Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę

Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę

Czuję się zmęczona szarością i brakiem słońca. Tęsknię już za zielenią, światłem i ciepłem. I pomyśleć, że lata temu wiosna stanowiła dla mnie pewien problem – to był czas odkrywania ciała i pokazywania nóg. A jak ktoś ma „zapałki” zamiast nóg, to nie bardzo jest co pokazywać, a nawet wstyd. Od tego czasu moje nogi nie stały się grubsze, po prostu poznałam znaczenie słowa „samoakceptacja”.

Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę
Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę

Kurtka – Regatta

Bluza – Pimkie

Spódnica – More’moi

Buty – Lasocki (CCC)

Torebka – Luigisanto

Szalik – podkradziony z szafy mamy

Czapka, rękawiczki – wygrzebane z czeluści szafy własnej

Kolczyki – kupione wieki temu w budce przy białostockim dworcu PKS

Mam kompleksy. Jak niemal każdy. Niedoskonałości cery, krzywe zęby, zmarszczki, wystające obojczyki, chude nogi i co tam jeszcze akurat tego dnia zauważę. Już dawno pogodziłam się z faktem, że idealnie nigdy nie będzie, bo ideałów nie ma. Nie mam zamiaru walczyć z wiatrakami, próbując zmienić niezmienialne, a ingerencji medycyny estetycznej nigdy nawet nie brałam pod uwagę. Cóż więc pozostaje? Zaakceptować obecny stan rzeczy.

Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Nie pomagają media i instagramowe filtry, choć trzeba przyznać, że w kampaniach reklamowych i na wybiegach, coraz częściej pojawiają się osoby odbiegające wyglądem od tego, co przez lata uważane było za obowiązujący kanon piękna –  modelki XXL, osoby cierpiące na bielactwo, seniorzy. To cieszy, bo daje nadzieję na większą społeczną akceptację niedoskonałości i różnorodności.

Ja sama przez lata zmagałam się z „syndromem zapałki”, ukrywając chudość moich nóg. Ten kompleks nie rozpłynął się w cudowny sposób, ale wraz z upływem lat przyszła świadomość, że wygląd mnie nie definiuje, a ograniczenia które sobie narzuciłam (zero szortów czy spódniczek mini, zero pokazywania się w stroju kąpielowym) nie pozwalają mi w pełni cieszyć się życiem.

Tak więc mam dziś dla Was outfit z kraciastą spódniczką mini. Ten kobiecy element zrównoważyłam grafitową, melanżową, sportową bluzą i szarą zimową kurtką typu parka. Co prawda marzy mi się już wiosna, ale póki co moje czarne, grube legginsy są stale w użyciu. Podobnie jak szara czapka, czarny wełniany szalik i szare, skórzane rękawiczki.

Spódnice mini lubię łączyć z butami na płaskiej podeszwie, również tymi cięższymi, nadającymi całości nieco rockowego charakteru – tym razem wybrałam czarne, wiązane kozaki przed kolano. Mini w zestawieniu ze szpilkami czy obcasami wydaje mi się zbyt wyzywająca, właściwie akceptuję takie zestawienie jedynie w przypadku jakiegoś uroczystego wyjścia, ale też pod warunkiem, że góra stroju będzie zabudowana.

Całość uzupełniłam czarną, półokrągłą torebką średniej wielkości i kolczykami, których intensywna, czerwona barwa nawiązuje do koloru kraty na spódnicy.

Ciekawa jestem jakie macie podejście do kompleksów – czy wpływają na Wasze życie, czy opracowaliście jakiś skuteczny sposób radzenia sobie z nimi. Dajcie znać.

Trzymajcie się ciepło, bawcie się modą i kupujcie mądrze.

 

 

Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę
Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę
Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę
Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę
Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę
Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę
Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę
Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę
Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę
Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę
Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę
Outfit 7: W oczekiwaniu na wiosnę
fot. Andy X

 

Join the discussion

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *