Czuję się przytłoczona. Miastem, betonem, brakiem otwartej przestrzeni, tłumem ludzi, gwarem, zapachem spalin, tempem życia… To już nie jest objaw chwilowego zmęczenia. To stan permanentny, coraz dotkliwiej odczuwany – każdego dnia…

widziane lewym okiem wariatki
Czuję się przytłoczona. Miastem, betonem, brakiem otwartej przestrzeni, tłumem ludzi, gwarem, zapachem spalin, tempem życia… To już nie jest objaw chwilowego zmęczenia. To stan permanentny, coraz dotkliwiej odczuwany – każdego dnia…
Przychodzi taki moment, gdy rodzi się w człowieku potrzeba trwałości i stabilizacji, gdy zaczyna go męczyć tymczasowość i niepewność. Zaczyna tęsknić za znajomą, oswojoną już przestrzenią, za własnym kubkiem, kocem i ulubionymi książkami, za widokiem znajomych twarzy. Zaczyna szukać swojego miejsca na ziemi, miejsca które mógłby nareszcie nazwać domem… Tylko co to właściwie jest „dom”?
Ludzie mają różne marzenia. Jedni chcą mieć sportowe auto, zasiadać w fotelu prezesa dużej firmy lub założyć rodzinę, inni pragną podróżować, skończyć studia i znaleźć pracę. Część z tych marzeń, przeradza się w konkretne plany, są jednak i takie, o których myśli się potajemnie, które chowa się przed światem, pielęgnuje w skrytości ducha, są bowiem tak piękne i/lub wielkie, że wydają się całkowicie nierealne. A jeśli pewnego dnia to największe ze wszystkich marzeń się spełni? Co wtedy?
„Nic na świecie nie może zastąpić wytrwałości. Nie dokona tego talent; nie ma nic powszechniejszego od utalentowanych ludzi, którym się nie powiodło. Nie jest to geniusz; niedoceniony geniusz to postać wręcz przysłowiowa. Nie sprawi tego samo wykształcenie; świat pełen jest wykształconych włóczęgów. Natomiast wytrwałość i determinacja są wszechpotężne.”
Joseph Murphy
Zawsze lubiła pisać. Ledwo poszła do szkoły, a już w tajemnicy prowadziła swój pierwszy pamiętnik. Kiedy miała 12 lat napisała książkę o domu, w którym straszy. Uwielbiała wymyślać niestworzone historie. Miała wyimaginowanego przyjaciela, który towarzyszył jej w drodze na lekcje. To z nim omawiała najważniejsze sprawy – dorośli i tak by nie zrozumieli. Gdy „wyrosła” z wymyślonego kumpla, został już tylko papier. Wchłaniał wszystko: myśli, plany i marzenia. Pewnego dnia zapragnęła napisać scenariusz.
Koniec roku to czas podsumowań, ale i czas snucia planów na przyszłość. Nie będę raczej zbyt oryginalna pisząc o tzw. noworocznych postanowieniach… a chcę napisać, że to kompletna bzdura.