To druga, po znakomitej „Jak pokochać centra handlowe”, książka autorstwa Natalii Fiedorczuk, jaką przeczytałam. Z jednej strony – chaotyczna, z drugiej – poruszająca. Niby „nic z tego nie wynika” – jak mawia mój kolega Jerzy – a jednak niewygodnie dotyka…
Główna bohaterka, Karolina jest przedstawicielką pokolenia trzydziestolatków i w tym też momencie życia ją poznajemy. Wiemy, że pochodzi z mazurskiego miasteczka, Giżycka i że swoją pierwszą prawdziwą miłość (czystą i nieskonsumowaną), a może po prostu rodzaj głębokiego porozumienia, przeżywa będąc studentką, w Berlinie, gdzie trafia w ramach studenckiej wymiany. „Niestety”, obiekt jej fascynacji – Johan, mimo iż zdaje się odwzajemniać uczucia głównej bohaterki, wybiera relację z kim innym.
Wielkie miasto Warszawa okazuje się dla Karoliny przystanią na resztę życia, a przynajmniej na lata, bo nic tak nie przywiązuje do miejsca i nie spaja małżeństw jak wspólny kredyt. Przyzwoity mąż, synek, praca, mieszkanie – ot, typowe polskie małżeństwo.
Tyle, że nie ma czegoś takiego jak typowe małżeństwa. Budujący nową komórkę społeczną wnoszą bowiem do niej nie tylko swoją wiedzę, dobra materialne i pasje, ale też doświadczenia i traumy, nierozwiązane problemy i niezabliźnione rany. Tak też było z Karoliną i Marcinem.
On – z „przyzwoitej”, pełnej, religijnej rodziny, całkiem nieźle radzącej sobie finansowo, ona – z biednego domu, wychowywana przez matkę, która uciekła od męża, który ją bił, gdy córka miała zaledwie roczek.
Relacje Karoliny z matką – Weroniką mogłyby być tematem odrębnej powieści. Obie kobiety żyły tak, jakby były na siebie skazane. Karolina rozpaczliwie pragnęła aprobaty, bycia zauważoną, Weronika znajdowała jakiś chory rodzaj satysfakcji w pouczaniu, upadlaniu i krytykowaniu córki, cieszyła się jej porażkami. Zupełnie jakby obwiniała swe dziecko o to, że jego istnienie odebrało jej możliwość studiowania, zrobienia kariery, ułożenia sobie życia inaczej, lepiej.
„Ulga” to m.in. opowieść o tym, jakie konsekwencje i wpływ na relacje budowane w dorosłym życiu, mają traumy wyniesione z domu.
Ale to nie wszystko, kolejnym istotnym wątkiem jest doświadczenie utraty ciąży oraz towarzysząca temu rozpacz, ból – fizyczny i psychiczny, smutek, pustka, złość i poczucie winy. W Karolinie, która poroniła więcej niż raz, te wszystkie uczucia kotłują się i przenikają, a w połączeniu z nadpobudliwością i agresywnymi zachowaniami wymagającego diagnozy synka i odwieczną dezaprobatą, ochoczo okazywaną jej przez matkę, stają się znakomitym gruntem dla depresji. W dodatku depresji wypieranej, bo główna bohaterka „Ulgi” nie chce pomocy. To matka nauczyła ją, że nie wolno „płakać, mylić się i błądzić”.
Są takie momenty w książce Natalii Fiedroczuk, które poruszyły mnie do głębi, jak: porażający opis sceny poronienia w szpitalu i znieczulica personelu medycznego czy obraz kobiety tak zapętlonej w codzienności, tak niewystarczającej i nie dość dobrej w swym mniemaniu, że na naszych – czytelników – oczach osuwa się w przepaść, straciwszy wcześniej radość życia. Bo Karolina zdaje się traktować dotkliwe wydarzenia jako potwierdzenie, że nie można uciec od bólu, że wszelkie próby bycia szczęśliwą są z góry skazane na porażkę.
„Ulga” to też opowieść o gwałcie, bólu i wstydzie. To opowieść o zdradach, o uzależnieniu od oprawcy i pozycji kobiet w patriarchalnym społeczeństwie. To opowieść o szukaniu pocieszenia w wierze i rozczarowaniu.
To wszystko zamknięte zostało w formule chaosu. Czytając, miałam chwilami wrażenie, że to zlepek pourywanych fragmentów życiorysu. Częściowo mam zapewne rację, bo sama autorka przyjęła – zdaje się – metodę prezentacji swej głównej bohaterki poprzez rzucanie czytelnika w różne momenty jej życia.
Cała powieść dzieli się na trzy części: prolog, w którym widzimy główną bohaterkę w Berlinie, gdzie wróciła po 13 latach i gdzie wspomina swoje zauroczenie Johanem, część I – w której widzimy utrudzoną życiem, wtłoczoną w schematy polskiej rzeczywistości, rozchwianą emocjonalnie matkę i żonę oraz część II, w której Karolina przypomina sobie co to znaczy być kobietą, przeżywa rodzaj religijnego nawrócenia oraz rozczarowanie, spychające ją w otchłań.
Niestety, mam poczucie, że prolog był zupełnie oderwany od reszty opowieści, że informacja o nieszczęśliwej miłości nie wnosi niczego do tej historii. Być może autorka miała w zamyśle uczynienie z Johana jednej z przyczyn tego, co działo się w życiu Karoliny, jeśli tak – nie wybrzmiało to dość wyraźnie lub to ja nie dostrzegłam nici łączącej berliński wątek z polskim.
Zakończenie „Ulgi” określiłabym mianem mocnego lub nijakiego. I naprawdę uważam, że jest to raczej kwestia wrażliwości czytelnika, aniżeli pisarskich umiejętności czy warsztatu. Mnie, koniec tej historii w równej mierze zszokował, co rozczarował. Ale co najważniejsze – nie pozostawił mnie obojętnej.
Ta historia mogłaby dotyczyć każdego i wydarzyć się wszędzie. Przerażające jest to, że gdy uważnie się rozejrzymy, odnajdziemy bohaterki książki „Ulga” w naszym otoczeniu: kobiety cierpiące na depresję, ofiary gwałtów oraz patologicznych relacji z rodzicami, kobiety tkwiące w przemocowych związkach, zmęczone życiem i takie, które już dawno straciły jego sens. I to jest jej największa siła powieści Natalii Fiedorczuk – jej przejmująca prawdopodobność.
Wydawca o książce:
Pierwsza książka Natalii Fiedorczuk Jak pokochać centra handlowe była objawieniem literackim, Ulga będzie wstrząsem. Jej nowa powieść jest jak huragan, który zbiera wszystko po drodze, zostawiając niepokojącą ciszę.
Życie Karoliny pewnie mogło wyglądać inaczej, być może nawet pięknie. Dzisiaj jej pozornie zgodne małżeństwo z jednym dzieckiem wiedzie żywot tyleż stateczny i uporządkowany, co przesycony nudą i niepokojem. I złością. Karolinie ciągle towarzyszy poczucie, że znajduje się w swoim mieszczańskim życiu jakby przypadkiem, jakby niezamierzenie.
Autorka przenikliwie portretuje pokolenie współczesnych trzydziestolatków, z jego pakietem bazowym: deweloperskim kredytem, stresującą pracą i średnio satysfakcjonującym życiem rodzinnym. Normalsi, karierowicze, młode i mniej młode mamuśki – to dystansujące etykiety, to nie o nas, to na pewno nie o mnie. Ale i my, prędzej lub później zakochujemy się, zdradzamy, robimy zakupy w hipermarkecie, zawozimy dzieci do szkoły i odwiedzamy teściów.
Świat opisany przez Fiedorczuk to gra kontrastów: tu miłość miesza się z seksem i przemocą, szczęście idzie w parze z depresją, a cierpienie przynosi ulgę. Rzeczywistość tej mocnej, dojrzałej i pięknej prozy to także lęki i koszmary kryjące się za cienkimi ścianami nowego budownictwa mieszkaniowego. To świat cielesny, somatyczny, dotkliwy, dlatego tak mocno czujemy każde przeczytane słowo. Powieść pochłania czytelnika, a Ulga zaciska się na szyi i chwyta za gardło.
Tytuł: Ulga
Autor: Natalia Fiedorczuk
Wydawca: Wielka Litera
Ilość stron: 272
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2018
ISBN: 978-83-8032-250-9