Ta podróż była mi potrzebna. Bardzo. Nie tylko ze względu na fizyczne zmęczenie, które dopadało mnie falami na przestrzeni ostatnich miesięcy, ale też po to, by „poukładać się ze sobą”.

widziane lewym okiem wariatki
Ta podróż była mi potrzebna. Bardzo. Nie tylko ze względu na fizyczne zmęczenie, które dopadało mnie falami na przestrzeni ostatnich miesięcy, ale też po to, by „poukładać się ze sobą”.
Był już odcinek o tym, co zabieram ze sobą na urlop, pora więc sprawdzić, które z tych rzeczy faktycznie sprawdziły się podczas wyjazdu, zwłaszcza że polskie lato pokazało nam swoje zmienne oblicze (trafiliśmy na przedział temperatur od 16 do 28 stopni). Oto moich sześć urlopowych stylizacji.
Continue reading „7 wieszaków #51: moich 6 urlopowych stylizacji (wideo)”
Tym razem niezwykle spontaniczny odcinek, nagrany tuż przed wyjazdem na urlop. Dużo gadania o tym, jakie ubrania, buty i dodatki zabieram ze sobą i dlaczego (oraz kilka wyznań w rodzaju: „wody unikam jak mogę”). Wszystko w duchu garderoby kapsułowej i na bazie tego, co już od kilku sezonów mam w swojej szafie – żadnych nowych zakupów. Zapraszam do oglądania.
Continue reading „7 wieszaków #50: garderoba kapsułowa – co zabieram na urlop (wideo)”
Udało się! Tegoroczny urlop spędziłam częściowo w Zakopanem. A właściwie nie tyle w Zakopanem, co w górach, za którymi, mieszkając na Podlasiu, tęsknię przez cały rok. Niestety, ostatnie tygodnie przed urlopem były tak intensywne, że zmęczenie dało w końcu o sobie znać. O całodziennych wyprawach nie było mowy, ale… nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Miałam świetną towarzyszkę podróży, dzięki której udało nam się opracować cztery krótkie trasy dla niezbyt wytrawnych wędrowców.
Continue reading „tatry: 4 krótkie trasy dla niezbyt wytrawnego wędrowcy”
Nowe lub stare, ale na nowo odkrywane miejsca, fantastyczni ludzie, smaczne jedzenie, dobra muzyka, kilka zrealizowanych marzeń i mnóstwo kolejnych w głowie – tak wyglądały moje tegoroczne wakacje. A Wy, jakie macie wspomnienia?
Gdyby zapytać ją za czym goniła latami, odpowiedziałaby, że szukała spokoju i szczęścia. To pierwsze uczucie odnalazła, choć nie sądziła, że będzie to od niej wymagało tak wiele wysiłku. O tym drugim zapomniała – tak było łatwiej, bo nie da się tęsknić za czymś, o czym się nie pamięta. Przypomniał jej pewien górski przewodnik…
Gdyby kilka miesięcy temu ktoś mi powiedział, że tegoroczny urlop spędzę na Maderze, pewnie bym go wyśmiała. Zawsze uważałam się raczej za domatorkę niż podróżniczkę, a tak zwany czas wolny najchętniej spędzałam w czterech ścianach z dzbankiem herbaty, kocem i dobrą książką. Poza tym mieszkam na Podlasiu – łosie biegają mi po mieście (to nie żart), na wyciągnięcie ręki mam piękne krajobrazy i cuda natury w postaci Puszczy Białowieskiej, biebrzańskich bagien i doliny Narwi, rozrywek kulturalnych u nas nie brakuje, architektura ciekawa (chociażby Kraina Otwartych Okiennic), a i o różnorodności (nie tylko folderowej) mówić można bez końca (obok siebie mieszkają m. in. Polacy, Białorusini, Ukraińcy, Litwini, Tatarzy, są kościoły, cerkwie i meczety). Do głowy mi więc nie przyszło, że mogę zakochać się w jakimkolwiek innym miejscu na ziemi, a jednak…
Wrzesień to „trudny” miesiąc. Coraz krótsze dni, niższe temperatury i pierwsze żółte liście na drzewach (no dobrze – nie w tym roku, susza skutecznie się tym zajęła) to znak, że lato dobiega końca. Kończy się też sezon urlopowy i chociaż w myślach wciąż spacerujemy po nadmorskiej plaży, przemierzamy górskie szlaki lub leżymy sobie w błogiej ciszy pod gruszą, codzienne obowiązki i wymagający szef potrafią brutalnie przywrócić nas do rzeczywistości. A gdyby tak w tę zabieganą codzienność wpleść nieco wakacyjnych akcentów?
Mam to szczęście, że robię w życiu to, co lubię z ludźmi, których lubię. W dzisiejszych czasach to właściwie luksus, tym bardziej doceniam to, co mam, ale każdy potrzebuję odpoczynku…