Kiedy dwa lata temu, A. powiedział, że jedziemy na weekend do Rygi, pomyślałam sobie w duchu: „Do Rygi? Na Łotwę? A co tam jest ciekawego?”. Po trzech dniach w tym niesamowitym mieście, wiedziałam jedno – musimy wrócić.

widziane lewym okiem wariatki
Kiedy dwa lata temu, A. powiedział, że jedziemy na weekend do Rygi, pomyślałam sobie w duchu: „Do Rygi? Na Łotwę? A co tam jest ciekawego?”. Po trzech dniach w tym niesamowitym mieście, wiedziałam jedno – musimy wrócić.
Po wiosennym lockdownie, spragnieni wolności i kontaktu z naturą, gromadnie ruszyliśmy na wakacje. Polacy, z racji obaw, nieprzewidywalności sytuacji i ograniczeń w podróżowaniu, z niesłychaną wręcz zawziętością postanowili „poznać swój kraj”. Nadmorskie i górskie kurorty pękały w szwach, ustronne dotąd zakątki Podlasia czy Kaszub przeżywały prawdziwe oblężenie, a my… spokojnie się temu przyglądaliśmy, wypracowując własny system zminimalizowania podróżniczych strat, spowodowanych pandemią. Z uporem maniaka uciekaliśmy z miasta, choćby na kilka godzin, eksplorując najbliższą okolicę. Tak trafiliśmy do Puszczy Knyszyńskiej, a konkretnie w okolice zbiornika Wyżary.
Continue reading „Okiem Wariatki na szlaku #1: Wyżary (wideo)”
W górach zakochałam się w 1999 roku, gdy wraz z 41. Białostocką Drużyną Harcerską „Szaniec” pojechałam na obóz w Woli Michowej, w Bieszczadach. Spaliśmy w namiotach, w bodajże dwóch czynnych prysznicach notorycznie brakowało ciepłej wody, toalety przypominały zlepione ze sobą sławojki, tyle że z… blachy, a woda miała zapach zgniłych jaj. Nogi właziły wiadomo gdzie od całodziennych wędrówek, ramiona bolały od ciężaru plecaków, a mimo to było cudownie! Już wtedy zrozumiałam, że nic nie jest mi w stanie zastąpić górskich widoków i żadnego uczucia nie da się porównać z satysfakcją, jaką czuje człowiek po przejściu –nastu lub –dziesięciu kilometrów i dotarciu do wyznaczonego celu. Po Bieszczadach, przyszła pora na Tatry. Te skradły moje serce tak skutecznie, że przez lata nie myślałam o wyjeździe w żadne inne góry. W ubiegłym roku nastąpił przełom – udało nam się wyskoczyć na krótki urlop w Karkonosze. Wróciłam zachwycona!
Zima przyszła… choć spoglądając za okno trudno w to uwierzyć – w stolicy Podlasia pada… deszcz. Pogoda nie zachęca do wyjścia z domu, pora więc nadrobić blogowe zaległości. A tych nazbierało się całkiem sporo – seria nieopisanych, letnio-jesiennych wyjazdów, przysypana została nawałem pracy i codziennością. Czas więc odgrzebać wspomnienia i podzielić się z Wami jednym z naszych tegorocznych, podróżniczych odkryć – oto Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej.
Do Lidzbarka Warmińskiego pojechaliśmy z okazji… dni tego miasta. Był to wypad… eee… tak jakby służbowy, ale że stopa moja osobista lewa (podobnież jako i prawa) stanęła w tym miejscu po raz pierwszy, postanowiliśmy zostać na weekend i nieco się rozejrzeć.
Cóż… zaczynam się przyzwyczajać do tych spontanicznych, weekendowych wypadów w wykonaniu A. Tym razem poszliśmy na żywioł – jedynym planem był brak planu. Miało nie być zwiedzania, miało być błogie lenistwo, a wyszło… jak zawsze.
Continue reading „a może by tak wyjechać nad morze? (krynica morska – gdynia)”
Nie przepadam za spontanicznymi wyprawami. Lubię sobie wszystko skrupulatnie zaplanować, a kiedy jestem już na miejscu, lubię obejrzeć wszystko od A do Z. Ten wypad nie spełnił większości powyższych wymogów. Decyzja o wyjeździe zapadła dość… hmm… nagle, co prawda miałam listę miejsc, które chciałabym zobaczyć, ale znacznej części zobaczyć nie zdążyliśmy lub nie mogliśmy (bo turyści wykupili wszystkie bilety). Wróciłam więc rozdarta między zachwytem a rozczarowaniem, z mocnym postanowieniem powrotu.
Continue reading „nasz krakowski weekend, czyli „a niech to! nie zobaczyliśmy wszystkiego””
To był spontaniczny wyjazd. Trzy magiczne, zimowe dni w Kazimierzu Dolnym i trzy wizyty w trzech niezwykłych miejscach. Prawdziwa gratka dla miłośników historii, podróży i… fotografów (nie tylko) amatorów.
Continue reading „trzy zamki w trzy dni (kazimierz dolny – janowiec – lublin)”
Nie zawsze świeci słońce, nie zawsze warunki atmosferyczne pozwalają na wyjście w góry, a jeśli jesteście niezbyt wytrawnymi wędrowcami, tym bardziej zdrowy rozsądek nakazuje nie narażać życia i zdrowia własnego oraz koleżanek i kolegów z TOPR-u, i znaleźć sobie w takim dniu inne zajęcie. Moja propozycja to Centrum Edukacji Przyrodniczej Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Prawdę powiedziawszy, coraz rzadziej zdarza mi się buszować w sieci. Życie w realu stało się na tyle ciekawe i absorbujące, że szkoda mi czasu na „klikanie w ciemno”. Z przyjemnością wracam do stron, które polecałam Wam do tej pory i nie mam potrzeby powiększania mojej listy wirtualnych miejsc, wartych odwiedzenia, a jednak… w natłoku zdarzeń, spotkań i emocji, natknęłam się na kilka stron, na których wizyta, była dla mnie prawdziwą przyjemnością.
Continue reading „warto zajrzeć październik/listopad/grudzień 2017”