Słyszeliście o projekcie Milion Cudownych Listów? Jodi Ann Bickley założyła stronę onemillionlovelyletters.com, za pośrednictwem której ogłosiła światu: „Jeśli chcesz dostać list, przyślij mi maila (…), dołącz adres zwrotny i wyjaśnij, dlaczego potrzebujesz, żeby do Ciebie napisać (…)”. No i się zaczęło. Lawina ruszyła. A później jakiś szalony wydawca zaproponował Jodi, by napisała o tym książkę.
Historia Jodi przez wielu została uznana za niezwykłą – dziewczyna, po ugryzieniu przez kleszcza, zachorowała na zapalenie mózgu, trafiła do szpitala, gdzie tygodniami była przykuta do łóżka. Wpadła na pomysł założenia strony internetowej, na której zaoferowała innym pomoc w postaci pokrzepiających listów.
Sama uwielbiałam pisać listy, może dlatego pomysłu Jodi za szczególnie odkrywczy nie uznałam, ale za godny rozpowszechnienia – jak najbardziej.
Autorka opisuje siebie, swoje dzieciństwo i życie do czasu choroby, która dosłownie „zwaliła ją z nóg” oraz kolejne lata, gdy próbowała wrócić do normalności. Nagle, z radosnej, pełnej energii, aktywnej dziewczyny stała się wrakiem człowieka. Jej życie wywróciło się do góry nogami. Wszystkiego musiała uczyć się na nowo – od podstawowych czynności, takich jak chodzenie, po budowanie relacji z innymi ludźmi.
Każdy, kto choć raz doświadczył niemocy, może spróbować sobie wyobrazić jak czuje się człowiek u progu dorosłego życia, którego plany i marzenia legły w gruzach, który nie widzi dla siebie miejsca na tym świecie i boi się co przyniesie jutro. Tak, Jodi miała myśli samobójcze, ale znalazła coś, co nadało sens jej życiu – pomoc innym. Dzięki pisaniu pocieszających listów do obcych ludzi znów poczuła się potrzebna.
Dzięki projektowi, Jodi miała okazję poznać historie ludzi z całego świata. Niektóre z nich były dramatyczne. Ogrom bólu i cierpienia, ale też ogrom dobra, z jakim zetknęła się pomysłodawczyni projektu Milion Cudownych Listów, pozwoliły jej zmienić sposób patrzenia na świat i drugiego człowieka, przekonała się, że czasami wystarczy jeden list, by uratować komuś życie…
Historia Jodi Ann Bickley to niesamowita, inspirująca opowieść i… tyle. Nie napiszę, że to świetna książka, bo już po pierwszych 20 stronach zaczęłam się zastanawiać dla kogo jest „Milion cudownych listów”? Zważywszy na skalę, realizowanego przez Jodi projektu, najwłaściwsza odpowiedź brzmiałaby „Dla wszystkich”. Cóż… jeśli takie było założenie, to niestety nie udało się go zrealizować.
Bickley to młoda osoba, może dlatego język jakim operuje w tej książce jest do bólu prosty. Czytając, czułam się jakbym słuchała opowieści niezbyt rozgarniętej nastolatki.
Nie zrozumcie mnie źle – o dobrych ludziach i ciekawych inicjatywach należy pisać. Rzecz w tym, że bycie społecznikiem, aktorem lub genialnym wynalazcą nie czyni z człowieka świetnego autora książki.
Wydawca o książce:
Podnosząca na duchu historia dziewczyny, która myślała, że wszystko straciła
Kiedy Jodi Ann Bickley miała pięć lat, zmarła jej ukochana babcia. Mama Jodi zachęciła ją, by napisała list do babci, i zapewniła, że listonosz dostarczy go do nieba. Dziewczynka zapamiętała, jak napisanie listu pocieszyło nie tylko ją, ale i mamę. To doświadczenie sprawiło, że jako nastolatka Jodi zaczęła pisać pełne optymizmu liściki i notki, którymi podnosiła na duchu nieznajomych.
Latem 2011 roku Jodi wiodła szczęśliwe życie. Udało się jej przezwyciężyć różne trudności, angażowała się w działalność artystyczną i z nadzieją patrzyła w przyszłość. To właśnie wtedy zachorowała na zapalenie mózgu i na długie tygodnie trafiła do szpitala.
Przykuta do łóżka i załamana, Jodi doszła do wniosku, że albo się podda, albo wykorzysta ten czas, by zdziałać coś dobrego. Założyła stronę internetową, zachęcając tych, którym mniej lub bardziej nie układa się w życiu, by skontaktowali się z nią, a ona napisze do nich pokrzepiające listy.
Odzew był nieprawdopodobny.
Tytuł: Milion cudownych listów
Autor: Jodi Ann Bickley
Tytuł oryginału: One Million Lovely Letters
Przekład: Olga Siara
Wydawca: Insignis Media
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 269
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-65315-74-8