Wiele lat temu, moi ówcześni „koledzy z pracy” stwierdzili, że nie mam poczucia humoru. I faktycznie – bawi mnie zdecydowanie mniej tekstów i sytuacji, aniżeli większość osób w moim otoczeniu. Podobnie mam z literaturą – tam, gdzie inni płaczą ze śmiechu, ja zazwyczaj pozostaję niewzruszona, znudzona lub zażenowana rodzajem żartu. Ale nie tym razem! Nie pamiętam kiedy lektura książki przyniosła mi tyle radości, co proces czytania powieści Iwony Menzel „Po wsze czasy”.
Po upadku powstania styczniowego w polskich domach panuje żałoba – nie udało się pokonać rosyjskiego zaborcy, wielu Polaków zginęło, wielu zesłano w głąb Imperium, a tych którym udało się uniknąć zsyłki, dotknęła fala represji.
Członków kolonii niemieckiej w Białymstoku upadek powstania jednak cieszy, bo daje szansę na spokój, sprzyjający interesom. Fabrykant Justus Simmonis nareszcie może sobie sprowadzić z rodzinnego Darmstadt żonę.
I tu wkracza „na scenę” główna bohaterka powieści Iwony Menzel – szesnastoletnia Augusta. Wydana za mąż wbrew swej woli, za – o trzydzieści lat starszego – pana Simmonisa, jest zrozpaczona. Do człowieka, z którym przyszło jej dzielić łoże i życie czuje odrazę, a miejsce, gdzie przyszło jej mieszkać – folwark Zazulki w Puszczy Knyszyńskiej – postrzega jako koniec świata.
Augusta nie ma pojęcia o byciu żoną ani o prowadzeniu domu, a już na pewno nie ma pojęcia o historii narodu polskiego, panujących na zachodnich rubieżach Imperium Rosyjskiego relacjach pomiędzy żyjącymi tam nacjami czy sytuacji politycznej. Dziewczyna, którą poznajemy na początku opowieści to zbuntowana nastolatka, nieco infantylna, rojąca w głowie scenariusze rodem z powieści grozy, traktująca służbę jak ludzi gorszej kategorii, a Zazulki jak zesłanie.
Gdzieś w tle Iwona Menzel dotyka kwestii traktowania w owych czasach kobiet. Dla swoich rodziców Augusta była problemem, którego chętnie się pozbyli, wydając za mąż. Dla męskiej części społeczeństwa miała być istotą uroczą, pokorną, posłuszną, ale broń Boże mającą własne zdanie lub co gorsza śmiałość, by wyrazić opinię w kwestiach politycznych czy gospodarczych – panowało zresztą powszechne przekonanie, iż kobiecy „ptasi móżdżek” nie byłby w stanie takowych kwestii pojąć.
Patrzymy na świat z perspektywy Augusty, która nowej, obcej rzeczywistości uczy się na naszych oczach. W miarę upływu czasu, coraz lepiej orientuje się jak jest urządzony i jak działa folwark, jakie zasady towarzyskie obowiązują w niemieckiej kolonii, jakie relacje i zależności panują pomiędzy, zamieszkującymi te tereny: Niemcami, Rosjanami, Polakami i Żydami.
Osobą, wnoszącą do konserwatywnego świata Augusty powiew świeżego, pachnącego feminizmem, powietrza jest hrabina Elżbieta Połatyńska – chodząca w pantalonach, jeżdżąca okrakiem na koniu, familiarnie traktująca służbę, seksualnie wyzwolona, zaangażowana w walkę o niepodległość Polski, pewna siebie, niezależna, łamiąca wszelkie konwenanse. To ona pokazuje młodziutkiej pani Simmonis zupełnie inny model życia i to właśnie pod jej wpływem Augusta zaczyna interesować się ludźmi wokół oraz historią tego miejsca. Po raz pierwszy dostrzega, że w znienawidzonym przez nią, zimnym, ponurym, bagnistym kraju można być szczęśliwym.
Wspominałam, że czytelnik widzi świat głównie z perspektywy Augusty, ale Iwona Menzel stworzyła tu całą galerię postaci – wyrazistych, charakterystycznych, plastycznych, mających swoje poglądy i swoją historię. Nie są jedynie tłem, co tak często zdarza się w przypadku bohaterów drugoplanowych. Ba! Niektóre z nich przejmują nawet na chwilę narrację (np. pies Balto, ogrodniczek Stasio, dawna guwernantka Augusty – Florence de Fleury). Warto przy tym zaznaczyć, że dzieje się to niemal niezauważalnie, pozwalając spojrzeć na Augustę oczami tych, którzy ją otaczają.
Bezlitośnie, lecz z humorem i dystansem, rozprawia się autorka z cechami czy wartościami, którymi szczycą się poszczególne narodowości – tak upada m.in. mit o bohaterstwie Polaków, biorących udział w powstańczych walkach (legenda o Franciszku, bohaterze powstania listopadowego zostaje zestawiona z prawdą o jego tchórzliwej ucieczce z pola bitwy). Polacy są też postrzegani jako nieumiejący oszczędzać ani pracować, ale za to umiejący się bawić.
„Po wsze czasy” to powieść kryjąca w sobie pomniejsze fabuły, mogące stanowić odrębną całość i po rozwinięciu zostać przekształcone w pełnowartościowe powieści, jak np. historia życia panny de Fleury czy państwa Horodyńskich – poprzednich właścicieli majątku Zazulki.
Gdybym miała zaszufladkować to dzieło literackie, powiedziałabym, że to powieść obyczajowa z historią w tle. Opowieść o, miejscami brutalnym, procesie dojrzewania, wchodzeniu w dorosłość z dala od rodziny, w obcym kraju, wśród obcych ludzi. Mamy tu też rozbudowany wątek romantyczny – źródło ogromnych perturbacji w życiu Augusty.
Iwona Menzel w losy głównej bohaterki wplata wielką historię (powstania: listopadowe i styczniowe) oraz wątki lokalne (np. wygląd jednej z białostockich ulic – dziś to ul. Warszawska czy walki powstańcze na ternie Puszczy Knyszyńskiej).
Choć akcja dzieje się w XIX w., mamy tu do czynienia z językiem współczesnym z elementami stylizowanymi na gwarę (służba), zwrotami niemieckimi, francuskimi i rosyjskimi.
Zachwyca niezwykła lekkość tej opowieści (nawet gdy autorka pisze o tak poważnych kwestiach, jak walka o niepodległość) oraz poczucie humoru (powiedzieć, że dobrze się bawiłam w trakcie lektury tej książki, to jak niczego nie powiedzieć). To jedna z najlepszych powieści, jakie przeczytałam w 2024 roku. Polecam i polecać będę.
Wydawca o książce:
Ziemie zabrane krótko po stłumieniu powstania styczniowego. W polskich domach panuje żałoba, salony wybite są kirem i nawet kółka do zabawy w serso owija się czarną wstążką. Kolonia niemiecka w Białymstoku wita jednak koniec buntu Polaków z ulgą. Rosja jest krajem niezwykłych możliwości, rząd proponuje przemysłowcom doskonałe warunki osiedlenia, bezkresny rynek azjatycki stoi otworem, w najkrótszym czasie powstają bajeczne fortuny. Również Justus Simmonis, fabrykant sukna, dochodzi do wielkiego majątku i nareszcie może sprowadzić sobie z rodzinnego Darmstadt żonę.
Szesnastoletnia Augusta czuje się w obcym kraju głęboko nieszczęśliwa. Do starszego o trzydzieści lat męża czuje odrazę, nie potrafi odkryć żadnego uroku w płaskim, bagiennym krajobrazie, mrocznych lasach i brudnym, przepełnionym Żydami Białymstoku. Na tronie Imperium siedzi podziwiana przez nią heska księżniczka Marie, ale białostoccy Rosjanie nie mają nic wspólnego ze znaną jej z Darmstadt wytworną arystokracją rosyjską, a miejscowy lud jest ciemny i zabobonny. Augusta ucieka w świat fantazji. W pełnym tajemnic, zaludnionym przez duchy domu, ten świat szybko staje się dla niej realny, szczególnie, kiedy odkrywa zamknięty od prawie pół wieku pokój z mundurem poległego w powstaniu listopadowym Franciszka.
Wkrótce jednak następują wydarzenia, które wstrząsają uporządkowanym światem Augusty i przekraczają wszelkie granice jej fantazji. Amatorskie przedstawienie niemieckiego Koła Teatralnego, mające w zamierzeniu zgodnie zgromadzić pod jednym dachem Polaków i Rosjan, kończy się krwawą katastrofą. Zapoczątkuje ona lawinę dramatycznych wypadków, które postawią Augustę przed niejednym dylematem i zmuszą ją do trudnych wyborów.
Tytuł: Po wsze czasy
Autor: Iwona Menzel
Wydawca: Wydawnictwo MG
Rok wydania: 2018
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 432
ISBN: 978-83-7779-448-7