i stawiania się autorek w roli autorytetów. Wybór idealny dla tych, którzy wiecznie się zamartwiają – taka zmiana perspektywy może się okazać pomocna.
Wspominałam wielokrotnie, że życie książki jest krótkie, dlatego warto sięgać po pozycje obecne na rynku wydawniczym nieco dłużej, aniżeli kilka tygodni czy miesięcy, stąd w dzisiejszych propozycjach sporo tytułów mających kilka czy kilkanaście lat, ale nadal dostępnych na rynku.
Polecam też Waszej uwadze film „10 książek na prezent”, jaki pojawił się na kanale Przeczytałam To Się Wypowiem w ubiegłym roku: